Wiersze - Michał Kaczmarek
Michał Kaczmarek - ur. w 1986 w Głogowie. Z wykształcenia nauczyciel języka angielskiego. Publikował w pismach i na portalach, między innymi : „EleWator”, „Polska Canada”, „Pro Libris”, „Protokół Kulturalny”, „Migotania”, „Gazeta Kulturalna”, „Akant”, „Afront”, „TarNowa Kultura”, „Ypsilon”, „Pisarze.pl”, „Helikopter”, „Tlen Literacki", „ArtPapier", „Szpol”, „Wytrych", „Wobec", „Wydawnictwo J”, „Kozirynek”, „Zupełnie Inny Świat”. Jego wierszy oraz ich interpretacji można posłuchać w „Poczcie Poetyckiej” „Polskiego Radia Koszalin” i „Szarej Strefie Poezji” „Radia Plus Radom”.
Najpopularniejszy
dziewczyna skacze z dziesiątego piętra
jeansy
jasny sweter
biało-czarne sportowe buty
włosy proste
zadbane
tyle widzę
na amatorskim nagraniu
inny obraz głębokiego smutku
kiedy załatwia się do łóżka
nie dba o higienę
gapi na ścianę
dzień zwykły
śniadanie
delikatny makijaż
audycja w radiu
mężczyzna który ważył kapustę
zmienia papier w kasie fiskalnej
kobietę której mówiła dzień dobry
ochlapał autobus
skok niepewny
Dominik pomóż
nie utrzymam
wisi na zewnątrz budynku
wdrapuje się
opada
wdrapuje znowu
puszcza
spada na dach przedsionka
filmik urywa się
krzykiem
niewyraźnym obrazem
przesyłany między komputerami
w pustym mieszkaniu
przy słabym świetle
trzynastoletni chłopiec
dotyka zimna
Drzwi wejściowe
dziewczynka która przyszła na świat
obok lekarzy opowiadających kawały
doznaje chłodu sali
wagi na której leży
narzędzi którymi ją badają
braku uczuć ze strony dłoni
wyuczonych w rutynie
piętnaście minut w rękach matki
piętnaście minut w rękach ojca
boi się
chciałby ją oddać
Ojcze nasz
Zdrowaś Maryjo
Wieczny odpoczynek
bez znaczenia
byle pielęgniarki widziały
że porusza ustami
matka patrzy z łóżka
na drgające wargi
ślina w kącikach
jak w czasie niepokoju
wycinek nie bierze pod uwagę
przed ani po
nawet teraz nie w pełni opisane
ale sekunda jest prawdziwa
suchy wianek
zawieszony na drzwiach wejściowych
Najmłodsze życie
rozrzuciło pluszowe misie po pokoju
bez sensu ale z uporem
przenosiło zabawki z miejsca na miejsce
z wózka na stolik
ze stolika na komodę
stało na nogach
upadało na pośladki
szczerzyło zęby
usunięcie jelita to nie koniec
worki w kolorze ciała
można żyć
śmierć zbyt słaba by spełnić swoje zadanie
patrzyła przez okno
padał śnieg
zauważyło ją
sapnęło
podniosło ręce
wróciło do interaktywnej tablicy
z klamką kablem wtyczką w kontakcie
Burek albo Karmel
twoja śmierć
wściekła suka
na kilka tygodni przed
pokazała zęby
na drodze ekspresowej
samochód otarł się bokiem
mogło skończyć się wtedy
ale tylko wgniecenia
strach dziecka
po naprawie kolor lewych drzwi
inny niż prawych
jeszcze godzinę
potem zrobię kotlety
swój własny wróg
układem odpornościowym
walczyłaś ze sobą
piodermia zgorzelinowa
spondyloartropatia
wrzodziejące zapalenie
suka jadła stawy i jelita
przed nagłym wyjazdem
do kliniki z której nie wróciłaś
dzieci krzyczały
biły się o prezent od Mikołaja
co dziwne
kot sąsiadów
przez cały dzień
siedział przy naszych drzwiach
Zimowy spacer
mało śniegu
sanki szły po oblodzonej ulicy
trawnik wypalony mrozem
w drewnianym domku
zabawki ubrudzone piaskiem i błotem
próba ich ożywienia
potrząsanie zmarłym
szarówka
chłód kłuje w twarz
szybki powrót do domu
który zostawiłaś
z sali w której leżysz
nie wrócisz tylko ty
ze oknem gaśnie neon
sklep z narzędziami
Kawalerka
stoją na ławie
cztery piwa w puszce
by zmienić zapach
skórka jabłka w tytoniu
czas nie ma ochoty płynąć
by mieć czyste sumienie
przesuwa wskazówki
nie zdarzy się nic
nie zastukają kolędnicy
pod sufitem gniazda
uwite z dymu papierosowego
w nich niejasne wspomnienia
oznaką nadziei
telewizor od pana Kazimierza
używany ale w dobrym stanie
pytań niewiele
tylko odpowiedzi
gdyby nie wódka mogło być inaczej
gdyby nie telefon próba samobójcza byłaby udana
cisza
nazwana programem w radiowej Dwójce
kolejną książką Dostojewskiego
spokój
którego niektórzy się boją
inni
spłycają w nim oddech
coraz bardziej
bardziej
aż znika