Brzezina - Jarosław Iwaszkiewicz
Autorka recenzji: Irmina Kosmala
W opowiadanie Jarosława Iwaszkiewicza z 1932 roku, jesteśmy wciągnięci od pierwszych zdań, wypowiedzianych przez wszechwiedzącego narratora w taki sposób, jakby fabuła, styl i bohaterowie były nam dobrze znane; jak gdyby wiele już dróg tej narracji było już daleko za naszymi plecami.
Nie znajdziemy w niniejszej egzystencjalnej opowieści narracyjnych dłużyzn, wielostronnych opisów przyrody czy wyglądu bohaterów. W tej prozie nie ma miejsca na przegadanie i dopowiedzenia.
Narrator ręką wirtuoza kreśli przed nami studium psychiki ludzkiej w momencie granicznej konfrontacji - zetknięcia ze śmiercią. Głównymi bohaterami dramatu są Stanisław - młody człowiek w ostatnim stadium gruźlicy i jego brat Bolesław - wdowiec, ojciec małej Oli, mieszkający w nienazwanym dzikim miejscu - w niewielkiej leśniczówce.
Stanisław przyjeżdża do brata za namową europejskich lekarzy, którzy zalecili mu, aby ostatnie stadium choroby gruźliczej spędził wśród najbliższych. Od razu uderzają nas osobliwe relacje między braćmi – brak empatii, porozumienia, troski. Nic, tylko emocjonalna głusza, doskonale korespondująca z fizyczną przestrzenią.
Szczęśliwie, w tragicznym zderzeniu dwojga przeciwstawnych charakterów, znajduje się pomost porozumienia w postaci Oli, która oprowadza „Wielką Europę” po dzikim przestworzu „Polski”. Zaprowadzając wuja na grób zmarłej przed rokiem matki, pochowanej w tytułowej brzezinie, unaocznia mu powód odcięcia się brata Bolesława od świata, próbę zaakceptowania własnego losu i bezgraniczną samotność.
Stanisław nie chce tak przeżyć ostatnich dni swojego młodego życia: pogrążając się w nostalgii i melancholii. Pragnie życia, zabawy, szaleństwa, dlatego z miasta sprowadza do leśniczówki fortepian. Jednak gra nie daje pokrzepienia. Przeciwnie – sprowadza duchy przeszłości w postaci kobiet, z którymi obcował „za życia”. U brata, w brzezinie, czuje się nieszczęśliwy, jakby był w przedprogach piekła. Nie dziwi więc fakt, że aby nie myśleć o przeszłości, która boli i przyszłości, której nie będzie, postanawia żyć chwilą, którą odnajduje w postaci wiejskiej dziewczyny, Maliny.
Jednak znów nachalnie narzucająca się profetyczna moc tła – „szelest śmierci”, zapowie nieuchronne. Stanisław nie ucieknie od swego przeznaczenia. Co ciekawe, tę próbę niespodziewanie podejmie jego brat.