Utwór o Matce i Ojczyźnie - Bożena Keff
Szczupła rzecz Bożeny Umińskiej Keff – poetki, pisarki, eseistki, publicystki – Utwór o Matce i Ojczyźnie to książka, której siłą jest oryginalność, zarówno pod względem formy, jak i języka. Izabela Filipiak i Maria Janion w posłowi, które wieńczy Utwór... wskazują na związek z oratorium i operą. Niestety, niefrasobliwość pióra autorki „Razem Osobno”, sprawia, że trudno przyporządkować jej ostatnią książkę do jakiegoś gatunku literackiego. Wyrasta ona z fascynacji romantyczną wizją stosunków między Matką, Córką i Narodem.
Dostrzec można paralelę między historią opisaną przez Keff a komiksem Arta Spiegelmana „Maus. Opowieść ocalałego”. Związek między nimi jest dość prosty – otóż zarówno niemiecki rysownik, jak i polska eseistka sytuują się w tej samej sferze mówienia o trudnej sytuacji Żydów podczas drugiej wojny światowej. Ich głos nie przypomina łzawej lamentacji poturbowanych ofiar Holocaustu, ale odwołuje się do jeszcze trudniejszego zagadnienia, mianowicie do jatki, którą musi stoczyć dziecko, mające świadomość tragedii swoich rodziców. Wbrew pozorom nie jest to walka o pamięć, utrwalanie wspomnień, a raczej o wykorzenienie dojmującego doświadczenia, które wcale nie było udziałem potomka.
Umińska kreuje dwie bohaterki – Matkę i Córkę. Pierwsza z nich jest ofiarą Holocaustu, umartwiającą się na chwałę wspomnień, która „przyjmuje postawę mesjanistyczną w sensie wywyższenia się przez cierpienie”. Już na wstępie dowiadujemy się, że dzieje udręki matki są permanentne i zasadne - „odwieczne dzieje jej cierpienia, co do którego nie ma wątpliwości”. O dziwo – cytat ten jest fragmentem wypowiedzi chóru (Umińska niekiedy odwołuje się do tragedii greckiej, w której istotną rolę odgrywał chór). Niepokojący wydaje się także przyczynek do spłodzenia dziecka - „ porodziła dziecko./ Aby mieć rodzinę, aby nie być samą,/ dziecko jest zawsze swojej Matki Dzieckiem”. Narratorka zaznacza w zasadzie niepodważalną (jej zdaniem) prawdę o przywiązaniu Matki do Dziecka, które – jak tylko można przypuszczać – wynika w tym przypadku z usilnej potrzeby bliskości, ułatwiającej samookreślenie. Egoistyczne bodźce uwypukla także passus, w którym Matka odwołując się do archetypicznego przywileju posiadania potomstwa - „Będąc Matką kobieta nie zgubi się w świecie/ i zyska nową tożsamość”. Rozczarowanie faktem posiadania dziecka pojawia się tuż po porodzie, kiedy to dzięki omówieniu - „kosmaty jakiś strzęp wrzeszczący”, krytycznie odnosi się do dziecka, a macierzyństwo traktuje jako przykrą powinność - „muszę to trzymać”.
Wystosowane przez Matkę obelgi nie pozostają bez echa. Już kilkanaście lat później z „bagien Misisipi” w tonie odwetu, przemówi Usia – jej córka - „zostawcie ją samej sobie”. Niestety latorośl niezbyt długo będzie skora do kolejnych, kontestatorskich przemówień i kierując się infantylną miłością do Matki, ulegnie jej. Poświęcenie Rodzicielce można traktować jako czyn w zgodny z archetypicznym wzorcem córki kochającej. Niestety, miłość ta nie zostanie doceniona, bo Matka – jako ofiara Holocaustu – nie może kochać, a jedynie przelewać na bliską jej osobę nienawiść. Pomijając kilka kwestii, to chyba najpoważniejsza i dezorganizująca życie potomnych konsekwencja całopalenia. Wkrótce pokoleniowy rozdźwięk pojawi się nie tylko na płaszczyźnie ideowej, ale także i językowej. Świadczy o tym fragment rozdziału „Korzenie Matki są w pramicie”, kiedy to rozeźlona Usia powie - „Pierdol się hieno! Ja czytam co innego, co innego oglądam, czego innego słucham!”.
Utwór o Matce i Ojczyźnie jest zapisem traumy, która realizuje się dopiero w kolejnych pokoleniach. Nosicielką bolączek Matki, staje się – zupełnie nieświadomie – Córka. O dziwo, to Matka „zagarnia całą przestrzeń narracyjną”, nie pozwala Usi zabrać głosu, być może bojąc się, że zamanifestuje ona swój sprzeciw. Deprecjonowanie dziecka odbywa się także w kwestii imienia. Matka wybiera najprostsze rozwiązania, przyzywając córkę Usia. Taka forma jest skróconą wersją mitologicznej „Kory”, która ze względy na postępujący proces infantylizacji przepoczwarzyła się w „Korusię”. Na uwagę zyskuje także forma czasu teraźniejszego, którym posługuje się Matka przy okazji odwoływania się do wydarzeń przysparzających jej cierpienia. Podkreśla to ich żywotność, a także wpływ na formowanie się świadomości bohaterki.
Nie bez kozery w tytule książki nie figuruje postać córki. Otóż dwa pojęcia – Matki i Ojczyzny się zespalają, są płaszczyzną, na której funkcjonuje Usia. W nazwie pojawia się jeszcze jedna nieścisłość, mianowicie zgodnie z romantyczną tradycją, która traktowała ojczyznę jako najbliższą wartość każdego człowieka, a więc niejednokrotnie utożsamiała ją z matką. Bożena Umińska przekornie rozdziela te dwie wartości, co nie znajduje odzwierciedlenia w jej literackiej wypowiedzi.
Utwór o Matce i Ojczyźnie to wielopoziomowa i wzruszająca opowieść o doświadczeniu Holocaustu. Autorka „Postaci z cienia. Portretów Żydówek w polskiej literaturze od końca XX wieku do 1939 roku” odnalazła bardzo specyficzną formę do mówienia o doświadczeniach zagłady – przefiltrowany przez pryzmat relacji między matką i córką problem eksterminacji, ukazuje swoją niemożność wyzwolenia się z przeszłości, ale także mówi o tym, że historia atakuje intymność i dzieli na mocniejszych i słabszych.
Damian Gajda