Pokuta - Ian McEwan
Autorka recenzji: Magdalena Knedler
Wielka powieść egzystencjalna
O tym, że sztuka może, a nawet powinna stać się sumieniem człowieka współczesnego, pisało już wielu wybitnych twórców, z Oscarem Wildem i jego Portretem Doriana Graya na czele. Ian McEwan w swojej powieści Pokuta wykorzystuje ów motyw jako pretekst do nakreślenia dramatycznych losów trójki bohaterów – Cecilii Tallis, Robbiego Turnera i Briony Tallis.
Powieść podzielona jest na cztery części, z których każda tworzy odrębną całość kompozycyjną, dotyczy innej rzeczywistości, innej czasoprzestrzeni oraz innego bohatera. Z pierwszej części wyłania się tzw. bohater zbiorowy – zamożna rodzina Tallisów, krewni Tallisów, przyjaciele Tallisów i pracownicy Tallisów. Na tym tle wyraźnie odznaczają się sylwetki trojga wspomnianych postaci, z których punktów widzenia relacjonowane są wydarzenia rozgrywające się na przestrzeni jednej doby, pewnego upalnego lata 1935 roku. Zastosowanymi technikami narracyjnymi – strumieniem świadomości i monologiem wypowiedzianym – McEwan nawiązuje do twórczości Jamesa Joyce’a i Virginii Woolf, a opowiadając to samo zdarzenie z trzech punktów widzenia przy pomocy zabiegów narracji lustrzanej i polifonii, odwołuje się do dzieł mistrzów europejskiej prozy XIX wieku, takich, jak choćby Austen, Dickens czy Dostojewski. Do samej Austen jest tu nawiązanie bezpośrednie, w postaci motta zaczerpniętego z Opactwa Northanger, dotyczącego zgubnego wpływu literatury na nieukształtowane jeszcze, młode umysły. Przywoływanie tej właśnie artystki w tym i kilku innych miejscach wydaje się być tutaj nieprzypadkowe – autorka Dumy i uprzedzenia słynie przecież z kreowania heroin kierujących się w swoich życiowych wyborach zdrowym rozsądkiem i silnym poczuciem rzeczywistości. W przeciwieństwie do młodziutkiej Briony, początkującej pisarki o wybujałej wyobraźni podsuwającej dziewczynce niewłaściwą interpretację pewnej sytuacji – intymnego zbliżenia między jej siostrą Cecilią i Robbiem, synem sprzątaczki pracującej u Tallisów.
Niezrozumienie istoty tego wydarzenia oraz późniejsze tragiczne wypadki doprowadzają do oskarżenia mężczyzny przez Briony o dokonanie zbrodni, której nie popełnił. Niewinny człowiek trafia do więzienia, a małoletnia panna Tallis dopiero po kilku latach zda sobie sprawę, że zbrodnię popełniła naprawdę ona sama, a świadomość tego faktu na zawsze odmieni jej życie, tak jak jej postępek odmienił, a nawet zniszczył życie dwojga ludzi. McEwan sugestywnie maluje okoliczności zbrodni – drobiazgowe opisy przyrody, pogody, ubiorów, umeblowania domu, rekwizytów (jak choćby wazon wuja Clema, czy wiszące nad kominkiem malowidło), rozgrzanych kamieni na tarasie czy wreszcie fontanny, będącej centrum wydarzeń. Wszystko to zdaje się przywoływać obraz rajskiego ogrodu, w którym gdzieś, na gałęzi jednego z pięknych zielonych drzew, czai się wąż – uosobienie zła. Przez cały czas czujemy, że w tej zagęszczonej, dusznej atmosferze wydarzy się coś, co doprowadzi do tragicznego w skutkach finału. Wydarzenia poznajemy z punktu widzenia Briony, Cecilii i Robbiego, a wzbogacają je jeszcze bogate refleksje bohaterów na temat swojego dotychczasowego życia i oczekiwań wobec przyszłości – jakże płonnych w obliczu późniejszych wypadków. Cała pierwsza, a zarazem najobszerniejsza część powieści stanowi zatem właściwie opis jednego, różnie interpretowanego wydarzenia, będącego osią konstrukcyjną całego dzieła.
Akcja drugiej i trzeciej części przenosi się do roku 1940 i tłem dla niej staje się druga wojna światowa. Autonomicznym bohaterem części drugiej jest Robbie Turner, obecnie szeregowy w brytyjskiej piechocie, przemierzający ziemię francuską, by powrócić do Anglii i swojej ukochanej Cecilii. To właśnie ten bohater niejako zagarnia całą narrację, każąc nam śledzić akcję ze swojego, jednostkowego, subiektywnego punktu widzenia. Tym, co najbardziej zasługuje tutaj na uwagę, jest fakt, iż rzeczywisty i wręcz najbardziej namacalny dramat rozgrywa się tak naprawdę w głowie Robbiego, nie zaś wokół niego. Kanwą są w tym przypadku przemyślenia człowieka, który zupełnie przypadkiem trafił do piekła i rozpaczliwie próbuje się z niego wydostać, chcąc odzyskać odebrane mu szczęście. Nie ma tutaj okraszonego patosem patriotyzmu – Robbie nie jest dumnym żołnierzem, gotowym poświęcić życie za swój kraj, lecz swoistym przypadkowym bohaterem, który pragnie przeżyć za wszelką cenę, bo wie, że ktoś na niego czeka. Śledząc wewnętrzne monologi bohatera trudno nie zastanowić się, ilu wtedy – w latach 40-tych ubiegłego stulecia – było takich przypadkowych bohaterów.
Część trzecia i czwarta wysuwają na pierwszy plan Briony Tallis, która pozostanie główną bohaterką aż do ostatnich stron powieści. Tym razem to jej oczyma oglądamy wojenny Londyn – Londyn od strony szpitala, do którego trafiają ranni żołnierze. 18-letnia Briony, chcąc zagłuszyć wyrzuty sumienia i poszukując drogi do ekspiacji, zostaje pielęgniarką. Oprócz naturalistycznych, sugestywnych opisów pracy pielęgniarek czasu wojny i odmalowania pewnej specyficznej, sakralnej aury otaczającej pracujące do utraty sił "siostry" w wykrochmalonych na sztywno kołnierzykach, na uwagę zasługuje wplatający się niepostrzeżenie w narrację metajęzyk. Pokuta staje się powieścią autotematyczną – powieścią o pisaniu powieści. Briony, przechodząc od formy krótkiego opowiadania do formy powieści, przez lata, aż do 1999 roku, pisze historię pewnego upalnego poranka roku 1935 i dwojga ludzi, których przy fontannie z posągiem Trytona połączyła szczególna więź. Kolejne wersje książki nabierają coraz wyraźniejszych kształtów, aż w końcu zbliżają się do prawdy i jej własna zbrodnia – zbrodnia wielkiej pisarki – wychodzi na jaw. Pisanie staje się dążeniem do odkupienia win, a powieść symbolicznym obrazem sumienia, przypominającego o sobie w każdej chwili życia, niedającego o sobie zapomnieć nigdy. Czy możliwa jest jednak ekspiacja poprzez literaturę? 77-letnia Briony, kreując literacką rzeczywistość i kierując losami swoich bohaterów, stawia siebie na równi z Bogiem, a swoją zdolność opowiadania z jego mocą stwórczą. I jako Bóg sama przed sobą przyznaje, że nie może zwrócić się do wyższej instancji z prośbą o przebaczenie, bowiem nie ma odkupienia dla Boga ani dla powieściopisarzy (…). Tego zadania nigdy nie można było wypełnić i właśnie o to chodziło. Wyłącznie o to, żeby próbować. Odkupienie jest zatem nieosiągalne, a sensem życia staje się właśnie pokuta – czymkolwiek okazuje się ona być. Briony, u kresu swojej egzystencji nie myśli jednak tylko o sobie, swojej zbrodni i dążeniu do ekspiacji – myśli również o kochankach, których losem tak fatalnie pokierowała. Czy ich wybaczenie stanie się dla niej choć cząstkowym odkupieniem? Czy jest w ogóle możliwe, by jej kiedykolwiek przebaczyli?
Pokuta to wielkie dzieło współczesnej literatury – mozaika, momentami barwna, momentami krwista, momentami, szara i wpadająca w czerń. To wyjątkowe połączenie strumienia świadomości i monologu wypowiedzianego z XIX-wiecznym psychologizmem, realizmem i naturalizmem. Słychać w niej echo XX-wiecznej filozofii egzystencjalnej, z jej teorią istnienia ludzkiego zawieszonego między przeszłością i przyszłością, z wiecznym poczuciem niespełnienia, przemijalności i braku. To właśnie poczucie braku i niespełnienia towarzyszy nieustannie głównym bohaterom – niespełnionej miłości, niespełnionych nadziei, braku sprawiedliwości, braku wybaczenia, braku wypełnienia składanych samemu sobie obietnic. I przeszłość, wszechobecna, przeżywana wciąż na nowo, reinterpretowana, przypominająca o sobie i kładąca się cieniem na każdy kolejny dzień, boląca niczym nieustannie rozdrapywana rana.
Pokuta to jednak przede wszystkim wielki dramat. Wielki dramat o niedojrzałości i dojrzewaniu. Wielki dramat o sile miłości, która wbrew przeciwnościom w postaci społecznych podziałów, fałszywych oskarżeń, wstydu i hańby, wojny i długoletniej rozłąki trwa nadal, nawet w chwili śmierci. Wielki dramat o zawiedzionych nadziejach i zmarnowanym, dramatycznie przerwanym życiu. Wielki dramat o winie i odkupieniu. Wielki dramat o zbrodni jednostkowej, której rozmiary powiększa zbrodnia na skalę światową. Wielki dramat o literaturze, będącej zarówno ludzkim przekleństwem, jak i wybawieniem. Wielki dramat o ekspiacyjnej roli sztuki, która stać się może jedyną formą pokuty. Wielki dramat o twórczej mocy literatury, stawiającej pisarza kreującego literacką rzeczywistość na równi z Bogiem. Wielka tragedia w czterech aktach. Arcydzieło.