Kto mi nadał imię - Joanna Pisarska
Joanna Pisarska
Kto mi nadał imię
Cóż powiedzieć,
stojąc przed tajemnicą?
(„Tak”)
Może to zabrzmi dziwnie, ale przez kilkadziesiąt lat nie wiedziałam, kto jest moją patronką. Mama nadała mi imię postaci literackiej, bohaterki „Ludzi bezdomnych” Stefana Żeromskiego, tata natomiast miał intencję, by była nią święta patronka Francji, przez długi więc czas tak właśnie myślałam. Rodzice ustalili, że moje imieniny przypadają 24 maja w dniu Joanny i Zuzanny i wydawało się, że wszystko jest w porządku. Starałam się poznawać św. Joannę i zwracać się do niej ze swoimi sprawami, jednak tak do końca nie wszystko się zgadzało. Odkryłam bowiem, że święta d’Arc ma swoje wspomnienie 30, a nie 24 maja.
Oczywiście w pierwszym odruchu postanowiłam zmienić sobie datę obchodzenia imienin, przez kilka lat bardzo tego pilnowałam i wszystkich do tej nowej daty przekonywałam, choć nie do końca się to udawało, wielokrotnie następował odwrót do starych przyzwyczajeń, wzmocnionych ogólnym społecznym przeświadczeniem, że coś kręcę, skoro przecież wszystkie moje koleżanki etc. etc. Można ustąpić, nic się nie stanie, jeśli złożą mi życzenia kilka dni wcześniej. Ale problem był jeszcze innej natury. Oto Joanna i Zuzanna były wymieniane w kalendarzach świeckich, odkryłam zaś, że w kalendarzu kościelnym, liturgicznym, a co za tym idzie podczas Mszy św. w tym dniu sprawowanej, było tam wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Wspomożycielki Wiernych. Piękne to było odkrycie i do dziś mnie wspiera, ale problemu nie do końca ugruntowanej relacji z patronką nie rozwiązało.
Miałam już wtedy innych ulubionych świętych i święte, wśród nich w pewnym momencie pojawiła się Joanna de Chantal, której wspomnienie przypada 12 sierpnia. Obchodów przenieść się nie dało – wielka jest siła przyzwyczajenia – ale po cichu ona właśnie stała mi się niezwykle bliska na wiele dziesięcioleci. Aż przyszła dr Beretta Molla, duchowo po prostu w punkt. Wiedziałam, że nie jest tą chrzcielną, ale to już nie było ważne. Nie zgłębiałam. Święci pojawiali się wciąż nowi z nowymi duchowymi inspiracjami. Wszyscy stawali się bliscy, o wielu pisałam osobne wiersze bądź wymieniając wielu naraz, swoiste poetyckie litanie.
Aż któregoś dnia zostałam zaproszona do małego zbiorowego wydawnictwa poetyckiego poświęconego świętym patronom jego autorów. No i temat wrócił. Tym razem ostatecznie. Szukałam bowiem aż do skutku. Są książki, leksykony, są wartościowe katolickie strony w Internecie, są artykuły. Znalazłam Patronkę, wspaniałą i cichą, hojną i mądrą, bliską tak, jakbyśmy szły zawsze za rękę. Opisaną przez św. Łukasza, wspomnianą ogólnie wśród kobiet idących za Jezusem przez pozostałych Ewangelistów. Mogłam napisać z serca:
Święta Joanna żona Chuzy
zjawia się dyskretnie na kartach Ewangelii
zawsze przy Chrystusie
gotowa służyć pomocą i mieniem
Żydówka?
Nabatejka?
wyrosła z pogranicza
kultury Księgi
i skały
z przenikania żywiołów
krwi i losu
nie pozwala żadnemu słowu Zbawiciela
spaść na ziemię
nie wydawszy owocu
w ciszy jej wnętrza
już się nie boi stanąć pod Krzyżem
z Matką Pana i Marią z Magdali
wierna po Grób
wchodzi niedzielnym świtem
za odsunięty kamień
I wszystko się zgadza, jest w Ewangelii razem z Zuzanną, są w liturgicznym wspomnieniu obie przy Matce Bożej, choć może trochę znikają w tle i jak się nie wie, to rzeczywiście może to umknąć.
Długi ten wstęp, ale tytuł poetyckiego tomu ks. Janusza Adama Kobierskiego „Po imieniu” wszystkie te wspomnienia przywołał i ożywił. I przecież nasze, moje i Księdza, a także wszystkich świętych Joann, wszystkich Janów, Januszów i Janin imiona tłumaczą się tak samo – Bóg jest łaskawy, Bóg się zmiłował.
*
Jest łaskawy. Tajemnica się rozwiązała. To On nadał nam imię. I zawoła nas właśnie „po imieniu”. Każdy z nas zadrży na dźwięk swojego imienia wypowiadanego w wieczności.
Skąd to wiemy? Już prorok Izajasz zapisał słowa Pana: wezwałem cię po imieniu; tyś moim! (Iz 43, 1b). A Jezus, mówiąc słowami przypowieści o sobie jako o Dobrym Pasterzu, jeszcze potwierdził tę bliskość i zależność: Kto jednak wchodzi przez bramę, jest pasterzem owiec. Temu otwiera odźwierny, a owce słuchają jego głosu; woła on swoje owce po imieniu i wyprowadza je (J 10, 2-3). Zależność, ponieważ ten, kto woła po imieniu, jednocześnie podejmuje opiekę i odpowiedzialność. Prorok Ezechiel wyraża to w przepięknym obrazie, antycypując niejako późniejsze słowa Chrystusa: Ja sam będę pasł moje owce i Ja sam będę je układał na legowisko – wyrocznia Pana Boga. Zagubioną odszukam, zabłąkaną sprowadzę z powrotem, skaleczoną opatrzę, chorą umocnię, a tłustą i mocną będę ochraniał (Ez 34, 15-16).
Otrzymaliśmy więc imię, którym Bóg nas wezwał, by prowadzić przez życie, karmić, chronić, opatrywać, sprowadzać ze złej drogi. Nawet – położyć swoje życie za nasze, przecież Jezus mówi w tym samym miejscu, dopełniając obraz Dobrego Pasterza: Dobry pasterz daje życie swoje za owce (J 10, 11b) i: Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję (J 10, 17a). Tak więc nadanie imienia wiąże się też z podjęciem ofiary życia za osobę, której się to imię nadało. Nie chodzi już tylko o rozpoznawalność, o przynależność z tytułu stworzenia, ale o cenę odzyskania. Pełne zdanie, cytowane wcześniej, proroka Izajasza brzmi: Nie lękaj się, bo cię wykupiłem, wezwałem cię po imieniu; tyś moim! (Iz 43, 1b). Zostaliśmy odnalezieni i wykupieni. Wykupieni z nicości, wyciągnięci z otchłani nieistnienia, ocaleni przed zsunięciem się w niebyt.
*
Ks. Janusz przywołuje całą historię naszego odkupienia w wierszu „Gdy czas się wypełnił”, który zamyka słowami: i został na Ziemi, / by Sobą nas darzyć, aktualizując w ten sposób Boże Objawienie i zapraszając do nawiązania relacji z Tym, który nas zna i kocha. Można powiedzieć, że cały tomik staje się takim właśnie zaproszeniem. Osadzony w codzienności, prześwietlony Ewangelią, stanowi wyznanie wiary kapłana i duszpasterza, który tą wiarą dzieli się, wiedząc najlepiej, jak jest ważna, by na wezwanie Boże odpowiedzieć. Jak sam wyjaśnia w posłowiu będącym zapisem rozmowy z Markiem Pilawą: Każdym wierszem staram się pomóc czytelnikowi w odkryciu drogi do Pana Boga, w pogłębieniu wiary. Bo to jest w życiu ziemskim najważniejsze. To zadecyduje o naszej wieczności.
Wiara ta jest Bożą lekcją: Uczy sensu życia. / Tłumaczy drogę wzwyż. / Rozświetla mroki. / Pokazuje sposoby omijania zasadzek („Wiara nasza”). Z nią przeżywamy Czas wyjęty / z kalendarza Bożego („Wielki Post”), wchodzimy do naszej Niniwy („Środa Popielcowa”), nie boimy się spojrzeć w przyszłość zakrytą / obłokiem tajemnicy („Notatka”). Wiara zabiera nas na podniebne loty („Diagnoza”), sprawia, że zostaje zdjęta zasłona / rozdzielająca dwa światy („Ze snu”), to od niej dowiadujemy się o naszym nowym życiu („Tak”).
Pragniemy tego nowego życia i spotkania z Chrystusem, jednak świat, ewangeliczny symbol zła, nie zamierza ustąpić pola: dużo zła / panoszy się wokół. // Ludzie – nieludzie / zatruwają życie, / jakby byli na służbie / piekła (…) Przez całe epoki tak się dzieje. („Woda, ogień, powietrze”), trwają koszmary wojny / podobne obrazom piekielnym („Wojna trwa”). Jest tak, jakby Ktoś / zarządzający światem / pomieszał jego porządki. // Postawił wszystko na głowie / albo dozwolił, ażeby / co na swoim miejscu było, / już tam nie było, gdzie trzeba. / I nie spełniło swej roli („Chaos”). Świat wręcz jest już zmęczony / narastającym złem („Życzenie”).
W zderzeniu ze światem wiara jednak hartuje się, trudności rodzą świętych i bohaterów. Autor przywołuje ich, bo wie, jak ważna jest ta obecność wśród nas, promieniowanie i przykład życia: Na złe czasy / są nam dani („Wysłannicy”), Zobaczyliśmy człowieka / czystego jak łza („Witold Pilecki”), Był dla nas przewodnikiem po meandrach życia. / Brakuje go teraz jak dobrej pogody (…) Gdzie jesteś, Panie Cogito? („Gdzie jest Pan Cogito”), o poecie ks. Twardowskim jest przekonany, że spotkać go można w Niebie („W dzień Wszystkich Świętych”). Kiedy spotykamy ich w swoim otoczeniu, potrafią dać nam świadectwo wiary, by poprowadzić wzwyż: Pytałem go o ten świat, / a on mówił o Królestwie („W którymś wymiarze”).
I chociaż Boże plany na klucze / zwykle są zamknięte („Przepowiednie”), to właśnie wiara otwiera drzwi wolności: Bądź wolny jak ptak w przestworzach. / Tam każdy kierunek / wiedzie w dobrą stronę („Zamiast”), a Wieczność najbardziej kojarzy się z bezkresem („Oswajanie z wiecznością”). Zaczynasz odkrywać, że Nie należy zapuszczać się / w głąb kuszących dróg („Ulice Neapolu”), abyś zrozumiał, / po której jesteś stronie („Zadanie życiowe”).
Wiara staje się wręcz sprawdzianem naszego człowieczeństwa: czas tutaj / ma scenariusze trudne. // No bo jak w łatwych / moglibyśmy pokazać, / że nadajemy się / do czegoś lepszego. („Przypis”), a jeśli nie zaniechasz dalszej walki z sobą, będziesz mógł się przekonać, że stać cię na wiele („Wiedza o sobie”). Jest tym sprawdzianem nieraz zwyczajnie, na co dzień: Warto być wiernym / codziennym ćwiczeniom z myślenia („Zamyślenia”), bowiem ze szczegółów / układa się wzór życia („Na marginesie”). Twój kosmos wymaga precyzji / codziennej („Dobra rada”), a dzień najzwyklejszy / może przesądzić, / że do mety jednak dojdziemy („Kolejny krok”). By go osiągnąć, wiary trzeba, / która pochodzi prosto z Nieba („Inne światy”).
*
Wiara ta nieustannie na nowo się rodzi, buduje i odnawia, ponieważ jej fundamentem jest sam Bóg. Wystarczy tylko uwierzyć, / a resztę spełni ON („Tak”). „Po imieniu” prowadzi też bowiem do najpiękniejszego imienia, imienia samego Dobrego Pasterza. Przypominają się słowa pieśni: Jezus, najwyższe Imię, nasz Zbawiciel, Książę Pokoju, Święty Bóg. A Ksiądz Kobierski wyznaje: wszak od Niego zależy / wszystko („W masce”). I tylko On / nanosi korektę ,/ by ocalić / godność człowieka („Cel”). On swoim przyjściem zmienił wszystko. Św. Paweł napisał w Liście do Filipian: Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM – ku chwale Boga Ojca (Flp 2, 9-11). A ksiądz Janusz dopełnia: Stała się więc chwała Pana. / A człowiek więcej zrozumiał niż dotąd („Jeden z cudów”).
Warto poznać znaczenie tego imienia, jedynego w swoim rodzaju. Imię Jezus oznacza w Piśmie św. „Jahwe pomaga” lub „Niech Jahwe pomoże”, a od I w. po Chrystusie, zarówno wśród Żydów, jak i chrześcijan, „Jahwe jest zbawieniem”, „Bóg zbawia”. Po hebrajsku brzmi ono Jehoszua, po aramejsku Jeszua, zaś inne biblijne odpowiedniki tego imienia to Jozue i Ozeasz.
Najbardziej znaną postacią Starego Testamentu noszącą to imię jest Jozue, syn Nuna, następca Mojżesza, który w XII w. przed Chr. wprowadził naród wybrany do Ziemi Obiecanej, dokonał podziału terytorialnego na dwanaście plemion izraelskich oraz odnowił przymierze z Bogiem w Sychem. Pojawia się również Jozue, syn Josadaka, arcykapłan w latach ok. 540-510 przed Chr., inicjujący odbudowę Świątyni Jerozolimskiej, poczynając od ołtarza całopalnego, po powrocie z wygnania w Babilonii w drugim roku rządów króla perskiego Dariusza (Ezd 3, 2; 3, 8 oraz Ag 1). Kolejną postacią jest Jezus, syn Syracha, autor Księgi Mądrości Syracha, spisanej w latach 190-175 przed Chr., która weszła w skład Septuaginty, ale nie znalazła się w hebrajskim kanonie Ksiąg św., chociaż była cytowana przez Talmud. Syn Syracha, bądź, jak chce tradycja grecka, Syracydes, czyli potomek Syracha, był uczonym, który prowadził w Jerozolimie szkołę dla młodych Żydów zwaną „domem pouczenia”, wykształconym zarówno w zakresie znajomości Pisma św, jak i kultury helleńskiej, odbywającym liczne podróże.
Imię Ozeasz, po hebrajsku Oszua, czyli skrót od Jehoszua, noszą w Starym Testamencie prorok Ozeasz, syn Beeriego, głoszący w Północnym Królestwie Izraela przed zajęciem państwa przez Asyrię w 722 r. przed Chr., czyli w czasie gdy w Królestwie Judy zaczynali swoją działalność Izajasz i Micheasz, oraz ostatni król Izraela Ozeasz, syn Eli, panujący w tym samym czasie w latach 732-722 w mocno już okrojonym królestwie, bo zaledwie tylko do stolicy, Samarii.
Pan Jezus, podobnie jak wymienieni tu Jego imiennicy, również jest nazywany synem Józefa, swojego przybranego Ojca, przez mieszkańców Nazaretu (Łk 4, 22) oraz świadków cudownego rozmnożenia chleba (J 6, 42), ale, co w tamtych czasach wyjątkowe, nazywany jest również synem Maryi (Mk 6, 3). Maryja i Józef ósmego dnia po narodzeniu nadali Mu imię na podstawie słów Archanioła Gabriela, wypowiedzianych podczas wydarzenia Zwiastowania (Łk 1, 31) oraz podczas snu św. Józefa (Mt 1, 21). Z imieniem Jezus Syn Boży przeżył swoje ziemskie życie, śmierć i zmartwychwstanie, w nim odbiera też cześć wieczną w niebie.
Kult imienia Jezus jest obecny w Kościele od czasów apostolskich. Św. Paweł wymienia je w swoich pismach aż 254 razy, a wielu świętych otaczało to imię osobistą czcią i miłością. Św. Efrem całował imię Jezus, gdziekolwiek widział je wypisane, św. Bernard z Clairvaux napisał na jego cześć hymn, św. Bernardyn ze Sieny oraz jego duchowy syn, bł. Władysław z Gielniowa adorowali imię Jezus w każdym swoim kazaniu, ten pierwszy zaś wraz ze św. Janem Kapistranem dopracowali i upowszechnili Litanię do Najświętszego Imienia Jezus, o której wzmianki pochodzą już z XI w.
Chrystus sam nadał nadprzyrodzone znaczenie swojemu ziemskiemu imieniu, sam je, można powiedzieć, uświęcił. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje. Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje: Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna (J 16, 23-24). I rzeczywiście Apostołowie dokonywali cudownych uzdrowień w imię Jezusa. Po uzdrowieniu chromego od urodzenia św. Piotr mówi: Nie mam srebra ani złota, ale co mam, to ci daję: W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, chodź! (Dz 3, 6). A następnie zdumionemu tym cudem tłumowi wyjaśnia: Przez wiarę w Jego Imię temu człowiekowi, którego widzicie i którego znacie, Imię to przywróciło siły (Dz 3, 16).
Imię Jezusa oznacza więc nie tylko pomoc, ale też moc Boga, jest ona w nim obecna i ją przywołujemy, wzywając imienia Jezus: Ty jednak jesteś wśród nas, Panie, a imię Twoje zostało wezwane nad nami (Jr 14, 9b). Odkąd Syn Boży przyszedł na świat, przyjmując ludzką naturę i ludzkie imię, do tego imienia odnoszą się cześć i szacunek należne imieniu Bożemu. Ale nie literalnie i płytko, w warstwie artykulacyjnej tylko, ale w pełni głębi znaczenia wzywania Boga, jaka cechuje właściwie całe Pismo św., a wyraża się wielokrotnym Bożym wołaniem o wzajemność: Miłości pragnę, nie krwawej ofiary (Oz, 6 6a).
Jak pyta i za chwilę wyjaśnia dominikanin ojciec Adam Szustak, analizując drugie przykazanie: Co to znaczy, że imię Boże zostało nad nami wezwane? To oznacza, że nieustannie Bóg wypowiada nad nami swoje imię, a Jego imię to jest Życie, to jest Dobro, to jest Szczęście, to jest Miłość, to jest wszystko, czego nam potrzeba. To jest wszystko to, za czym goni ten oszalały świat. To jest to, czym jedynie można wypełnić puste wiadra, z którymi biegniemy do pustych studni, nigdzie nie mogąc znaleźć zaspokojenia [por. Jr 14,3 – przyp. mój]. Otóż Bóg ma dla nas wszystko przygotowane i to wszystko wyraża się w Jego imieniu, czyli w tym, czym On naprawdę jest. On nieustannie wypowiada nad nami swoje imię, czyli pragnie dać nam to wszystko, co się za tym kryje. Kiedy nie korzystamy z tego, a jednocześnie twierdzimy, że się modlimy (…), to wtedy wszystkie te dane przez Niego rzeczy i dary stają się dla nas niedostępne, bo one mogą się wydarzyć tylko w relacji pełnej miłości i bliskości (Adam Szustak OP, Góra Obietnic, W drodze, Poznań 2015).
Warto budować tę relację, widzieć znaki Jezusowej mocy, dostrzegać małe cuda, symbole Jego przychodzenia – może w krzewach migdałowca: To jest drzewo paschalne, / bo pierwsze zakwita po zimie („Po zimie”), a może gdy ogarnia nas radość / podniebna / i niewysłowiona („Hosanna”). Warto otwierać na nie serca, bo także i nam może się uda napisać / pieśń chwały, / bez względu na okoliczności („Punkt odniesienia”), a Tym samym wzniecić radość, / by wstąpiła w nas moc większa, / nowa łaska życia („Spostrzeżenie”).
*
O Chrystusie mówi też Pismo św. i Kościół jako o Nowym Adamie, a jest to jednocześnie drugie imię autora tomu. Warto przyjrzeć się więc także jego etymologii i znaczeniu.
W swej treści to słowo (...) jest (...) określeniem charakteryzującym każdego człowieka. Łączy się z hebrajskim słowem Adama(h), którym określana jest ziemia czy rola. Tym samym Adam to ktoś, kto zamieszkuje ziemię daną mu przez Boga. Uprawia ją, rzucając w nią ziarna, i zbiera jej owoce. Jest jej mieszkańcem. Życie człowieka zależy od ziemi podobnie jak od niego zależy jej rozwój. Ziemia stanowi przestrzeń dla istnienia człowieka, on zaś jest jej ukoronowaniem. Tym samym Adam to zarówno konkretny człowiek powołany do istnienia, jak i cała ludzkość stworzona przez Boga (Ks. Krzysztof Kowalik, Adam i Chrystus, Niedziela 25/2020).
Adam-człowiek, Adam-ludzkość zmaga się i walczy, upada i powstaje, jest wciąż w procesie, wciąż w drodze. Jak pisze w swoich wierszach ksiądz Adam, Takie jest zwykle / wchodzenie wzwyż, / drogą wąską i stromą („Kolejny krok”), byśmy nie tyko szli, lecz biegli, / a nawet mknęli jak na skrzydłach („Z innej strony”), by wreszcie kiedyś można było powiedzieć: Zdałem ostatni egzamin („Telegram”). Poeta Adam będzie też wrażliwy i otwarty na poruszenia Ducha: Wciąż nasłuchuję, / czy nadchodzi dobra myśl („Jeśli tak”), będzie czujny, gdy walka toczy się o podstawowe wartości: Świat liryczny / gwarantuje prawdę („Wydaje mi się”), będzie głęboko przekonany o wadze tego, co wypowiadamy, zapisujemy, a nawet myślimy: Słowa kluczowe / muszą na miejsca powrócić („Słowa w historii”). To kładki na wysokościach myśli („Sentencje”).
*
W tytułowym utworze tomu „Po imieniu” autor dotyka tych wszystkich kwestii, podejmując dialog z samym sobą, człowiekiem w procesie, człowiekiem w drodze, człowiekiem, który wciąż się staje, wciąż poddaje analizie i weryfikuje, wciąż wnika i drąży. Świadomość imienia to jak odkrywanie tożsamości. Pragnienie bycia sobą i pozwolenie sobie na bycie sobą. Zrozumienie siebie i zaprzyjaźnienie się z tą osobą, którą w sobie odkrywamy. Wsłuchanie się w to, co ma nam do powiedzenia. Wewnętrzny dialog. Rozmawiam też / z samym sobą (…) jestem właśnie tą osobą (…) I jestem z nią nawet / po imieniu („Po imieniu”).
Św. Jan Paweł II powiedział: Człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa (Homilia na Placu Zwycięstwa w Warszawie, 2.06.1979 r.), ale może jednocześnie jest też odwrotnie – trzeba odkryć siebie, żeby przed Chrystusem stanąć i pozwolić się Mu prowadzić. Trzeba i chyba warto. Warto się przyjrzeć swoim duchowym korzeniom, swoim myślom i postanowieniom, swoim słowom i działaniu, swojej służbie bliźnim, swojej miłości. Swoim codziennym zwyczajnym dniom, godzinom, chwilom, w których staje się nasze życie doczesne i nasze życie na wieczność.
I warto pozwolić się poprowadzić wierszom księdza Janusza Adama Kobierskiego, jego spostrzeżeniom i jego wyczuciu, jego wieloletniemu doświadczeniu, bo minął czas długi, / a przecież wszystko zaczęło się wczoraj („Jakby dziś”) i to się za chwilę zamknie, wszak możemy i my się pod tymi słowami podpisać: nie liczę czasu, / on liczy mnie („Odkrycie”). Warto się wczytać w kruchy i zarazem mocny czas tej książki, kruchy i zarazem mocny czas każdego naszego powszedniego dnia. Bo jak pisze autor w wierszu „Zwykły dzień”:
Zwyczajny dzień,
zwykły niezwykły.
Wypełniony po brzegi czasem
nieprzewidywalnym.
Nie wiemy, co przyniesie.
Czekamy z nadzieją,
że jednak coś dobrego
do dziś niespełnionego.
Ten dzień powszedni,
który może odmienić
resztę życia naszego
na ziemi.
---
Ks. Janusz Adam Kobierski, Po imieniu, Oficyna Wydawnicza ASPRA-JR, Warszawa 2025
