Dłoń - Michał Dąbrowski
Książka Michał Dąbrowskiego „Dłoń” opowiada historię człowieka, który urodził się bez prawej dłoni. O ile w wieku niemowlęcym bohater nie jest świadom ubytku, to w wiek dziecięcy przynosi pewne rozgoryczenie.
Jedynym wyjaśnieniem dla bohatera jest „tak to już jest” oraz wewnętrzne oskarżenie się o inność wobec normalnych. Jaka jest akceptacja dla bohatera, który żyje bez prawej dłoni? Na pewno nie pomagają słowa, że inni mają gorzej, że można kupić protezę. Buntem, który nie jednokrotnie dotyka bohatera to fakt, że nigdy nie będzie tolerował protezy, że ON jest normalny, że nigdy nie będzie musiał krygować się ze zbyt wcześnie zakończoną prawą ręką. Ileż to nieprzyjemności doznał, kiedy ktoś próbował witać się nim prawą dłonią i zamiast dłoni wyczuwał jedynie przed nadgarstkiem kończący się kikut.
Czym zatem jest samoakceptacja wobec człowieka, który od urodzenia był zdany na litość, na nadwyrężenie całej lewej ręki? Na kartach książki jedynie pomiędzy wersami można znaleźć brutalną odpowiedź, że nie jest łatwo, że trzeba walczyć. Lata szkolne udowadniają codzienne zmaganie się z ułomnością natury, która jednocześnie nie jest ułomnością. Miano „jednorękiego bandyty” pokazuje, że zwyciężać można. Takich drobnych zwycięstw, niestety, jest mniej niż porażek. Do niepowodzeń należy zaliczyć zaczepki na ulicy w ciepły dzień, czy trudne i naiwne pytania typu „dlaczego nie masz dłoni?”. Ta trudna
i heroiczna walka z samoakceptacją jest według mnie zakończona powodzeniem. Bohater u progu dorosłości daje wyraźnie czytelnikowi do zrozumienia, w jaki sposób ma się zachowywać, gdy następnym razem spotka kogoś takiego jak on.
Charakterystyczną rzeczą w książce Dąbrowskiego są monologi tytułowej „dłoni”. Ona myśli, czuje i wypowiada się. Ona jest na razie zalążkiem, świadoma tego, że nie wykluje się z kokonu skóry. Tak, niewidoczna dłoń jest scalona z właścicielem, chociaż dla bohatera jej po prostu nie ma. „Przez całe życie jak automat powtarza sobie i innym „Nie ma prawej dłoni, nie mam prawej dłoni.” To naprawdę nudne. No i nie w porządku, bo nadużywa tego zdania, zdobywa sobie nim ludzi, wzbudza litość, nabiera wszystkich dookoła. Muszę przyznać, że jest w tym dobry – już dużo rzeczy załatwił sobie nim ludzi, wzbudza litość. Nabiera wszystkich dookoła. (…) W pewnym sensie urodził się beze mnie, ale przecież cały czas mnie czuje. Oczywiście nie łudzi się, że może coś nią podnieść, uścisnąć komuś rękę, czy czegoś dotknąć. Wie, że ja nie istnieję, a jednak mnie ma.”
Kolejnym charakterystycznym tropem w powieści są imiona, które zostały naznaczone tylko pierwszą literą. Wyjątek stanowi Danny, rówieśnik, również bez prawej dłoni, mieszkający za oceanem. Bohater postanawia napisać list, jednakże dopiero kolejny list postanawia wysłać. Otrzymuje odpowiedź matki, ze stwierdzeniem, że adresat listu już nie żyje, a matka Danny’ego ma wątpliwości o nadawcy listu, dotyczące braku dłoni.
Niejednokrotnie, gdy rozmawiałem z niepełnosprawnymi, oni podkreślali że są normalni, posiadają wszystkie kończyny, wszystkie palce, a ich ułomność to nieszczęśliwy wypadek. Oni, zamiast mówić, jeżdżą na wózku, mówią, że chodzą. Ci, bez kończyn czują, że je mają. Michał Dąbrowski doskonale poprowadził dialog człowieka, w którym rozterki braku części kończyny górowały nad innymi, ważnymi rzeczami. Sądzę, że właśnie na tym polega fantastyczność debiutanckiej książki Dąbrowskiego, która jednocześnie stawia autora w bardzo niezręcznej sytuacji wieloznaczności. Dąbrowski zaznacza, że „opowieść o „Dłoni” choć inspirowana biografią autora, mimo wszystko jest powieścią. Wszelkie podobieństwo do rzeczywistych osób lub miejsc należy uznać za przypadkowe”.
Nieprzypadkowo książka została wyróżniona najlepszą książką na portalu literackim „granice.pl”. Być może jest to pierwsze i nie jedyne wyróżnienie dla autora. Uważam, że każdy czytelnik ma szansę na nagrodę, czytając Dąbrowskiego. Wyszukanie prawdy o każdym z nas jest równomierne z satysfakcją oglądania przepięknych obrazów. Michał Dąbrowski jest młodym pisarzem, ale rokującym nadzieję, że następna Jego książka będzie równie doskonała jak pierwsza.
Piotr Goszczycki