Baltazar - Sławomir Mrożek
Nazywam się Sławomir Mrożek, ale na skutek okoliczności, które zaszły w moim życiu cztery lata temu, moje nowe nazwisko będzie znacznie krótsze: Baltazar.
Dnia 15 maja 2002 roku przeżyłem udar mózgu, którego wynikiem była afazja. Afazja jest to częściowa lub całkowita utrata zdolności posługiwania się językiem, spowodowana uszkodzeniem niektórych struktur mózgowych*.
Książka Baltazar jest wynikiem terapii, jaką zaproponowała pisarzowi logopeda Beata Mikołajko, w celu podjęcia próby powrotu do pracy.
W pierwszej części autobiografii Mrożek powiedzie nas do Meksyku, aby przypomnieć sobie i nam o tym, co się działo przez sześć lat jego życia (lata 1990-1996), a co wcześniej opisał w Dzienniku powrotu. Druga część to już skrupulatny opis czasu dzieciństwa aż do wyjazdu z Polski (do 1963 r.).
Baltazar oprowadza nas po jego wczesnym Krakowie, wyobcowanym domu rodzinnym. Brak rodzicielskiej miłości (nieudane pożycie małżeńskie, wczesna śmierć matki) doprowadza do tego, że mały Sławek staje się introwertykiem. Ucieka w „lepszy świat” książek, baśni, legend i opowiadań. Mnóstwo czyta, często przy skąpym świetle, co przyczynia się do systematycznego niszczenia wzroku. Jednak dzięki swemu oczytaniu, już w wieku dwudziestu lat stanie się samodzielnym mężczyzną: rysownikiem, recenzentem, felietonistą, piszącym do ogólnopolskich gazet. W Krakowie, w roku 1950, nagle wychynąć z nicości, mając zaledwie dwadzieścia lat… I to gdzie! W „Przekroju”, w piśmie, które już wtedy było uważane za najpopularniejsze w Polsce**.
Następnie Mrożek podejmie pracę w „Dzienniku Polskim” i „Życiu Literackim”. Spod jego pióra wyjdą wówczas pierwsze opowiadania, powieści i sztuki teatralne.
Podróże do Rosji, Francji, Austrii, Węgier, Stanów Zjednoczonych sprawią, że zapragnie mieszkać wszędzie, byle nie w Polsce. To tu, przychodząc na świat w 1930 r., przeżył czas drugiej wojny światowej oraz ciężkie lata PRL-u: wszechobecnej cenzury, donosicielstwa, podporządkowania systemowi i represji. Legitymacja PZPR niewątpliwie ułatwi mu zagraniczne wyjazdy. Znając dobrze kilka języków, będzie potrafił odnaleźć się praktycznie w każdym odwiedzonym państwie.
I gdy już odnajdzie swoją Itakę w Meksyku, niespodziewanie „na pomoc” przyjdzie mu afazja. Podziałała na mnie jak samobójstwo, które się nie udało, ale pozostawiło nieznaczne ślady i nie można już ich usunąć. Ale ja, zmieniając nazwisko i podpisując się „Baltazar”, przyznaję się otwarcie do niedoskonałości. Odtąd nie można mnie chwalić ani ganić za nic, co napisałem przed afazją, ponieważ tamten człowiek nie istnieje***.
Według mnie Baltazar jest książką zwycięską, choć smutną. Pisarz udowodnił, że pamięć można wskrzesić z martwych, jednak za najwyższą cenę: siebie samego.
Irmina Kosmala
----------------------------------------------------------
* Tekst zaznaczony kursywą pochodzi z książki Sł. Mrożka, Baltazar. Autobiografia, Warszawa 2006.
** str. 150.
*** str. 248.