Człowiek, który był Czwartkiem - Gilbert Keith Chesterton
Wśród powodzi tytułów współczesnych, nowoczesnych i tak świeżych, że jeszcze cieplutkich, często trudno jest nam znaleźć czas i chęci na obcowanie z dziełami mistrzów przedwiecznych. Najczęściej zresztą, kojarzymy dawnych pisarzy ze szkolną, obligatoryjną klasyką. Cóż, niechęć do starej literatury tłumaczyć można tym, że w rzeczy samej, nie każdy utwór, nawet najwyższych lotów, przetrwać mógł upływ czasu. Bywają jednak takie dzieła, które mimo wieku sędziwego, nie tylko się nie zestarzały, ale wręcz młodnieją. Kto wie, czy takim właśnie utworem nie jest "Człowiek, który był czwartkiem", brytyjskiego pisarza Gilberta Keitha Chestertona.
Z informacji umieszczonych na odwrocie tej, skromnej pod względem formatu, książki wynika, że jest to swego rodzaju powieść szpiegowska. Nie jest to jednak zgodne z prawdą. W rzeczywistości, Chesterton, choć swoimi bohaterami czyni agentów Scotland Yardu, a na wielkiego adwersarza wybiera przywódcę światowych anarchistów, jedynie pogrywa konwencją. Fabuła, sama w sobie, stanowi dla niego jedynie parawan, tak jak ongiś dla wielkich mistrzów science fiction, którzy pisali o odległych planetach i dalekich wyprawach kosmicznych, wtłaczając w te wydarzenia prawdy bliskie i aktualne swoim czasom. Mimo wszystko jednak, nawet jeśli byłby to parawan, to jest on misternie zbudowany i bardzo atrakcyjny, warto więc na chwilę przystanąć i przyjrzeć się jakąż to przygodę wymyślił Chesterton.
Częściowo przez przypadek, a częściowo dzięki własnym zdolnościom, pewien głęboko zakamuflowany agent policji, zajmujący się tropieniem organizacji anarchistycznych, trafia do Naczelnej Rady Anarchistów – organu stojącego na czele wszystkich anarchistów świata. Związany danym przyrzeczeniem, nie może jednak po prostu wezwać policji, aby dokonała nalotu i zgarnęła to elitarne towarzystwo. Zamiast tego, decyduje się dokonać głębszej inwigilacji i rozpracować organizację od wewnątrz. Jego ambitne plany, jak się okazuje, mogą zostać szybko udaremnione przez charyzmatycznego, groźnego i potężnego przywódcę anarchistów, który dysponuje tajemniczymi zdolnościami. Spotkanie z Niedzielą, gdyż tak się zwie ów lider, to dopiero początek serii przedziwnych zdarzeń, nierzadko przewrotnych i zaskakujących.
Skoro fabuła – cokolwiek intrygująca – jest jedynie płaszczykiem, o czymże tak naprawdę mówi "Człowiek, który był czwartkiem"? Na to pytanie nie sposób udzielić krótkiej odpowiedzi. Powieść Chestertona to zarówno rozprawa filozoficzna, jak i opowieść o porządku i chaosie, o Bogu i jego braku. Aktorzy tego spektaklu noszą maski i jak się okazuje w trakcie lektury, wszyscy, co do jednego, nie są tymi, za których się podają. Jest więc to także opowieść o iluzji i prawdzie. "Człowiek, który był czwartkiem" tym się jednak różni od typowych rozpraw filozoficznych, że nie jest napisany językiem naukowym, nie jest też przegadany i przeintelektualizowany. Ważne stwierdzenia padają z ust bohaterów, ale rzadko trafiają się monologi. Wartością książki są dialogi, które w rzeczywistości autor prowadzi z samym sobą oraz z nami, czytelnikami. Okraszenie ich pewną ilością akcji sprawia, że łatwo zapomnieć o tym drugim dnie książki i zapamiętać się w szalonej fabule. Aby jednak skorzystać z kontaktu z "Człowiekiem…", warto go czytać powoli, nieśpiesznie i zostawiając sobie margines zasobów umysłowych na interpretacje i zadumę.
Wielką, kto wie czy nie największą, zaletą książki jest język, jakim została napisana. Słowa i zdania pokrywające karty powieści, z jednej strony tchną luzem i wielkim dystansem autora do swojego dzieła, ale z drugiej stanowią swoisty majstersztyk władania piórem. Warto pamiętać, że "Człowiek, który był czwartkiem" ma już sto lat. Tak, właśnie tak. Książka ta pochodzi z 1908 roku, a więc stworzona została w innym świecie. W świecie, który nie został jeszcze wykrwawiony dwiema wojnami światowymi i którego nie zubożyła moda na rzeczy proste i łatwe. Książkę tę świetnie się czyta i jestem głęboko przekonany, że stanowić ona będzie ucztę dla każdego wytrawnego czytelnika. Sądzę też, że wiele osób zgodzi się ze mną także w innej kwestii. Mianowicie w tej, że "Człowiek, który był czwartkiem", jak mało która pozycja literatury klasycznej, nie zestarzał mi się ani o rok czy miesiąc. Nieco obcy naszym czasom styl pisarski nadał tej książce jedynie patyny i wyjątkowości. Polecam.
Dariusz Barczewski