Ciemność - Josef Karika

Ciemnosc2020.jpg

Autor recenzji: Erich Zann

 

 


Walka na śmierć i życie z własnymi demonami

 

Ciemność to moja trzecia książka Jozefa, a nasza relacja autor-czytelnik, jest niezwykle burzliwa.

„Strach” uważam za najsłabszą jego książkę, z totalnie niewykorzystanym potencjałem, z finałem który woła o pomstę do nieba, i jest dla mnie sztandarowym przykładem problemów z zakończeniem (jakkolwiek to brzmi). „Szczelina” podobała mi się już dużo bardziej – to zupełnie inny rodzaj grozy, ale ja uwielbiam książki dziejące się w górach, a jak jeszcze jest zima, to już petarda. W „Szczelinie” zimy się tylko przewijały, ale już w najnowszym dziecku Jozefa – „Ciemności” – zima jest jednym z głównych bohaterów. A nawet przeciwników.

Pewien scenarzysta serialowy, wybiera się do odludnego miejsca w górach, aby tam, w zaciszu małego domku, który należy do jego rodziny od wielu lat, i w którym spędzał ferie i wakacje jako dzieciak, odpocząć od stresu, zarówno tego zawodowego, jak i rodzinnego, ponieważ od wielu miesięcy, nie może się dogadać ze swoją żoną, Natalią. Sytuacja w domu jest mocno napięta, awantury i kuksańce słowne to norma, małżonkowie śpią oddzielnie i generalnie napisać, że atmosfera jest gęsta jak ubita śmietana – to nic nie napisać.

Jest okres świąteczny, więc to idealna pora, żeby nie natknąć się na turystów, którzy raczej spędzają Boże Narodzenie w gronie rodziny, zaciszu domów i cieple wydobywającym się w kominków. Czy może być coś lepszego niż spokojna okolica, skąpana w ostrych promieniach zimowego słońca, kiedy wokół ciebie strzelają w nieboskłon majestatyczne ośnieżone szczyty górskie, każdy krok w białym puchu oddala cię od zgiełku miasta i problemów, a śpiew ptaków zapowiada szybko zapadający zmierzch?

Ogień w kominku, skrzypiące od mrozu drzewa i belki, z których zrobiony jest domek, cisza, brak zasięgu telefonu i internetu – no po prostu świąteczna idylla. Tak to sobie właśnie wyobrażał nasz bohater, i właściwie niewiele się pomylił – oprócz tego, że te wszystkie przepiękne i z pozoru spokojne okoliczności przyrody, w pewnych konkretnych sytuacjach, mogą się obrócić o 180 stopni i stać się ogromnymi problemami, dla samotnego, zmęczonego, chorego lub przerażonego człowieka…

„Ciemność” to tak naprawdę studium strachu. To zabawa psychologią, to nurzanie się w odmętach koszmarów, snów na jawie, błądzenie po zakamarkach mrocznych wspomnień, retrospekcji czy wyobrażeń…a to wszystko bonusowo okraszone jest kompletną ciemnością, która otacza bohatera ze wszystkich stron, i ma przeogromny wpływ na wszystkie sytuacje i rzeczy jakie się mu przydarzają na kartach książki. A jest tego naprawdę sporo.

Bardzo podoba mi się takie podejście autora do kwestii grozy i przerażania czytelnika. Widać, że Karika się rozwija, zarówno literacko tak jak i jako człowiek. Książka jest fajnie przemyślana i dopracowana, a autor lawiruje pomiędzy rzeczywistością a marami sennymi. Takie zabiegi są też dość wygodne, bo pewne rzeczy można nimi wytłumaczyć, ale nie traktuję tego jako zarzut, a raczej jako „pisarskie cwaniactwo”, które fajnie uzupełnia całą historię.

Wraz z poznawaniem przez czytelnika naszego bohatera, który „odpoczywa” w górach, kilka razy zmieni się nam podejście do niego i jego zachowań. To bardzo fajna rzecz, bo książka staje się przez to dużo ciekawsza, nieliniowa, i opinia o danej osobie, wcale nie musi być od początku do końca taka sama.

Nie wiem czy autor jest fanem pewnego aktora i filmu, ale jak przeczytacie i ogarniacie w miarę kinematografię, coś ciekawego rzuci wam się w oczy.

Finał „Ciemności” to jakby dwie odrębne ścieżki, jedna z nich oczywista i jeśli nią pójdziemy, to ja się nie zgadzam z ilością „wrażeń” jakie przeżył nasz bohater – tutaj jest trochę przegięcie. Ale jeśli pójdziemy drugą ścieżką, tą nazwijmy to na potrzeby recenzji „psychologiczną”, którą ja zresztą sam wolę podążać, bo jest zdecydowanie ciekawsza i wynosi nam grozę z książki na nowy poziom, w tym wypadku, zakończenie powieści jest fenomenalne. Powiem szczerze, że trochę bałem się, w którą stronę to pójdzie, chociaż domyśliłem się również pewnych bardzo znaczących rzeczy, które miały bezpośredni wpływ na tak naprawdę wszelkie późniejsze działania bohatera książki i na sam finał jego zmagań z ciemnością i przenikliwym zimnem górskiego lasu. Ale wyszło dobrze, ja to łykam, myślę, że wam też się spodoba, o ile nie będziecie trwali na siłę przy realizmie książki jako całości.

Namotałem się okrutnie i nie wiem czy coś z tego zrozumiecie, ale bardzo ciężko jest coś o „Ciemności” napisać, nie zdradzając srogiego spojlera, który już lawinowo odkryje wszystkie tajemnice i strachy, które czają się w najnowszej powieści Jozefa Kariki.

Ja książkę jak najbardziej polecam, bo to ciekawe spojrzenie na grozę, nic nie jest tu oczywiste i dane raz na zawsze, a liczba fabularnych zakrętów, może przyprawić o zawrót głowy. Nie mamy tutaj wielu potworów, nie mamy duchów ani cystern krwi, ale mamy coś zawoalowanego, coś co kryje się w umyśle, chowa za drzewami, widzi każdy nasz ruch i na podstawie tego, wykonuje swoje. Coś nieuchwytnego i nieznanego, ale właśnie przez to dużo bardziej przerażającego...

 

 

-------------------

więcej na: lubimyczytac.pl