Radość życia - Roma Ligocka
Autorka recenzji: Irmina Kosmala
Radość życia, czyli cały ten lęk
Ból istnienia? Ból codzienny – nóg, karku, ramion… Czasem ból zęba (…). Zwyczajny ból – codzienność, życie…
Roma Ligocka
Każdy rzemieślnik słowa, któremu zależy na ćwiczeniu w pisarskim warsztacie, w pewnym momencie swej twórczej drogi odkrywa gatunek czy styl, w którym czuje się najlepiej. Roma Ligocka, podobnie jak Manuela Gretkowska, najlepiej czuje się w pisaniu diariusza z życia codziennego. Z tym, że – w przeciwieństwie do autorki „Namiętnika”, nie skandalizuje. Swą prozę woli za to inkrustować własnymi obrazkami, najczęściej przedstawiającymi ludzi. Trzeba nam bowiem wiedzieć, że Roma Ligocka ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie. Ta prestiżowa uczelnia dała jej zawód scenografa oraz otworzyła spojrzenie na piękno i niezwykłość tego świata.
Najnowszą książkę autorki „Dziewczynki w czerwonym płaszczyku” czyta się jednym tchem. Dosłownie. Dzięki przyzwoleniu bohaterki-narratorki i autorki w jednym, wkraczamy w jej codzienny pochód ku poznawaniu/odkrywaniu świata, ludzi, ale przede wszystkim jednak siebie. Jesteśmy świadkami doskonalenia się bohaterki w coraz to nowych dziedzinach, odkrywania swej samodzielności, kreatywności, odwagi w trudnym, bo bardzo dojrzałym okresie życia, który niestety coraz częściej „nie sprzęga” z duchem jak dotąd, a uwiera i dopomina, by się zatrzymać, przyjrzeć sobie i najbliższym uważniej, dokonać bilansu zysków i strat przyjaźni, miłości, uciech…
Tytułowa „Radość życia” to oczywiście oksymoron. W niniejszej książce odnajdziemy mnóstwo smutku, goryczy, żalu, nawet gniewu na siebie samą, że dała się nabrać, wbić w pewne role, by zyskać prestiżowe stanowisko i pieniądze.
Autorka z nostalgią powraca do lat młodości, bo ów pamiętnik Romy to również rodzaj wehikułu czasu, przenoszącego ją w różne czasoprzestrzenie. Odkopuje stamtąd marzenie, by zawodowo uprawiać taniec na lodzie. Niestety, ze względu na drobną budowę ciała oraz częste zachorowania, musiała to pragnienie porzucić.
Dziś, gdy jest już „kobietą w pełni”, odczuwa, że jest „w pustce”. Choć nie uważa się za osobę sławną, przykuwa spojrzenia innych, pragnących nawiązać z nią dialog, podzielić wrażeniami z przeczytanych książek spisanych jej ręką. Wówczas czuje się „atakowana” czy „napastowana” słownie, nie chce być niemiła, wchodzi więc w rolę i odgrywa radość z przypadkowego spotkania i rozpoznania, gdy tymczasem marzy o spokoju i ciszy.
Podczas dalekich samotnych podróży – nawet tych wigilijnych – zamiast błogiej i wymarzonej ciszy - znienacka napastują ją również własne wątpliwości natury filozoficznej: „Skąd wiem, kiedy jestem sobą? Czy jestem sobą wtedy, kiedy myślę, że jestem sobą? (87).
Jestem? Żyję?
Może mnie nie ma? Jestem powietrzem.
Czy naprawdę byłam na tej ulicy, na tej plaży, pod tym drzewem? I skąd to wiem, jeśli nie spotkałam nikogo i nikt mnie tam nie widział?” (s.102). Wniosek jest zatem prosty: by wiedzieć, że się istnieje, potrzeba jest jednak drugiego człowieka, który o mnie zaświadczy, rozpozna, zrozumie i nazwie.
I rzeczywiście cały czas pomiędzy stronami wyczuwamy ten narastający puls w stronę drugiego człowieka. Tego Człowieka. „Jak powiedzieć: kochaj mnie, bo boję się śmierci i tylko ty możesz oddalić ten lęk? To, co najważniejsze, najłatwiej jest ukryć” (s. 179).
Wiele różnych splotów intymnych, pięknych, ale i również bolesnych myśli znajdziemy w tej książce. Roma opowie o emigrantach z Polski do Austrii i pomocy znajomym Żydom w lroku 1969, o przyjacielu Tadeuszu Łomnickim, który umarł na scenie, o prof. Gadaczu i Tischnerze i zachwycie nad erudycją obojga, o swych grzechach , o gotowaniu paelli z synem. W końcu o zgodzie na drugiego człowieka. I jeszcze, niezwykle przejmująco, o swej ciotce Sabinie – siostrze mamy, która zginęła w Oświęcimiu w chwili wyzwolenia go przez Rosjan w styczniu 1945 r., a z którą czuje się w jakiś metafizyczny sposób związana, połączona. Jakby Sabina inkarnowała w ciało naszej pisarki i wiodła jej dalsze życie.
Ile w naszej bohaterce pustki, a ile pełni i które z oblicz jej księżycowego usposobienia przeważa szalę? Zachęcam do lektury.