Spowiedź szaleńca - August Strindberg

Spowiedz szalenca

Autorka recenzji: Irmina Kosmala

Spowiedź szaleńca czy też mowa oskarżycielska?

To jest straszna książka, przyznaję się do tego bez wykrętów i z piekącą skruchą. Co do niej doprowadziło? Oczywista potrzeba umycia mego ciała, zanim zostanie włożone do trumny.

                                                                                        August Strindberg

 

Ta niezwykła historia przetrwała dzięki szafie ogniotrwałej instytutu anatomicznego w Oslo, w której to w sierpniu 1973 roku znaleziono zwój manuskryptów pozbawionych tytułu, a spisanych po francusku. Nikt nie miał pojęcia, jak cenne jest to dzieło. Wkrótce ustalono, że jest to oryginalny rękopis słynnej monografii Strindberga z lat 1887-1888.

Do napisania tej powieści posłużyło artyście jego pierwsze małżeństwo z Siri von Essen (powieściową Marią), trwające od 1877 do 1891 r. (14 lat). Początkowo autor nosił się z zamiarem opublikowania autentycznych listów, które rzeczywiście doczekały się publikacji, ale dopiero w 1919 r., po śmierci pisarza - w formie ostatniej części Dzieł zebranych. Po namyśle jednak postanowił zawrzeć swe przeżycia małżeńskie „w formie powieściowej”.

O czym traktuje „Spowiedź”? Autor-narrator i bohater powieści w jednym – przybywa do Sztokholmu w poszukiwaniu twórczych i wpływowych ludzi, którzy pomogą mu wystawić napisaną przez niego sztukę. Młoda Finka, Selma, wdzięczy się do niego, obiecując pomoc u państwa baronów. Wkrótce zostaje im przedstawiony. Spędzają z sobą mnóstwo czasu, bohater zakochuje się w małżonce barona. Jednak ta wydaje się bawić jego uczuciami. Wkrótce też, targany obsesyjnym pożądaniem Marii, odpływa, by uwolnić się od dręczącego go uczucia, ale na pobliskiej wyspie każe się wysadzić. Tam popada w nostalgię i melancholię, chce się zabić. Baronostwo przybywają po niego. Romans się rozwija. „Tańczyliśmy na wulkanie. Baronowa zbladła, schudła i tak bardzo zbrzydła, że budziła współczucie” (s. 100). W końcu zdecydowała się powiedzieć o wszystkim mężowi, przypłacając szczerość chorobą. „Grzeszyliśmy nie grzesząc, oddawaliśmy się, nie oddając (s. 116). Bohater zauważa, że jego wyidealizowaną kochankę dopadają nagle „wścieklizna macicy” i „ruja samicy” (s. 119). „Zrobiła ze mnie wiadro na pomyje, gdzie wyrzucała wszystkie swoje śmieci, swoje troski, rozczarowania, kłopoty (s. 124).

Od tego momentu, po rozwodzie barona z Marią, gdy bohater – Axel - nareszcie może już bez obaw czerpać z „krynicy rozkoszy”, zaczyna się prawdziwy dramat…

W tej bardzo ciekawej introspektywnej książce odnajdziemy wiele osobowości. Uważny czytelnik z pewnością odkryje w niej parę okruchów fizjologii miłości, kilka ułamków patologicznej psychologii, a oprócz tego jakiś fragment filozofii występku.

Co ciekawe, sama postać głównego bohatera – pod którą ukrywa się przecież sylwetka autora – zostanie przedstawiona negatywnie. Bohater (Axel) – objawi się nam jako płaczliwy, introwertyczny, miłośnie oczadzony, przepełniony lękiem przed przyszłością; przebiegły jak każdy szaleniec zamaskowany samiec, czatujący na zdobycz w czasie jesiennej rui, który o sobie będzie przekonywał: „ja – uczony, dramaturg, krytyk teatralny, dobrze zorientowany we wszelkiego rodzaju literaturze (s. 154); ja - sekretarz królewski i asystent biblioteczny (…) powieściopisarz, dramaturg (s. 165). Jego kochanka i później żona Maria - zostanie obrzucona epitetami: dziwki, ladacznicy, ciemnej, prymitywnej baby, lesbijki, rozpustnej bachantki, wreszcie wampirzycy.

Z przekory czy też, być może, słabej perswazji autora, czytelnik stanie po stronie owej rozpustnicy - „pani Bovary”. „Spowiedź” odczyta natomiast jako akt oskarżycielski, tudzież nieudolną mowę obronną autora. Zatem ani nie jest to spowiedź, bo tej towarzyszy jedynie wyznanie winy i okazanie skruchy, ani szaleńca. Jak zauważy Janusz B. Roszkowski w posłowiu: „Strindberg nie był szaleńcem w psychicznym znaczeniu tego słowa. Był natomiast szaleńcem w swoim idealistycznym stosunku do kobiet (nie ma nic bardziej okrutnego niż idealizm, albowiem nie pozostawia miejsca na rzeczywistość, na ułomność natury ludzkiej, jej – wręcz konieczne – ograniczenia)”.

Rzecz traktuje zatem o zgubnym wpływie idealizmu na rzeczywistość, a zatem o utracie. Marzycie o kimś? Nie konfrontujcie przenigdy swych wyobrażeń z realnością – zdaje się przestrzegać porażony wiedzą autor.

„Spowiedź szaleńca” to z pewnością jedna z tych książek, które po przeczytaniu, jeszcze długo się w nas obijają, nie pozwalając o sobie zapomnieć.