Kraina Chichów - Jonathan Carroll
Autorka recenzji: Lou Salome
Świat marionetek
Po raz pierwszy zetknęłam się z twórczością Jonathana Carrolla dwadzieścia lat temu. Namiętnie czytało się go wówczas pod ławą szkolną podczas nudnych zajęć z „polaka” czy „matmy”. On, jak i Wharton, poszerzali nasze horyzonty wyobraźniowe – z tym, że Wharton wprowadzał nas w świat skondensowanego dramatu i realizmu, a Carroll naddawał do tego, co rzeczywiste – elementy magii.
Aby po latach odświeżyć sobie wspomnienia z lektur Carrolla, sięgnęłam jeszcze raz po „Krainę Chichów”. Od pierwszych stron mamy wyraźnie rozrysowaną postać bohatera – Tomasza Abbeya – nieprzeciętnego nauczyciela j. angielskiego w przeciętnej amerykańskiej szkole. Abbej – to samotny mężczyzna po trzydziestce, żyjący z kompleksem ojca, słynnego aktora - Stephena Abbey`a. Od najmłodszych lat zafascynowany jest twórczością nieżyjącego już Marshalla France’a, autora książek dla dzieci. Pod wpływem impulsu, nasz anglista postanawia porzucić posadę nauczyciela, by napisać biografię swego idola. Wraz ze spotkaną przypadkowo kobietą, również miłośniczką prozy France’a, udaje się do Gallen, niewielkiego miasteczka, w którym pisarz mieszkał pod koniec życia. Pozornie normalna mieścina, okazuje się być z czasem poznawania jej tajemnic przez dociekliwego bohatera w całości stworzoną i z najdrobniejszymi szczegółami opracowaną fantazją literacką Marshalla France’a. Zadaniem Tomasza jest odtworzyć skrupulatnie losy nieżyjącego twórcy miasteczka aż do jego przyjazdu do niego. Wówczas – mieszkańcy święcie w to wierzą – Tomasz wskrzesi France’a, a ten dopisze dalsze losy swych porzuconych w pewnym momencie postaci.
Książka na pierwszy rzut oka wydaje się być intrygującą i wciągającą lekturą. Rzeczywiście, czyta się ją błyskawicznie, a świetnie poprowadzona akcja powieści i tajemnica wokół której osnuta jest narracja sprawiają, że czytelnik „wdeptuje w tę powieść i na pewien czas opuszcza świat”. Dodatkowym atutem jest wykorzystanie przez autora chwytów retardacyjnych, przez co czytelnik zachłannie przerzuca kolejne strony, w celu uzyskania odpowiedzi na pytanie o wykreowany świat przez France’a oraz rolę naszego bohatera.
Wprawionych w czytelniczych bojach z tekstem miłośników magicznej prozy zakończenie powieści może zirytować, ale i tak warto przeczytać tę książkę, choćby z uwagi na egzystencjalno-teologiczne pytania, jakie padają między wierszami „Krainy Chichów”. Czy jesteśmy li tyko marionetkami w rękach transcendentnego Boga, który niczym pisarz powieść – od początku do końca rozpisał scenariusz naszych poczynań, czy jednak istnieje miejsce w naszym świecie na wolną wolę i zarządzanie sobą według własnych upodobań?
Tytuł powieści niestety wiele dopowiada.