Kosa - Hanna Sokołowska
Autor recenzji: Paweł Bartkowiak
Debiutancka powieść Hanny Sokołowskiej przenosi czytelnika w nowohuckie klimaty lat siedemdziesiątych. Jak oznajmia nam podtytuł - jest to ballada kryminalna. Jednak wydaje się, że wątek morderstw jest tylko pretekstem, który pozwala autorce odbyć dość swobodną podróż sentymentalną do czasów późnego Gierka.
Uwagę czytelnika od pierwszych stron na pewno przykuwa sposób prowadzenia narracji. Nie ma tu bowiem jednego narratora, a sama opowieść „ulepiona” jest z różnych fragmentów, listów, dzienników, notek, czy nawet uwag w szkolnym dzienniczku.
Oprócz wielu bohaterów przewijających się przez strony książki, na uwagę zasługuje jeden, dla którego powstała ta historia. Jest nim Nowa Huta - flagowy projekt poprzedniego systemu. Na kartach powieści zapoznajemy się więc z kolejnymi miejscami związanymi z tą dzielnicą Krakowa. Razem z bohaterami chodzimy do najbardziej rozpoznawalnych klubów i kawiarni tamtej epoki. Poruszamy się po osiedlach i robimy zakupy w ówczesnych domach handlowych.
Powieść Sokołowskiej koncentruje się na zwykłym szarym życiu lat siedemdziesiątych. Opisuje problemy związane z brakiem podstawowych produktów w sklepach i kombinatorstwo zwykłych mieszkańców. Przypomina obiekty ówczesnych marzeń: Fiata 126p czy prawdziwe amerykańskie jeansy. Niestety opowieść często bywa przeciążona nazwami i opisami produktów, przez co akcja traci tempo.
Czytając „Kosę” zastanawiałem się, dla kogo skierowana jest ta książka. Czy dla osób urodzonych po 1990 roku, jako przewodnik po tych jakże odmiennych czasach? Tłumaczyłaby to całkiem spora ilość przypisów i wyjaśnienie takich terminów jak Pewex lub „Trybuna Ludu”.
Czy może jest to sentymentalna podróż do czasów młodości obecnych pięćdziesięciolatków? Na to wskazywałby czułość, z jaką autorka odnosi się do tamtych czasów, często przytaczając anegdotki i ckliwe wspomnienia.
Niestety kryminał jako spinacz dla opowieści snutej w tle jest zabiegiem dość odtwórczym i często używanym. Wystarczy wymienić tu „Imię róży” Umberto Eco czy serię książek o detektywie Mocku Marka Krajewskiego.
Na uwagę zasługują jednak na pewno ciekawe formalnie ilustracje Olgi Olechowskiej. Uzupełniają tekst, świetnie wpisując się w konwencję całej książki.