Miłość nad rozlewiskiem – Małgorzata Kalicińska

Wszystkie myśli, które cisną się do głowy po przeczytaniu trzeciego tomu sagi o rozlewisku Małgorzaty Kalicińskiej brzmią dość płytko i banalizują tę książkę. Niestety, cykl Kalicińskiej nazywany jest przez wydawcę trylogią. Niestety więc, wszystko wskazuje iż wraz z "Miłością nad rozlewiskiem" musimy pożegnać się z bohaterami tego- mimo banałów, które na jego temat padają - niebanalnego i po prostu mądrego w przekazywaniu rzeczy oczywistych dzieła.

 

Jak opowiedzieć w sposób odkrywczy o książce, która ukazuje wartości tak niezaprzeczalne jak posiadanie rodziny, przyjaciół, którzy czasami znaczą od krewnych więcej, domu który nie jest tylko czterema ścianami nas otaczającymi? We wszystkich trzech tomach przesłaniami o takichże wartościach częstuje nas autorka. Tomach rozchwytywanych i bestsellerowych, co niekoniecznie przecież musi świadczyć o wartości dzieła literackiego, a częściej raczej o jego przystępności.



Rzeczywiście, książki Kalicińskiej nie wymagają od czytelnika "mąk wyższego rzędu". Nie traktowałabym jednak tego jako zarzutu jeżeli w parze z przystępnością formy idzie pogłębiona refleksja w treści. Kalicińska udowadnia, że te rzeczy nie muszą się wykluczać. Czyni to po kolei w każdym wydawanym tomie i z ulgą stwierdzam, że i w trzecimudało jej się temu wyzwaniu sprostać. 



Dla wielbicieli rozlewiska niczym nowym nie będzie ciepły klimat opisywanego zakątka na Mazurach, ciepły nawet gdy zima tam najmroźniejsza. Dla tych, którzy siedliska jeszcze nie znają, będzie może zaskakujące, że to nie jest miejsce godne określenia go arkadyjskim. Zapadła wieś, daleka od sielankowych wizji, rażąca zaściankowością i ciasnotą umysłową mieszkańców okolicznych miejscowości, jest szczególnie odpychająca w ponure, zimowe lub jesienne dni, gdy otaczające widoki nie rekompensują wszystkich niedostatków miejsca odległego od wszelkich przyczółków cywilizacji czy forpoczt kulturalnych. Nawet najbardziej pozytywnie nastawionej do świata i kreatywnej osobie grozi wypełznięcie z kątów tych strasznych potworów; pustki i nudy. Nie można przecież zawsze szukać ucieczki w domowych nalewkach przyrządzanych z zapałem w bujne jeszcze wczesnojesienne dni.Grozi to nałogiem. Trudno zmusić się do powitania z szerokim uśmiechem kolejnego szarego dnia, nierozświetlonego żadną feerią świateł, którymi w tym czasie dekoruje się miasta. Ich mieszkańcy dzięki temu już na długo przed świętami ruszą na poszukiwania prezentów, wprawieni w zręcznie podsycaną przez handlowców euforię. Pozwoli im to zapomnieć o szarości nieba nad głowami. Tego na wsi nie ma.  


 
Jak więc wymagać pozytywnego podejścia, gdy w przerażającej chwilami ciszy człowiek ma tak aż za dużo czasu na myśli o sobie samym? Ucieczka w pracę też przecież może prowadzić do nałogu. A wycieczki przez błota równe tym XIX-wiecznym, serbinowskim, z "Nocy i dni", wcale nie są sposobem na oderwanie się od depresji na łonie natury.

W poprzednich tomach o rozlewisku bohaterki powieści przekonywały siebie i zapewne niejednego czytelnika, że ucieczka z miasta na wieś wcale nie musi być aktem desperacji, tylko świadomie podjętym wyborem na drodze do odnalezienia prawdziwego szczęścia. W trzecim tomie autorka pokazuje nie zawsze radosne konsekwencje takiego wyboru. I to, żeuczynienie go raz, nie czyni człowieka wolnym od kolejnych potwierdzeń tego, iż chce się wytrwać przy obranym modelu życia.

 

Poznając kolejny rok życia Gosi, widzimy tę zazwyczaj pełną optymizmu i twórczego podejścia do tego, co niesie życie bohaterkę, gdy mimo odnalezionego w poprzednim tomie swego miejsca na ziemi i spotkania prawdziwej miłości, bywa bezradna wobec samotności, przed którą nie chroni jej ani kochany przez nią człowiek ani życie w miejscu, w którym czuje się spełniona. Ta, która odnalazła szczęście o jakim wielu tylko marzy, czuje się nieoczekiwanie... bardzo nieszczęśliwa.


Drugą bohaterką i narratorką "Miłości nad rozlewiskiem" jest Paula, przedstawicielka młodego pokolenia, nowa mieszkanka znanego nam domu na Mazurach. Czytelnicy zyskują dzięki temu świeży punkt widzenia na rozlewisko i jego mieszkańców, choć każdy, kto zamieszkuje w domu Gosi, nie może nie ulec w jakiś sposób jego szczególnej atmosferze. Zresztą Paula, jak Basia i Gosia z poprzednich tomów, jest życiowym rozbitkiem, który poobijany w szerokim świecie ląduje nad rozlewiskiem niejako w celach "terapeutycznych". I podobnie jak Basia i Gosia w poprzednich tomach, w pewnej izolacji od tego "szerokiego świata", przewartościowuje życiowe priorytety, by odnaleźć swoje spełnienie.


Trzeci tom jest jednak ucieczką od prostego schematu - jedź na prowincję, znajdziesz prawdziwe szczęście. Tytułowa miłość też go nie gwarantuje. Kalicińska pokazuje swoje bohaterki w chwilach zniechęcenia, rozczarowania i zadawania sobie pytań o sensowność wybranych dróg. Czy warto walczyć o miłość, gdy przysporzyła ona właśnie porcji cierpień i upokorzenia? Czy praca, w której człowiek znajduje spełnienie, może stać się niebezpieczną pułapką dla życia osobistego? Czy to oznacza, że musimy się takiego spełnienia wyrzec? I na ile musimy się poświęcać dla bliskich? 

 
Od takich rozterek nie chroni bohaterek Kalicińskiej magiczne miejsce nad rozlewiskiem. Autorka pokazuje, iż nie uchroni od nich w ogóle żadne, nawet najpiękniejsze miejsce ani też obecność najbardziej kochanego człowieka. To, jak szczęśliwe jest nasze życie, zależy od siły nas samych - kolejny banał. Ale opowieść o bohaterkach Kalicińskiej w tak atrakcyjny dla czytelnika sposób go ilustruje, że nie sądzę by miłośnicy cyklu i tym razem nie ulegli urokowi rozlewiska. Zwłaszcza, że nie ominą ich zwykłe atrakcje tego miejsca; sentymentalne opowieści z przeszłości, nieco miejscowych ploteczek, dopieszczenie wszelkich zmysłów smakowitymi opisami i... przepisami, a nawet wycieczka do Barcelony dla bardziej wymagających! 

Zachęcam zatem do przeczytania o tym, jak trudne jest pielęgnowanie swego szczęścia na co dzień. Niełatwą lekcję tej sztuki w powieści Kalicińskiej przejść można bardzo przyjemnie - polecam na trudne dni - ku natchnieniu!

 

                                                                                                                          Agnieszka Antosik