„Nowa przeszłość” – pożegnalny album muzyczny Krzysztofa Myszkowskiego z twórczością Jana Rybowicza
Rozstania bywają niespodziewane i gwałtowne - i takie wydają się być najbardziej dokuczliwe i bolesne. Ktoś najpierw nas z sobą oswaja, a następnie porzuca niczym niechcianą rzecz. Co go to obchodzi, że wydrążył w nas odtąd jątrzącą się szczelinę, której nie zasklepi żadna nowa bliskość.
Leader zespołu SDM, Krzysztof Myszkowski, postanowił rozstać się ze „spoiwem życia” lisiogórskiego poety Janka Rybowicza w sposób przemyślany, godny. Stworzył kolejny album, który w całości poświęcił poezji swego Mistrza – „brata bliźniaka w Sztuce” – jak zwykł mawiać.
Na okładce widzimy profil wokalisty SDM. Naszą uwagę od razu przykuwa jego skupiona, zamyślona twarz i półprzymknięte oczy. I jeszcze głowa oparta na łuszczącej się ścianie opuszczonego miejsca. I ta dłoń, która jakby próbuje wyczuć tętno dawno umarłej, porzuconej przestrzeni. A może, po prostu, przekazać jej swój puls, tchnąć życie w zapomniane światy?
„Nowa przeszłość” – zapisany czarną farbą, oksymoroniczny tytuł, wywołuje w nas uzasadniony sprzeciw. Nie można odciąć się od swej historii, swych złych, niechlubnych czy głupich, nieprzemyślanych wyborów. Trzeba z tym umieć żyć, chodzić, myśleć, czuć. Ostatecznie to stara, łuszcząca się przeszłość o nas stanowi. To dzięki niej jesteśmy bytem niezastygłym, zmiennym, ale – co najważniejsze – doświadczonym. Dzięki niej mamy swą tożsamość. Stara przeszłość to zatem linia papilarna naszej egzystencji. Nowa – to zaprzeczenie wszystkiemu, co dotąd osiągnęliśmy. To w końcu zaprzeczenie sobie. Temu, że błądziliśmy, czyli prawdziwie żyliśmy.
Sam tytuł, wyjęty na potrzebę chwili z wiersza Jana Rybowicza, mruga do nas porozumiewawczo, że tego, o czym usłyszymy w niniejszym albumie, nie należy brać do końca na poważnie. Czternaście tekstów, składających się na „Nową przeszłość” nie spaja jedna nić przeznaczenia. Zapoznani zostaniemy z przeróżnymi opowieściami, jak np. z tą o nadziei z rozprawą państw totalitarnych, roszczących sobie prawo do nieomylności i podporządkowania jednostki („Lekcja historii”), czy z rozrachunkiem poety z samym sobą („Znak”, „Rozdrażnienie”). Niektóre wyrażone będą w sposób poważny, refleksyjny, trącący wręcz o filozofię życia, inne z kolei napisane w duchu ironicznym, wręcz satyrycznym.
Zdarzy się, że liryczny horyzont myślowy Jana Rybowicza przepleciony zostanie z życiem i poszukiwaniem twórczym Krzysztofa Myszkoskiego. W „Rozdrażnieniu” usłyszymy zatem o „Złocieńcu” – zachodniopomorskiej miejscowości, z której wywodzi się lider SDM, a np. w „Żydowskim poecie” – przy Robercie Zimmermanie, przywołanym chlubnie przez Rybowicza, stanie Bob Dylan – ulubiony poeta lidera SDM. Ten interesujący kontaminacyjny zabieg potwierdzi „braterstwo twórczej krwi” obu artystów.
Na koniec warto zaznaczyć, że cały album nie jest surowy, jak to już przy takich okazjach bywało. Do współpracy nad „Nową przeszłością” wokalista zaprosił pozostałych członków zespołu SDM – Bolesława Pietraszkiewicza i Romana Ziobro, ale również Roberta Szydło (gitara basowa). W „Znaku” ponadto usłyszymy głosy Anny Pietraszkiewicz i Zbigniewa Stefańskiego, a w kołtuńskim chórku wystąpią jeszcze Karolina Dominiczak oraz Arkadiusz Zawiliński.
Czy zatem K. Myszkowskiemu, po ponad dziesięcioletniej włóczędze po tekstach Jana Rybowicza, udało się tchnąć życie w umarłe światy zapomnianego czy wręcz znienawidzonego przez „Wiochę Chodaków” poety Jana Rybowicza? Czy artysta ożywił jego złuszczoną przeszłość, nadając jej tym samym nowe oblicze? Zajrzyjmy do płyty, udajmy się na koncert. Obiecuję, że znajdziemy odpowiedź.
Irmina Kosmala
O poprzednim albumie - "Kompresja ciszy" - czytaj TUTAJ