Ludzka rzecz - Paweł Potoroczyn
Autor recenzji: Zbigniew Masternak
Trylogia Pawła Potoroczyna
Twórczość literacka Pawła Potoroczyna stanowi zjawisko szczególne na mapie polskiej prozy XXI wieku. Autor, znany wcześniej przede wszystkim jako menedżer kultury i dyplomata, długo dojrzewał do roli pisarza – a gdy wreszcie zadebiutował, uczynił to powieścią, która od razu wzbudziła spore zainteresowanie. Ludzka rzecz, wydana w 2013 roku po kilkunastu latach pisania, była czymś więcej niż udanym debiutem – stanowiła początek projektu, który po latach rozrósł się w trylogię: kontynuacje A to było tak oraz Każdy, kiedyś zamykają całość i czynią z niej jedną z najbardziej oryginalnych prób literackiego opowiedzenia polskiego doświadczenia XX wieku.
Punktem wyjścia trylogii jest miejsce – fikcyjna wieś Piórkowo, leżąca na uboczu historii, a jednocześnie w jej samym centrum. To tutaj mieszają się języki, religie i tożsamości: katolicy i protestanci, Żydzi, Niemcy, Rosjanie, nawet Japończycy – wszyscy pojawiają się w opowieści, jakby autor chciał zasugerować, że Polska jest nie tyle monolitem, ile tyglem kultur i sprzecznych doświadczeń. Piórkowo pełni więc funkcję mikrokosmosu, w którym odbija się kondycja całej wspólnoty. To nie tylko sceneria, ale swoisty bohater zbiorowy, żyjący własnym rytmem, poddany siłom historii, a jednocześnie próbujący wciąż opowiadać siebie na nowo.
Pierwszy tom trylogii zaczyna się sceną pogrzebu Jasia Smyczka – postaci rubasznej, łajdackiej, a zarazem pełnej życia. Smyczek, niczym archetyp trickstera, staje się pretekstem do snucia wspomnień i dygresji. Narracja jest rozproszona, wielogłosowa, kalejdoskopowa – jakby Potoroczyn chciał uchwycić nie pojedynczą biografię, lecz cały pejzaż pamięci. To właśnie pamięć, a raczej sposób, w jaki wspólnota opowiada o swoich zmarłych, okazuje się fundamentem powieści.
Styl Ludzkiej rzeczy jest wyjątkowo ekspresyjny: pełen neologizmów, dosadnych zwrotów, mieszaniny języka filozoficznego i wiejskiej gwary. Autor bawi się słowem, ale też prowokuje – nie waha się zestawiać sacrum z profanum, wulgaryzmu z metafizyczną zadumą. Dzięki temu narracja przypomina niekiedy prozę iberoamerykańską, zwłaszcza Márqueza: rozciąga się na pokolenia, miesza realizm z groteską, codzienność z mitem. Nieprzypadkowo powieść porównywano do Stu lat samotności.
Jednak Ludzka rzecz to nie tylko barwna gawęda. To również diagnoza polskiej kondycji – pełnej sprzeczności, pęknięć, ale i niezwykłej żywotności. Potoroczyn stawia pytania o to, czym jest polskość, jak konstruuje się pamięć zbiorowa, i czy w ogóle możliwe jest jej uporządkowanie.
Drugi tom, wydany po dekadzie, kontynuuje i rozwija uniwersum Piórkowa. Śmierć Smyczka nie kończy opowieści, lecz otwiera ją na nowe perspektywy. Pojawiają się kolejne postaci: Kominek – rzeźbiarz i poeta, który upiera się przy tworzeniu wbrew ruinom, czy Wanda, kobieta zdolna prowadzić rozmowy ze świniami. Te figury, balansujące między groteską a metaforą, wskazują na niezwykłą odporność ludzkiej wyobraźni: nawet w chaosie i braku sensu pozostaje miejsce na twórczość, na język, na próbę opowiedzenia świata.
„A to było tak” to również powieść o przejściu. Bohaterowie przenoszą się z wiejskiego mikroświata do powojennej Warszawy, symbolicznej przestrzeni, w której tradycja ściera się z nowoczesnością, a indywidualne historie wchodzą w konflikt z historią pisaną przez państwo i ideologię. Motyw klucza wiolinowego – przewijający się w opowieści – sugeruje, że ciągłość pamięci i tradycji nie ginie, choćby zmieniały się miejsca i warunki życia.
Styl pozostaje wierny pierwszemu tomowi: język jest soczysty, gęsty, pełen rytmu i dźwięku, nierzadko przełamany wulgaryzmem. Groteska nie służy tu jednak jedynie rozrywce, lecz staje się narzędziem diagnozy. Potoroczyn pokazuje, że historia Polski to nie linearny proces, lecz ciąg absurdów, paradoksów i niespodziewanych zwrotów.
Trzeci tom, Każdy, kiedyś, zamyka trylogię w sposób szczególny. Tutaj narracja wyraźnie nabiera wymiaru meta-literackiego. Autor – ustami narratorów – mówi wprost o potrzebie opowiadania ojczyzny, aby nie znikła, aby można ją było wciąż kochać. Opowieść staje się więc nie tylko literacką fikcją, ale także aktem miłości, próbą ocalenia.
Jeśli pierwszy tom koncentrował się na jednostce i wspólnocie, a drugi – na przejściu i trwaniu, trzeci stawia pytanie o samą formę: czy opowieść wystarczy, by ocalić tożsamość? Potoroczyn sugeruje, że tak, choć jednocześnie zostawia czytelnika z niepewnością: przecież każda narracja jest wyborem, zniekształceniem, interpretacją.
W Każdy, kiedyś widać dojrzałość pisarską – język nieco uspokojony, mniej dygresyjny, a bardziej skupiony na refleksji. Nie znika jednak charakterystyczna mieszanka groteski i powagi, która sprawia, że trylogia ma jedyny w swoim rodzaju ton.
Cała trylogia Potoroczyna to w istocie wielka opowieść o Polsce. Nie w sensie historii politycznej, ale w sensie doświadczenia codziennego, ludzkiego, zakorzenionego w pamięci i języku. Polska pojawia się tu jako przestrzeń pęknięć i nieciągłości, ale też jako miejsce, które trwa, bo ludzie wciąż je opowiadają. To dlatego autor podkreśla, że trylogia to nie tylko trzy powieści, lecz część zbiorowego imaginarium.
Piórkowo, choć fikcyjne, staje się figurą ojczyzny: raz groteskową, raz tragiczną, ale zawsze żywą. Bohaterowie – od łajdaka Smyczka po artystę Kominka – są typami i archetypami, które tworzą panoramę narodowego doświadczenia. W ich losach odbija się to, co dla Polski charakterystyczne: ciągłe balansowanie między upadkiem a odrodzeniem, między śmiechem a rozpaczą, między profanum a sacrum.
Największą siłą trylogii jest język. Potoroczyn z niezwykłą swobodą tworzy nowe słowa, bawi się rytmem zdań, miesza rejestry i gatunki. Powstaje z tego proza gęsta, momentami trudna, ale zarazem niezwykle ekspresyjna. Dzięki temu trylogia wyróżnia się na tle współczesnej literatury polskiej: jest ambitna, odważna, a przy tym bezkompromisowa.
Trylogia Potoroczyna to także próba stworzenia epopei – nie w klasycznym sensie poematu narodowego, lecz raczej w formie ironiczno-groteskowej. Autor pokazuje, że Polskę można opowiadać inaczej: nie przez bohaterów narodowych i wzniosłe gesty, lecz przez codzienne historie, przez język i pamięć. W tym sensie jego trylogia jest zarazem głęboko zakorzeniona w tradycji, jak i nowoczesna w swojej formie.
Ludzka rzecz, A to było tak i Każdy, kiedyś – to dzieła wyjątkowe, które wyrastają ponad konwencję współczesnej prozy polskiej. Łączą w sobie elementy sagi rodzinnej, powieści łotrzykowskiej, groteski i filozoficznego traktatu. Są jednocześnie historią o wiejskim mikroświecie i próbą opisania polskiej tożsamości w XX wieku.
Najważniejsze jednak, że trylogia ta podkreśla wagę opowiadania: bez narracji, bez języka, bez wspomnień Polska – i każda wspólnota – nie istnieje. To opowieść o konieczności opowieści. A więc także o nas, czytelnikach, którzy – uczestnicząc w tej literackiej podróży – stajemy się częścią wspólnego imaginarium.
-----------------------------------------------
Paweł Potoroczyn, Ludzka rzecz (w skład trylogii wchodzą ponadto książki: A to było tak, Każdy, kiedyś), Wyd. Wielka Litera.