Złodziejka głosu - Kalina Kowalska
Autorka recenzji: Gabrysia Malinowska
Nowy, czwarty zbiór wierszy Kaliny Kowalskiej zatytułowany „Złodziejka głosu” jest propozycją dla tzw. czytelników wymagających, którzy w poezji nie szukają wyłącznie uniesień emocjonalnych i krasomówstwa, lecz pogłębionej refleksji i rzetelnego warsztatu literackiego. Tomik wychodzi naprzeciw tym oczekiwaniom.
Rozdział pierwszy – „Epizody” – zawiera liczne utwory odwołujące się „podskórnie” do poezji samej w sobie (m. in. „Sedno”, „Powiedziane”, „Złota myśl”, „Wiersz kicz kicz”, „Myszeńce”, „Karmazynowy bóg”). Towarzyszą im wiersze mówiące o trudnych relacjach, jakie zachodzą między ludźmi, zarówno w kontekście przeżyć osobistych („Bogi odwrotne”, „Fatum”, „Morza żółte, szum, kalendarze”, „Big Bang”), jak i doświadczeń społecznych („Krzyk”, „To wszystko”).
W drugim rozdziale – noszącym tytuł „Refreny” – dominuje liryka nostalgiczna, dotykająca problemów samotności i przemijania (m. in. „Ciebie pełna”, „Klangor”, „Crusoe”, „Słoje drzewne”, „Tautologie”, „Grawer”). Znajdują się tu również trzy utwory z imiennymi dedykacjami („Raz, dwa, trzy biała pani…”, „Twój wiersz”, „Tajemni”) oraz wiersze zawierające odniesienia do symboliki biblijnej i religijnej („Sza”, „Apokalipsa”, „Kołysanka dla Judasza”, „List stamtąd”).
W ostatnim rozdziale Kalina Kowalska umieściła dwa odrębne cykle wierszy. Pierwszy z nich to rodzaj poetyckiego sprawozdania z osobistych spotkań i rozmów z mieszkańcami hospicjum. Poruszające wiersze, które dotykają całej gamy uczuć związanych z cierpieniem i umieraniem. Próbują oswoić pierwotny, ludzki lęk przed śmiercią i przez jej pryzmat ukazać sens życia.
Na drugi cykl składa się dziesięć wierszy skierowanych ku poezji Edwarda Stachury. W formie zewnętrznej przypominają liryczną korespondencję poetki i poety. W ujęciu historycznym, rzecz jasna, fikcyjną. W ujęciu literackim – ponadczasową i poetycko frapującą.