Rusałka żałobnik - Magdalena Cybulska
Autor recenzji: Piotr Goszczycki
Czy motyl rusałka żałobnik może być tematem na tomik poetycki? Czy liryka w wykonaniu Magdy Cybulskiej to poezja tematyczna? Jak czytelnik przyzwyczajony do banałów, komercji, ma odczytać wiersze zatytułowane właśnie rusałka żałobnik?
Motyl rusałka żałobnik już dawno zagościł w encyklopedii, więc zainteresowanych suchymi faktami odsyłam do takiej właśnie pozycji. Jednak najnowszy tomik Cybulskiej to wbrew nazwie esencja poezji lirycznej:
Jeśli sensem ziarenka piasku
jest ucieczka przed samotnością
to już wiem dlaczego
powstają ruchome wydmy i pustynie
oraz w losowo wybranym wierszu:
Kamień nie może zmienić maski
nie zrzuci starej skóry
życie go widocznie
nie uwiera
jak ziarenko piasku.
Cechą wspólną tychże wiersz jest natura. W wyżej zaprezentowanych utworach to przedmioty nie ruchome grały główną rolę. To tylko pretekst, ponieważ Autorka arkusza poetyckiego „życie zapisane na kartkach” jeszcze bardziej pochyla się nad dwu- i czteronożnymi stworzeniami:
wiatr strącił z głowy mniszka
ostatni biały włos
i teraz szuka on swojej młodości
gdy w żółtej czuprynie siedziały pszczoły
Henryk Pustkowski pisze: „Cała artykulacja poetycka Magdy Cybulskiej zanurzona jest w żywiole metafory. W tej poezji widzi się, opisuje, ale także świat przetwarza. Wszystko może być ujrzane na nowo, na nowo nazwane”. To prawda. Liryka Cybulskiej zachwyca nie tylko skondensowaniem sensów, ale i wszechstronnością tematów. Wśród perełek na uwagę zasługują:
Gwiazdy cierpią na bezsenność
ciekawe czy to zaraźliwe
oraz w kolejnym, na przypadkowo otwartej stronie:
W herbacie utopił się plasterek cytryny
nikt go nie uratuje
świat jest taki okrutny
Wśród wierszy zawartych w tomie o rusałce żałobniku na uwagę zasługuje cykl „żyjących obrazów”. Wiersze te to przedłużenie doskonałego pociągnięcia pędzla o odpowiednią metaforę. Atrakcyjność tych wierszy polega przede wszystkim na unikatowej symbiozie na odległość i czas z twórcą obrazu. To tak, jakby malarz chciał coś dopowiedzieć, a w obrazie nie miał już na to miejsca. Patrząc z perspektywy galerii kontestuję, że dla wielu osób problematyczne jest już cokolwiek powiedzieć na temat obrazu, oprócz sztampowego: ładne. Dlatego też, czytając wiersze z tego cyklu, koniecznie musiałem zobaczyć obraz. W moim złudzeniu wydawało mi się, że żyje podwójnie: tam i tu. Przykładem niech będzie wiersz: Vincent van Gogh. Para butów.
Zostaną po nas buty
z rozwiązanymi sznurówkami życia
pobrudzone samotnością jak błotem
czy w wierszu (obrazie): Aleksander Gierymski. Żydówka z cytrynami. Pomarańczarka.
Prawdopodobnie istniejemy
bo kobieta na obrazie
nadal sprzedaje owoce
jej oczy patrzą ze smutkiem w przestrzeń
Reasumując: rzadko trafiają się tak oryginalne książki poetyckie, w których koniec przychodzi zbyt szybko i w zasadzie nieoczekiwanie. Wówczas chciałoby się jeszcze. Zastanawiające jest to, gdyby było to jeszcze. Czy wówczas, przy tak wrażliwych spostrzeżeniach Cybulskiej – nie byłbym zawiedziony, że poetka znów poszła na ilość, a nie na jakość? Chodzi mi o pewną cienką granicę, w której autor ma syndrom powtarzalności czy przewidywalności. To smutne, ale istnieją tacy poeci „bez hamulca” czy wyczucia estetycznego. No przecież jak Tom Poezji, to musi być gruby! Musi tam być wszystko. Nie, nie, nie! Wszystko co dobre, lepiej, żeby skończyło się przed czasem. Aby w czytelniku pozostał cudowny niedosyt. Wiara, że Magdalena Cybulska ma potencjał słowa. Wówczas, gdy po stronie przyjemności stanie się przeczytanie tomu rusałka żałobnik zostaną dwa wyjścia. Przeczytanie od początku i ponowne nasycenie się tym aromatem, a także oczekiwanie na ciąg dalszy. Już czekam. Już tęsknię za taką poezją.