Blizny - Dagmara Kacperowska
Autor recenzji: Igor Frender
DAGMARA TRAFIA W SEDNO
Z pierwszą książką Dagmary– używam tego słowa z pełną świadomością (nie ością), bo jest to książka, a nie tomik wierszy – zaznajomiłem się na tzw. targu dobra. Spośród kilkudziesięciu tomików (tego słowa również używam świadomie, choć w wannie jest gorąca woda, ale nic nie było pite), które próbowałem czytać, w końcu, zrezygnowany, chwyciłem nieco leżącą z boku książkę Dagmary. I co? A no znowu nic? Nic z tych rzeczy. Najpierw zamilkłem, potem nie dowierzałem – czytałem po kilka razy wiersz za wierszem. Już mnie na tym targu nie było! Aż w końcu wykrzyknąłem, pełen zachwytu (kilka osób przestraszyłem), że te wiersze są rewelacyjne. Kupiłem, schowałem do plecaka i wyruszyłem w podróż.
Drugą książkę Dagmary dostałem już z autografem, a świadomy tego, co mnie czeka, przeczytałem. I co? A no to!
Pada, ciągle pada, a my bez parasola. Całkiem mokrzy, nagle odkrywamy, że ten deszcz jest ciepły, wręcz przyjemny. Potem pojawia się słońce, choć rzeczywistość pozostaje gorzka – nie jak wódka, lecz jak gorzka czekolada. Albo się ją lubi, albo nie. Na pewno jest wyjątkowa, bez dwóch zdań – tak jak poezja Dagmary, która przemawia do mnie, szepcząc subtelnie do ucha, a jednocześnie zaskakuje celnymi spostrzeżeniami. Każdy szczegół w jej wierszach wpisuje się idealnie, tworząc wiarygodną, niezwykle przemyślaną kompozycję. Ironia i bunt są wyważone z mistrzowską precyzją. Tyka tu mistrzowski zegar!
Ale wystarczy już tej "akademickości", bo wódka się rozmrozi, a ciepłej pić nie damy rady. Szkoda jednak tracić taki trunek przy tak cudownej książce, więc zachowajcie trzeźwość.
Wiem, że Dagmara maluje, a jej wiersze przypominają ruchome obrazy – poruszające, pełne emocji i doskonale przemyślane. Niezwykle oryginalna, uderza celnością swoich spostrzeżeń, która osłabia, obnaża ludzką słabość. Człowiek staje się bezbronny, ulega pokusom, licząc na cuda, albo ucieka w wiarę. Prawda zawarta w jej słowach jest jak wycieraczka – dlatego zdejmujcie buty! Oczyśćcie umysł i zadzwońcie. A potem czytajcie wiersze Dagmary do woli. Tu człowiek jednoczy się z samym sobą i zostaje. Uspokaja się, choć podrażnione sumienie zmusza do działania, by stać się po prostu lepszym człowiekiem.
I widzicie? Już nie pada!
Nazwanie wierszy Dagmary kunsztowną poezją to jak trzymanie cukierka w papierku i tylko nim machanie – a to przecież nie o to chodzi. Trzeba spróbować tych wierszy, wchłonąć je w całości, zanurzyć się głęboko, by nasycić umysł koncepcjami, które poetka podaje bez zbędnych ozdobników. Tu nie ćwierkają ptaszki, nie słychać oklepanych metafor dopełniaczowych – mamy do czynienia z rzadko spotykaną precyzją.
Dagmara, kobieta pełna pasji, dzieli się z nami czymś wyjątkowym i prawdziwym. Nie męczy drobiazgami, nie kokietuje odbiorcy, lecz celnie go kłuje. Może to boleć, ale jest autentyczne, przeżyte – nie domaga się polubienia. To nie okruszek, lecz solidny kawałek chleba, który staje w gardle i wymaga popicia (czym – to już wasza sprawa, gorzka wódka się nada, choć słyszałem, że wino to lepszy wybór). Trafia w sedno, syci, ale nie przesyca. Jestem przekonany, że w tych wierszach działa żywy mechanizm, który nigdy się nie zacina. Pulsuje w głowie doskonałymi frazami, niemal dotykając naszej świadomości. Wywołuje dreszcze. Bez wątpienia te utwory was zachwycą, rzucą o ścianę, sponiewierają prawdą, wzbudzą respekt, a potem, gdy zaczniecie widzieć więcej, ze zrozumieniem przytulą.
Często mówi się o wypracowanej, niepowtarzalnej dykcji, co bywa nadużyciem, zwłaszcza w przypadku poetów-podrabiaczy. Ale nie w przypadku Dagmary. Dagmara pisze w sposób, który przywraca mi wiarę w poezję, choć wiem, że takie wiersze to zjawisko incydentalne, żeby nie powiedzieć: niepowtarzalne. A jednak "niepowtarzalne" to słowo, które leży bliżej prawdy. Dagmara jest perfekcjonistką, dlatego każdy jej wiersz to mistrzostwo. W jej sercu bije wrażliwość kobiety, która widzi zło tego świata i, co najważniejsze, nie ucieka przed nim! Nie zakłada różowych okularów, ale stara się z nim walczyć.
Z niecierpliwością czekam na trzecią książkę Dagmary, najlepiej z obrazem artystki na okładce. Niech poezja się leje, płynie, uderza w głowy, zmusza do refleksji i nie daje się zapomnieć. Niech żyje! Czytajcie, a znajdziecie dzieciństwo, młodość, starość...
Dagmaro, mamy to! Rozprostowuję palce i przybijamy piątkę, choć jest na szóstkę.