Kochaj i rób - Kinga Dunin
Byli prorocy, apostołowie i w końcu doktorzy Kościoła, w tym św. Augustyn, do którego słów: „kochaj i rób co chcesz” tytuł powyższej książki poniekąd nawiązuje. Jednak jest też Kinga Dunin i jej zupełnie niepokorne, lecz równie metafizyczne wyznania zamknięte w pięciu rozdziałach tego dość nietypowego wywiadu-rzeki.
Nigdy nie byłam wielką fanką Kingi Dunin, którą w młodych latach kojarzyłam głównie jako pisarkę i popularną autorkę felietonów w „Wysokich Obcasach” (dodatku „Gazety Wyborczej”). Potem znów myślałam o niej przeważnie w kategorii „niedobrej feminy”, zgłaszającej swoje uwagi do świata w średnio trafiającym do mnie stylu. Aż tu nagle objawienie, które najpierw przyszło wraz z Krytyką Polityczną, a teraz potwierdziło się z tą książką.
Bohaterka lektury, którą przepytuje piekielnie dociekliwy i niekiedy wręcz zanadto spoufalający się z nią Sławomir Sierakowski (o nim później), jawi się więc czytelnikowi przede wszystkim jako wszechstronnie zorientowana myślicielka, podważająca wszelkie dogmaty czy zastane normy społeczne. Ktoś w rodzaju oświeceniowego, laickiego filozofa, kto nie ufa nawet swoim słowom i nigdy nie daje oczywistych odpowiedzi. Próbkę takiej postawy mamy już w pierwszej części będącej niejako streszczeniem biografii Dunin. Tam bowiem kobieta burzy choćby najnowsze polskie mity o „niezłomnej i bohaterskiej” opozycji w czasie PRL-u, w której to sama będąc, bezceremonialnie wyznaje, że... podpisała „lojalkę”, czyli akt współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa. Bądźmy mniej hipokrytyczni, a bardziej uczciwi. Czasem te wybory pod tytułem „nie podpiszę” były wyborami czy zająć się umierającą matką, czy zostawić dziecko na głowie znajomych – stwierdzi. W jej przypadku kontrowersyjną decyzję spowodowało ów dziecko, czyli własny, chory synek, którego nie chciała zostawić pod opieką obcych. Dalej dowiemy się także, że samo społeczeństwo w Polsce Ludowej wcale nie było takie antykomunistyczne, tylko po aresztowaniach opozycjonistów często siedziało cicho, nie okazując nawet ukradkiem poparcia represjonowanym. Jednak najciekawsze w tej części zdają się strzępy opozycyjnych biografii ludzi, którzy zapisali się w naszej najnowszej historii. Z tych ciekawostek dowiemy się choćby, że: obecnie skrajnie prawicowy zwolennik spiskowej teorii dziejów Antoni Macierewicz „kochał się” niegdyś w Edwardzie Abramowskim (społecznym działaczu socjalistyczno-anarchistycznym), Jacek Kuroń był lepszym praktykiem niż intelektualistą, a Adama Michnika podniecała pozycja i władza.
Kolejne rozdziały to już wspomniana filozofia Kingi, „wyłożona” w dużej mierze w jej wcześniejszej publicystyce, a teraz podbudowana głównie pomocniczymi pytaniami. Dialogiczna i przekonująca. Ot, choćby w kwestii empatii lewicy i prawicy, gdzie autorka dobitnie udowadnia, że lewa strona współczuje ludziom w konkretnych sytuacjach i zawsze stawia na minimalizację cierpienia, a prawa skupia się często na abstraktach i hipotetycznych założeniach przesłaniających realnego człowieka. Poruszająca, refleksyjna i bliska. Szczególnie we fragmencie o kobietach, które straciły swoje przyszłe dzieci wskutek poronienia (tzw. „obsoletki” od łacińskiego terminu graviditas obsoleta – ciąża obumarła) i nie tylko przeżywają to jako tragedię, ale też do jej opowiedzenia nie mają własnego języka. W polskiej przestrzeni publicznej dominuje bowiem zazwyczaj poprawna, lecz sucha „medyczna leksyka” ze słowem „płód” na czele, albo silnie emocjonalna i wartościująca mowa środowisk pro-life z „dziećmi nienarodzonymi” w roli głównej. Nie każda z niedoszłych matek zaś się odnajduje w tej retoryce i choćby dlatego warto o tym inaczej rozmawiać. Dyskursywna i pełna humanistycznych analiz. Na pewno w przypadku kiedy Dunin tłumaczy swój wstęp do książki Alaina Badiou „Święty Paweł. Ustanowienie uniwersalizmu” i zamiast kluczowej dla chrześcijaństwa nowiny o zmartwychwstaniu podstawia wiarę w „wydarzenie”, które pozwoli zerwać z danym porządkiem na świecie, a w miejsce Chrystusa jako gwaranta prawdy – całkiem świecką miłość do bliźnich. A wszystko to w imię tytułowego uniwersalizmu, gdzie takie pojęcia jak wiara, nadzieja, miłość, łaska i prawda to przede wszystkim głęboko humanistyczne wartości dla których religia może być tylko jedną z form. Do tego socjologiczna i wolnościowa. Choćby w urywkach o wspólnocie, której realność i solidarność nadają płacone przez każdego podatki, a także polityczne współuczestnictwo oraz wzajemne zaufanie. Albo kawałek dalej o jakości polskiej służby zdrowia rozumianej jako relacja lekarz-pacjent i systemowym dbaniu o ludzi, które ma realizować ich potrzeby, a nie sprowadzać do roli „roszczeniowców”. Natomiast od strony liberalnej warte uwagi są na pewno fragmenty o poligamii i eugenice – tej źle i dobrze rozumianej, stosowanej także na co dzień...
Przy czym tematów przemyśleń jest oczywiście więcej, a każdy z nich został odmierzony podobną porcją etycznych refleksji. Kinga Dunin bowiem mierzy sprawiedliwie i opowiada z polotem. A Sławomir Sierakowski? Chwilami ze swoją wspomnianą dociekliwością i formułowanymi sądami przypomina nieopierzonego neofitę, który właśnie „złapał za nogi” człowieka, który mu poda przepis na życie. Do tego sam także staje się niekiedy autorem celnych spostrzeżeń. Tyle, że cała publikacja została akurat tak pomyślana, by będące często felietonami opinie bohaterki przemieszać z żywą rozmową. Nie nuży to i potrafi wskazać drogę niczym kompas...
Kamila Kasprzak