Forma literatury w trasach i dworcach kolejowych - Piotr Goszczycki

Likwidacja jakiejkolwiek linii kolejowej to tragedia dla regionu i jej mieszkańców. Odbudowa jakiekolwiek linii, czy dworca, to ogromny sukces. A co do tego ma literatura?

 

Zamknięcie linii można wytłumaczyć złym stanem torowiska, na którym nie da się rozwinąć większej prędkości, jak 40 km/h. Ponadto, tą trasą nie jeździło zbyt wielu podróżnych, więc nieopłacalne było jej utrzymywanie. Prawie rok temu w programie „Kocham Cię Polsko” padło pytanie o długość wszystkich użytkowanych tras kolejowych. Przy okazji rzucono podpowiedź, że chodzi wyłącznie o trasy pasażerskie. Wówczas właściwą długość stanowiło 20 500 km. Dziś stosownym komentarzem do tej sytuacji jest słynne zdanie „To było dawno, to już nieprawda”. W Polsce nie ma półrocza, aby jakiś odcinek linii kolejowej nie został zamknięty. PKP PLK SA, zarządca infrastruktury alarmuje: aż 5% całej długości może niebawem zostać zlikwidowany. Jednak natychmiast pada optymistyczne stwierdzenie, że główny transport prowadzący jest na 12 tys. km. Naprawdę, żenujący fakt! Jedynym sposobem ratowania kolei jest jej restrukturyzacja, a co za tym idzie – odpowiednie jej finansowanie. Gdyby porównać wartość inwestycji drogowych z inwestycjami kolejowymi, wyjdzie nam zatrważająca różnica. Środki Ministerstwa Infrastruktury w latach 2007 – 2013 były podzielone w ten sposób, że kolej otrzymała tylko 13,9% całej kwoty, co zagwarantowało tylko najpilniejsze remonty. Społecznościowy portal WYBIERAM KOLEJ lobbuje na rzecz poprawy całego systemu PKP. Dlatego też, żeby finansowanie kolei wynosiło nie prawie 14, lecz 40%. W słynnym mieście Wąchocku – według kawału – o godz. 20.00 zwijany jest asfalt, aby nikt już tamtędy nie jeździł. Pytaniem jest, dlaczego niezamykane są inne drogi lokalne? Dlaczego samorządy wolą dziurę w jezdni załatać, aby mieszkańcy jakoś tam przejechali. Niestety, korki w miastach są coraz bardziej uciążliwe. Poranne i popołudniowe zatory nie mają granic, a wydzielenie buspasa wywołuje liczne protesty.

 

Bardzo rzadko widać oddanie nowej, żelaznej drogi. W takiej sytuacji, wydawałoby się, że nie chodzi o finanse, tylko o poprawę bytu oraz rozwój całej infrastruktury. Mówią, że jest to temat na oddzielną książkę. Takich lektur jest jednak wciąż jak na lekarstwo.

 

Sytuacja w kolejach wąskotorowych ma się podobnie. Najtrafniej pokazuje to książka Piotra W. Rudzkiego „Wąskie Linie Snów”. Autor udokumentował rok 2001, w którym to zamykane były trasy wąskotorowe. Kolej ta służyła bardzo wielu uczniom, ludziom pracy oraz całej lokalnej społeczności. Dziś wiele linii kursuje tylko na zamówienie bądź organizuje przejazdy turystyczne dla grup zorganizowanych, jak np. w Sochaczewie, czy Rogowie.


11 września 2010 Gnieźnieńska Kolej Dojazdowa chciała zakończyć sezon letni wielkim festynem literackim. W projekt zaangażowała się grupa poetycka WARS, Stowarzyszenie Salon Literacki, portal „Kuźnia Literacka” czy „Wybieram Kolej”. Przykładem ubiegłego roku miał być zorganizowany „II Wolny Wagon Poetycki”. Swoją obecność zapowiedziała grupa jazzowa „Sokiści” ze Szczecina, oraz trójmiejski kierownik pociągu w roli barda. Koleje Mazowieckie wystosowały maszynistę, twórcę pana Marka Zienkowicza, aby prezentował książkowy debiut prozatorski „1435 milimetrów”. Swoją obecność zapowiedziała telewizja. Dyrektor GKW p. Dariusz Michałowski – nie krył radości: „Dzięki takiej imprezie, kolej będzie miała piękną, ogólnopolską reklamę!”. Niestety, teraz pan Dariusz nie kryje zażenowania. Okazało się bowiem, że Ktoś na tyle prymitywny
z Gniezna był zazdrosny o powodzenie twórcze i „dzięki” swoim znajomościom doprowadził do odwołania całego festynu poetyckiego.

 

Bardzo ciekawym miejscem za to może pochwalić się Sokołów Podlaski. Dworzec PKP, który jeszcze 3 lata temu stał ruiną, odzyskał pożądany blask. Za kwotę prawie 3 mln zł, przeprowadzony został generalny remont, a w środku zostanie otwarta wkrótce nowoczesna biblioteka. Sama linia kolejowa ma bardziej smutną historię. Tor wybudowano ok. 1916 r.z Siedlec do Małkinii i nigdy jej nie elektryfikowano. Do Sokołowa jeszcze kursują składy towarowe z częstotliwością dwóch tygodniowo, chociaż i ta trasa ma być definitywnie zamknięta. Gdyby udać się tym torem dalej, po przebyciu 30 km dojdziemy do obozu zagłady w Treblince. Legenda mówi, że najczęściej w okresie późnej jesieni na torze tym słychać jęki,  różne odgłosy. Są tacy, którzy twierdzą, że to dusze tragicznie zamordowanych w ten sposób proszą o modlitwę. Rzecznik Kolei Mazowieckich, pani Katarzyna Łukasik, poinformowała mnie, że KM posiadają 11 szynobusów, które mogłyby regularnie kursować do Sokołowa Podlaskiego. Cena biletu do centrum stolicy wyniosłaby 21.60 zł, co jest ceną bardzo konkurencyjną do autobusów. Po dojechaniu oszczędnym szynobusem do celu, znajdziemy tu mnóstwo miejsca. Skoro zamiast dworca jest biblioteka, to na miejscu towarowej rampy wyładowczej może powstać kawiarnia. Na pierwszy rzut oka wystarczy przestrzeni, aby zorganizować scenę na ambitne koncerty, malarskie wernisaże, czy też na innego rodzaju wysoką kulturę. Niestety, w planie inwestycji zagospodarowania przestrzennego miasta nie ma ani słowa o takich atrakcjach, które stałyby się jedynymi w kraju, co pozwoliłoby na dodatkowy rozwój miasta. Pierwszy krok do tego, aby przywrócić ruch pasażerski, należy do Mazowieckiego Urzędu Marszałkowskiego i PKP PLK, który nadal dysponuje tym torem.
I tylko przykro, że możliwość porozumienia się tych instytucji w sprawie podróży jest równa zeru, a najbardziej poszkodowana jest jak zwykle społeczność.

 

Kolejnym, takim nietypowym miejscem jest kino-kawiarnia na dworcu w warszawskiej Falenicy. Dla spragnionych książek na miejscu dostępny jest antykwariat. Właściciele zapowiedzieli, że aspiracją pozostaje przejęcie roli lokalnego domu kultury, a także rozwinięcie działalności stacji poprzez m.in. warsztaty fotograficzne, wieczorki poetyckie, koncerty. Już teraz, w bardzo przystępnej cenie, można obejrzeć ambitne kino, zjeść ciasteczko i napić się aromatycznej herbaty. Skoro o filmie mowa, niezwykłą atrakcję przygotował  Sopot. Latem, zamiast chodnika na peronie, pojawiła się jedyna w swoim rodzaju plaża. Prawie jak w filmach z niezapomnianym Cybulskim w ubiegłym wieku. Wysiąść z pociągu, rozłożyć leżak i opalać się czytając książkę, bądź rozwiązując krzyżówkę w oczekiwaniu na powrotny pociąg... - to jest dopiero coś! Chociaż, jeśli sięgnąć pamięcią,  ciekawszym rozwiązaniem cieszył się kiedyś dworzec w Kępnie. To jedyny w Polsce dwupoziomowy dworzec, krzyżujący się pod kątem prostym. Jednak to niezwykłe miejsce od kilkunastu lat aż błaga na adaptacje galerii, sklepu, czy kawiarenki internetowej. Jak mi wiadomo, dworzec ten został już niejednokrotnie opisany w literaturze. Niestety, na tym ambicja samorządu lokalnego się kończy.

 

Natomiast do wielkiej metamorfozy szykuje się Łódź. Wizja podziemnego dworca, całego systemu multipletów, przeorganizowania połowy miasta – stanowi nie lada wyzwanie. Bynajmniej nie są to obietnice pisane palcem po wodzie. Lokalny Samorząd w porozumieniu z Koleją myślą przyszłościowo, tak, aby miasto Łódź stanowiło godną wizytówkę naszego państwa -  na miarę Europy. Ściągnie to turystów, którzy przyjadą nie czym innym, jak koleją. Tak, tak - prawie wszystkie dworce czekają na chęć remontu, aby na nowo się odrodzić. Tylko niektóre dostały taką szansę, aby nikt nie musiał się wstydzić na Euro 2012.

 

Najbardziej efektywnym, regionalnym wydarzeniem mógł pochwalić się dworzec w Skierniewicach. To właśnie tu, 9 października 2010 r., na peronie pierwszym zgromadziło się ponad dwieście osób w oczekiwaniu specjalnego pociągu retro. Powodem była 165 rocznica otwarcia kolei Warszawsko – Wiedeńskiej, która znacznie przyczyniła się do rozwoju miasta. Drugim, literackim aspektem z kolei, było odsłonięcie naturalnej wielkości rzeźby Stanisława Wokulskiego. Aby uroczystości nadać wyjątkowy charakter, na peronie zaroiło się od ludzi przebranych w stroje z XIX wieku. Licealiści na tę okazję wystawili fragment „Lalki” Bolesława Prusa, której akcja dzieje się między innymi na owym peronie, na którym w bardzo dobrym stanie zachowało się historyczne zadaszenie. Uroczystość uświetniło bardzo wielu kolejarzy (oczywiście w mundurach), Prezydent Skierniewic wraz z zastępczynią, pojawiły się również postacie przebrane w stroje Wokulskiego i Izabelli Łęckiej. Warto zaznaczyć, że lwią cześć spektaklu przygotowało Polskie Stowarzyszenie Miłośników Kolei, które w nieodległej parowozowni udostępniło wystawę niepowtarzalnych pocztówek po hasłem „Czym Wokulski jeździł do Paryża?”.

 

Reasumując

  

Na rynku książki  co i rusz można kupić jedynie olbrzymie katalogi, w których opisane są lokomotywy, wagony, czy poszczególne dworce w kwestii, jak to kiedyś bywało. Obiektywne spojrzenie na połączenia miast i miasteczek, możliwości przesiadek czy komfortu przejazdów dopiero nieśmiało otwierają oczy pisarzom, że stan kolejnictwa w Polsce jest jeszcze mało zadawalający. Co za tym idzie, godny rzetelnego przedstawienia na białych stronach książek. Warto zatem udokumentować mentalne zmiany zachodzące w społeczeństwie, które przez ostatnie dwadzieścia lat zachłysnęło się samochodami, a dopiero teraz zauważa korzyści płynące z podróży koleją.

 

Zapewne znajdą się osoby, które uznają, że Twórcy piszący o kolei – to osoby będące wiecznie na bocznym torze, a działalność instytucji około kolejowych jest zbyt ambitna, a same pociągi toczą się po własnym torze wyrzeczeń. W powyższym, krótkim szkicu pokazałem, że – cokolwiek by się nie działo – w związku zamykaniem tras, odbudową dworców – trwa mimowolny renesans na literaturę, na kolej. Pisze się coraz więcej i coraz lepiej. To samo tyczy się kolei, chociaż tego jeszcze tak bardzo nie widać. Za mało jeszcze sztuka współgra – ze współczesnością – na korzyść kolei.

 

                                                                                                                                    Piotr Goszczycki