Ferma ciał - Jarosław Maślanek
Autorka recenzji: Agnieszka Antosik
CZY ŻYWY CZŁOWIEK UCHOWAŁ SIĘ NA „FERMIE CIAŁ”?
Tytuł jest zawsze pewną formą dialogu autora z czytelnikiem. Ferma ciał Jarosława Maślanka nie pozostawiała nadziei, którą ja jednak naiwnie pozwalałam sobie zachowywać. Chwała Bogu – czy też autorowi – za kobietę z jeżykiem w finale! Inaczej uznałabym, że autor stanowczo przeszarżował i zbliżył w stronę groteski, która chyba nie była jego zamierzonym celem.
Nie znałam wcześniej prozy Jarosława Maślanka, zatem książkę otworzyłam bez żadnych oczekiwań. Niestety, musiałam przeczytać zapowiedź na skrzydełku i nastawić się niechętnie. „Literatura musi zmuszać do wysiłku...Kompetentny czytelnik wymaga od literatury czegoś więcej niż tylko przyjemnego spędzenia czasu”. Dziękuję bardzo, pasuję. Po pierwsze, nie poczuwam się do stawiania literaturze jakichkolwiek powinności poza ewentualnym przyjemnym spędzeniem przy niej czasu. Nie jestem więc kompetentnym czytelnikiem. Zrozumiałam i mogłabym się tu wycofać. Cóż, kiedy zobowiązanie. I jednak ciekawość. No i co tu kryć – Maślanek umie wciągnąć.
Miejsce akcji
Ach, osiedle strzeżone. Ci spoza niego spoglądają z mieszaniną zazdrości i niechęci w kierunku uprzywilejowanych. Tam mieszkają ci, którym się „udało”. Takie czasy, sukces finansowy wyznacza miejsce w hierarchii, ot, kapitalizm. Ci spoza uprzywilejowanego kręgu mogą pocieszać się myślą o tym, że ceną za sukces finansowy, jest zapewne ruina osobistego życia. A jak pod tym względem u Jarosława Maślanka? Spójrzcie na tytuł, on mówi przecież wszystko.
Bohaterowie
Wszystko zdaje się potwierdzać nadzieje zawistników. Tuwimowskie „w strasznych mieszkaniach strasznie mieszkają straszni mieszczanie” miałam cały czas gdzieś z tyłu głowy, choć to przecież nie mieszczanie już, a... kto właściwie? Czy można jednym słowem zdefiniować klasę społeczną mieszkańców strzeżonych osiedli? To zbieranina, którą łączy jedynie przypadkowy fakt miejsca zamieszkania, poza tym nic. Dlatego nie ma też między nimi żadnej więzi, są dla siebie anonimowi. Przynajmniej pozornie.
Cała recenzja na stronie LATARNI MORSKIEJ