Dobre kobiety z Chin - Xue Xinran
Refleksja osobista – przed recenzją.- To upokarzające: świat jest niesprawiedliwy – znajoma artystka krzyczała od progu. Stanąłem tuż pod ścianą, bez ruchu, profilaktycznie, żeby czasem nie wejść w pole rażenia. Ela B. to naprawdę świetna malarka. Właściwie mógłbym zaryzykować tezę, że jest w pierwszym rzędzie nieodkrytych mistrzyń świata, a kraju to na pewno. Niemniej czasami…
- Kompletny dramat; muszę posprzątać pracownię i zabezpieczyć przed malowaniem mieszkanie, ja się kompletnie do tego nie nadaję. – (Może i przyznałbym rację – ale nie chcę się narażać) – Świat zapewne przez tydzień będzie teraz w depresji spowodowanej niesprawiedliwym losem kobiety aktywnej. Dygresja bez związku. Bo co wspólnego ma udręczona malarka z Dobrymi kobietami z Chin? Poza tym, że nic…, chociaż pewna dziewczynka namalowała muchę… Kiedyś przyznałem, że o Chinach wiem tyle, ile grałem w Chińczyka, było to zdecydowanie przesadzone – wiem jeszcze mniej.
Rewolucja kulturalna i hodowanie muchy
Do odkrycia mikrej wiedzy o wielkim kraju doprowadza bez ściemnienia Xue Xinran. Z zasady do pisania recenzji siadam po ugaszeniu emocji. Chyba, że książka takowych nie budzi – wtedy nie siadam w ogóle. Xue Xinran nie pozwala na wyciszenie. Dobre kobiety z Chin – głosy z ukrycia. Uderza w twarz każdego, kto cokolwiek sobie o sobie i świecie myślał. Strzał na otrzeźwienie. Tyle razy wielkie słowa: niesprawiedliwość, tragiczny los, koszmar, nasz język mięli z prędkością światła… nie pytając po co? Dziewczynka, która hodowała muchę też nie pytała po co własny ojciec każe jej się rozebrać i dotyka „tak jak się tego nie lubi”, a potem rżnie ją codziennie. Bez żadnych wzruszeń. Xinran nie pisze o rżnięciu – jest Chinką – a temat cielesności doprowadził do więzienia Yulong i samobójstwa jej chłopaka. Hongxue, ta od muchy, widząc kobietę dyszącą w ramionach mężczyzny – nie mogła inaczej odebrać jej jęków jak odgłosów umierania. Przecież, gdy wołała lekarza, chciała pomóc… O skutkach dowiaduje się po latach, ale kto by pomyślał, że dotyk mężczyzny może być dobry. Ta sama Hongxue ucieka przed ojcem do szpitala i hoduje muchę – bo mucha jest piękna i potrafi być przyjacielem, po śmierci mucha zamrożona w cukierku…
Opowieść, która bije po gębach bezlitośnie tych, którym się zdaje, że są samotni, porzuceni, udręczeni… 9-letni chłopiec w moim domu mówi, że już wie, że siusiak nie tylko do sikania, a dziewczynki mają kuciapki. Dwudziestoletnia Xue Xinran niemal zemdlała, gdy dotknął jej nauczyciel. W Chinach, jak wszędzie, chłopak różni się od dziewczyny. Nikt jednak nic o tym nie mówi. Rewolucja kulturalna ubrała Chinki w mundurki, zrównała w obowiązkach z mężczyzną w imię partii i Mao… Czerwonogwardziści, kwiat postępowych Chin, szczególnej uwadze poddaje córki zamkniętych w więzieniach politycznych. Kursy czerwonogwardyjskie trwają długo w noc. Dziewczynki, nawet te 11-letnie, wracają półprzytomne, nie mówiąc nikomu o tym, co działo się w sali. Dorośli wolą nie pytać. Początek kursu to przysięga Mao o tym, że wszystko jest tajemnicą. Córka japońskich inteligentów poddana przez całą drużynę kontroli, czy aby jej ciało nie kryje burżuazyjnych tajemnic – po prostu zgwałcona przez kwiat rewolucji kulturalnej. Miała 11 lat… „w porządku – powiedzieli – dziś będziemy cie uczyć do późna, więc najpierw powinnaś trochę odpocząć. Wzięli mnie w ramiona… Inna ręka rozłożyła mi nogi, jeszcze inny głos wtrącił się: - Kontrewolucyjne elementy zawsze chowają się w najdyskretniejszych miejscach w ciele. Zobaczmy co tam się kryje. Poczułam nagła falę przerażenia, jakiego nie czułam nigdy dotąd. Zaczęłam się trząść ze strachu, ale błysnęła mi myśl: Na kursie SA tylko porządni ludzie, na pewno nie zrobią mi nic złego… …Kiedy mnie podnieśli i zaczęli ubierać, byłam bezwolna jak szmaciana lalka…”.
Kobieta w Chinach rewolucji kulturalnej, której obraz Xue Xinran rysuje dzięki swojej radiowej audycji – dziennikarze są uprzywilejowani – wydaje się cholernie odarta, najczęściej pierwsza cielesność to gwałt przez ojca lub gwardzistę… Czy Chińskie kobiety zaznały tylko cierpienia? Zapewne jest jeszcze miłość, ale dla niej chińska kobieta też gotowa jest cierpieć. Tyle, że wtedy widać w tym sens. Opowiadanie Kobieta, która czekała czterdzieści pięć lat, bije na głowę mojego ulubionego Marqueza i jego Miłość w czasach zarazy. Jingui rozdzielona z Gu Da, spotkanie po 45 latach… Oboje przeświadczeni, że to drugie nie żyje… rozdzieleni skutecznie na zawsze i tylko to jedno spotkanie – dowód, że cokolwiek się stało - miłość jest prawdą… Losy dobrych Chińskich kobiet odkryte w książce już po emigracji Xinran – książka w Chinach na pewno skończyłaby się więzieniem.
Szlag człowieka trafia, przecież to nie tak dawno… Z drugiej strony – jasne, to moje świńskie szowinistyczne zdanie. W takiej Polsce Bakuły i Senyszyny opowiadają o swoich, a raczej cudzych kobiecych tragediach tak adekwatnie, jak Ela malarka.
Jest jeszcze jedno - historia kobiet z wioski Wzgórze Wołania. Tajemnicze, sprasowane kamiennym stogiem liście, cuchnące rybą, choć w wiosce nie ma praktycznie wody... Kobiety, które od pewnego wieku chodzą jak kaczki. Przyczyna takiego kołysania i rozstawionych nóg? Kobiet się tutaj używa, a żona jedna dla kilku braci...
Sama książka? Mimo poważnego, czasem wstrząsającego losu bohaterek, jest jakimś nerwem i tempo to się dobrze czyta. Estetyka edytorska jak zwykle w serii terra incognito bez zastrzeżeń graficznie tak, jak się to dziś robi.
Katarzyna Kulpa utrzymała chyba w tłumaczeniu zarówno emocjonalność jak i energetyczność języka.
Jarosław Mixer Mikołajczyk