Kroniki literackie prowincji - Witold Banach
Autorka recenzji: Marta Wawrzyńska
ZAMIAST POWIEŚCI
"Kroniki literackie prowincji" Witolda Banacha to dzieło wielowarstwowe, forma bardziej pojemna łacząca różne dziedziny wiedzy: historie, literaturę, kulturę, socjologię, geografię humanistyczną i antropologię miejsca. Książkę można polecić tym czytelnikom, którzy czują się znudzeni albo zmęczeni literacką fikcją - światem przedstawionym nieprawdziwie i sztucznie. Z pewnością jej lektura będzie inspirująca dla wielbicieli twórczości diarystycznej, pamiętnikarskiej i wspomnieniowej. Przede wszystkim jednak "Kroniki" powinny ożywić czytelnictwo wśród mieszkańców Ostrowa Wielkopolskiego, gdyż opowiadają o ich małej ojczyźnie - począwszy od XVIII do współczesności (czyli od wzmianki o Ostrowie w pamiętniku księżnej Luizy Radziwłłowej z Hohenzollernów w 1797 roku do wydania katalogu wystawy grafiki ukraińskiej z wierszem Jurija Andruchowycza).
Witold Banach - dyrektor Muzeum Miasta Ostrowa - większość swego życia poświęcił rodzinnemu miejscu, obserwując je i opisując w kontekstach polskiej i europejskiej historii. Dzieje Ostrowa ukazał poprzez biografie osób związanych z tą miejscowością (głównie przedstawicieli świata literatury i kultury) - dowodząc, że ci, o których zapomnieliśmy (czasami nazbyt łatwo), mogą okazać się z jakiegoś powodu dla nas ważni - na przykład dla naszego rozwoju duchowego. Zasługują więc na to, by przetrwać w naszej świadomości.
W specyficzny i wyjątkowy sposób pamięta o nich prowincjonalne miasto - gdzie pamięć inaczej funkcjonuje - na zupełnie innych zasadach niż "na górze". Zdawał sobie z tego sprawę (między innymi) Jarosław Iwaszkiewicz - wielbiciel małych miasteczek - który przyjechał do Ostrowa, by walczyć z bolszewikami (zgłosił się do ostrowskiego garnizonu jako ochotnik). Iwaszkiewicz zauważył, że w prowincjonalnym świecie liczą się okruchy historii, szczegóły pozornie nieistotne, budujące jednak tożsamość miejsca. W "Listach do Felicji" pisał:
Trzeba się zagłębić jak ja w małe miasteczko, leżące dzisiaj poza utartymi szlakami (...) Widzisz, tutaj się lepiej i szerzej pamięta. I może właśnie w takich małych miasteczkach (...) dotkliwszą pamięcią żyje sława tych, co pomarli (...) Ich chwała zamienia się w legendę.
Autor "Kronik literackich prowincji" barwnie i zajmująco kreśli jednostkowe losy ponad trzydziestu osób - przemawiają do nas wyrazistymi, niebanalnymi sylwetkami - i, co ważne, przynoszą z sobą bagaż informacji o dziejach Ostrowa, architekturze, realiach życia codziennego, obyczajach, wzorcach zachowań.
W biografii niektórych z nich radziwiłłowskie miasto odegrało wyjątkową rolę - stało się elementem prywatnej mitologii i zaistniało w twórczości. Dla innych było niewiele znaczącym epizodem.
Juliusz Słowacki i Zygmunt Krasiński bawili tu chwilę tylko - przejazdem. Zaledwie dotknęli tego miejsca. To drobne zdarzenie przekształciło się w lokalny mit (podobnie zresztą jak krótka wizyta Fryderyka Chopina).
Natomiast dla Lea Hirscha (autora zapewne pierwszej powieści o tym mieście), Edzarda Schapera, Jadwigi Żylińskiej i Wojciecha Bąka - to miejsce rodzinne - na zawsze bliskie i stale wspominane (miejsce kształtowania się i utrwalania archetypów).
Wśród postaci opisanych w "Kronikach" chyba najbardziej malowniczą osobowością, przywołaną z mroków niepamięci, jest Roman Zmorski - poeta romantyczny, tajny emisariusz i agent księcia Adama Czartoryskiego w Konstantynopolu i Serbii - nie stronił od niebezpiecznych przygód i ryzyka. W Ostrowie został aresztowany przez policję pruską. Jego życiorys to doskonały temat na powieść historyczną w stylu utworów Waltera Scotta.
Prawdziwie legendarnym zdarzeniem stało się jednak aresztowanie innej osoby - arcybiskupa Mieczysława Ledóchowskiego, który był swego czasu bardzo popularny - mieszkańcy uczcili go pomnikiem przed Konkatedrą świętego Stanisława.
Witold Banach - dziejopis rozmiłowany w swojej małej ojczyźnie (choć niebezkrytyczny) odnotowuje wszelkie odnoszące się do historii miasta, wydawałoby się, nieistotne szczegóły. W swojej badawczej pasji stara się nie przeoczyć żadnego pamiętnika, notatki, dziennika, najmniejszej wzmianki w prasie, listach czy życiorysach. Dzięki takiej skrupulatnej pracy zyskuje prawdziwe wtajemniczenie w przestrzeń swojego miejsca zamieszkania. Jego "Kroniki" - doskonały przewodnik po mieście żywej pamięci - odkrywają rzeczy zaskakujące, na przykład o pradziadku Johna Maxwella Coetzee`ego (noblisty z 2003 roku) - Baltazarze Dubielu, który w Ostrowie przyjął chrzest, a później uczył się tutaj przez siedem lat w ewangelickiej szkole.
Czytelnicy "Kronik literackich prowincji" z pewnością zauważą, iż prowincjonalność Ostrowa, wielokrotnie w książce podkreślana, nie jest tak oczywista, jak by się to mogło pozornie wydawać. Witold Banach pokazuje, jak stapia się ona z wielkim światem (głównie na poziomie świadomości) i jak losy niegdysiejszych mieszkańców Ostrowa uniwersalizują się i zamieniają w ciekawy temat literacki. Autorowi nie zależy na pełnym obiektywiźmie - ujawnia własny sposób widzenia miasta i przedstawionych ludzi - nie szczędzi im nieraz przykrych uwag (nie wszystkim czytelnikom musi się to koniecznie podobać). Dopuszcza też swoich bohaterów do głosu, nie koryguje ich pomyłek świadczących o zagubieniu w czasie, co przynosi niekiedy bardzo ciekawe literackie efekty. Mówi również o sobie, o swoim dzieciństwie, przedstawia biograficzne losy swojej rodziny. Dużą sympatię wzbudza ciotka autora Zosia i jej "Dzienniczek".
Chociaż ostrowski historyk prezentuje doskonały warsztat dokumentalisty, nie ukrywa swoich zmagań z przeszłością - z brakiem odpowiednich świadectw, informacji źródłowych, opracowań. Wyraża niejednokrotnie żal, iż nie zdążył z kimś porozmawiać, zapytać o to, co istotne - jak chociażby wybitnego teatrologa, pochodzącego z Ostrowa, profesora Józefa Szczublewskiego.
Sam przyznaje, że czasami musiał odwołać się do własnej inwencji twórczej i wyobraźni, by uzupełnić luki w rzeczywistości dokumentalnej. Można odnieść wrażenie, iż "Kroniki", czyli "historie prawdziwe, prawdopodobne, prawie zmyślone", były pisane "zamiast powieści", do której (jak do worka) można powrzucać różne formy narracji, łącząc kreację literacką z faktami.
Mimo chronologicznego układu zdarzeń - jak na prawdziwy latopis przystało - poszczególne rozdziały uzupełniają się i dopowiadają. Tworzą spójną całość - przemyślaną i niekiedy zaskakującą (na przykład nieoczekiwanymi powrotami do pewnych - wydawałoby się - zakończonych spraw, tematów).
Trzeba jednak pamiętać, że "Kroniki literackie prowincji" to przede wszystkim rezultat wnikliwych studiów nad Ostrowem jako miejscem (auto)biograficznym, nad jego literackimi reprezentacjami oraz własna wizja osobistego terytorium, w której prowincjonalność staje się centrum świata.
Witold Banach oprowadza nas z podziwu godną erudycją po mieście przeszłości i zarazem po różnych, związanych z nią, obszarach literatury. Pokazuje także Ostrów współczesny jako ważne miejsce na mapie kulturalnej, znane choćby z Międzynarodowego Biennale Małej Formy Graficznej i Ekslibrisu oraz słynnego festiwalu "Wszystko jest poezją".
Ostrów Wielkopolski wpisuje się zawsze w to, co aktualnie w naszej kulturze jest istotne i ciekawe - taki obraz prowincjonalności, ukazany w "Kronikach", będzie dla niejednego czytelnika niespodzianką. Może również wzruszyć.
--------------------------------------------------------
Witold Banach, Kroniki literackie prowincji, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań-Ostrów Wielkopolski 2016.