Wielopole - Wojciech Klęczar

wielopole 2016

Autorka recenzji: Irmina Kosmala

 

 

DUCHOWE ITINERARIUM, CZYLI HISTORIA (NIE)BYTU

 

Wytwarzam martwy czas, głębokimi haustami łykam czad stawania się.

                                                                                    Emil Cioran

 

To pewne, że aby zaczerpnąć inspirację do pisania, zawody barmana czy fryzjerki są najatrakcyjniejszymi do podsłuchania tysiąca opowieści o miłości, nienawiści (porzuceniu, oddaleniu, złudzie, uwiedzeniu, goryczy, zabiciu, piciu…). To przecież tu gotowe i raczej cierpkie historie aż się proszą o dalszy los. O to, by je raz pochwyciwszy, spamiętać na dłużej i ponieść dalej w formie refleksyjnej przypowieści czy surowej przestrogi.

Tylko, pomyślmy, która ze współczesnych fryzjerek potrafi być uwodzicielską Szeherezadą? Który z barmanów filozofem lub mentorem?

Nie wiem, czy Wojciech Klęczar był barmanem. Napisał jednak Wielopole, w którym pomieścił dziesięć opowiadań dotyczących raczej przypadkowych spotkań „za barem” z ludźmi, którym w życiu – uwaga: eufemizm – nie powiodło się.

Smutek  i frustracja – to główna para bohaterów zebranych opowieści. Najchętniej spotykają się, jak się rzekło, przy kieliszku, w knajpie o znamiennej nazwie Prokrastynacja. Gdy trafi się do tego podziemia, zionącego odorem przetrawionego alkoholu i wypalonych różnej maści fajek, czas nagle staje w miejscu, sprawy niecierpiące zwłoki wydają się nie mieć znaczenia, liczy się chwilowe zamroczenie (uśmierzenie) duchowej rozpaczy, spowodowanej życiową klęską, pechowym zbiegiem okoliczności, nieudacznictwem czy rozłąką.

A przecież początek był taki obiecujący. Ot, choćby historia Pawła: świetnie ukończone studia, ulubiona praca sekretarza uznanego profesora polonistyki, zjazd genewski, wiara w sukces… i raptem Alzheimer profesora sprawił, że trzydziestolatek utracił intratną posadę i wylądował na londyńskim zmywaku. Zgubiły go potem używki i brak wiary. Pokrewna historia dotyczy Radka, staczającego się doktoranta psychologii, który dostał od losu szansę wyrwania się z „niebycia”. Zaproszony na naukową konferencję do Paryża, miał wygłosić odczyt, jednak stare pociągi alkoholowe wzięły górę i tak ważną do zaistnienia w świecie nauki konferencję przespał. Ogołocony z pieniędzy, znalazł pracę jako pomywacz w pobliskim barze. Jakiś czas potem awansował na kelnera.

 

Cała recenzja na stronie LATARNI MORSKIEJ