Zamieć śnieżna i woń migdałów - Camilla Lackberg
Autorka recenzji: Miłka Kołakowska
Mroczne rodzinne sekrety...
Camilla Läckberg niejednokrotnie zachwycała mnie świeżością pomysłów i kreatywnością w prowadzonej akcji śledczej. Dotychczas czytane kryminały autorki, a mam na myśli całą sagę o posterunku w małej turystycznej Fjällbace, opierały się na dość rozbudowanej fabule, w której miałam styczność zarówno ze stałymi bohaterami, przewijającymi się przez kolejne tomy, jak również bohaterami poszczególnych części, na których opierało się sedno danego śledztwa. Ułożyłam już sobie w głowie pewien wizerunek autorki i wcale nie chciałam go zmieniać. Oczywiście, zawsze można mieć jakieś "ale" i twierdzić, że są elementy, które poprawiłyby jakość powieści, ale sam styl pani Camilli przypadł mi do gustu i niejako przyzwyczaiłam się do niego.
Skąd ten wstęp do dotychczasowego wizerunku Camilli Läckberg? Przede wszystkim dlatego, że powieść, a właściwie opowiadanie "Zamieć śnieżna i woń migdałów" znacząco różni się od wcześniej czytanych powieści autorki i wprowadza czytelnika w zupełnie inny rodzaj fabuły. Nadal jest to kryminał, bo mamy do czynienia z morderstwem i próbą rozwikłania kto jest tajemniczym sprawcą mordu, ale styl poprowadzenia akcji jest zdecydowanie bardziej fikcyjny, mniej realny. Bez zawahania napiszę, że autorka wręcz naśladuje w opowiadaniu mistrzynię angielskiego kryminału - panią Agathę Christie.
Jeden śledczy, w tym przypadku Martin Mohlin, który znany jest czytelnikom z serii z Eriką Falck i Patrikiem Hedströmem, zmuszony sytuacją pogodową na wyspie Valön, staje przed trudnym zadaniem przesłuchania wszystkich członków rodziny Liljecronas, aby rozwikłać zagadkową śmierć i wśród członków bogatego rodu znaleźć odpowiedzialnego za zamordowanie dziadka Rubena. Powodów do zabicia najstarszego członka rodziny jest wielu, gdyż dysponował on ogromnym, wręcz wielomiliardowym majątkiem, a dzieci i wnuczkowie czyhają, by uszczknąć jak najwięcej dla siebie. Martin staje więc przed zadaniem prawie niewykonalnym, gdyż sprawca okazuje się inteligentny i umiejętnie zostawia po sobie ślady. Przyznam, że jeżeli czytelnik czytał Agathę Christie i przywykł do charakteru jej powieści, może szybko wpaść na trop tajemniczego mordercy i wcale nie będzie on dla niego zaskoczeniem. Dla osób, które nie miały styczności z królową kryminałów (jeszcze dwa miesiące temu sama należałam do tej grupy), będzie to opowiadanie dość zagadkowe i mimo krótkiej wersji, może urzec nietypowym zakończeniem. Ja coś przewidywałam, coś mi dzwoniło, ale ostatecznie autorka zadowoliła mnie pomysłem na finisz domowego śledztwa.
Na plus dla autorki zaliczam fakt wykorzystania bohatera drugoplanowego z sagi o Fjällbace jako głównego w tym opowiadaniu. Myślę, że jako młody policjant, ma on jeszcze szansę zaistnieć i cieszę się, że jego rola nie kończy się na byciu pomocnikiem Patrika. Powieść niezwykle szybko się czyta, autorka użyła łatwo przyswajalnego języka i nie wprowadziła skomplikowanych więzi między poszczególnymi bohaterami.
Mniej urzekła mnie krótka forma powieści. Jest to właściwie opowiadanie, cała historia mieści się dosłownie na 144 stronach kieszonkowego wydania więc nie zdążyłam poczuć atmosfery, jaka panowała na zaśnieżonej wyspie Valön. Historia miała potencjał lecz została napisana troszkę za szybko i nie zdążyłam dobrze zapoznać się z bohaterami. O wiele bardziej przepadam za Patrikiem i szczegółowymi opisami uczuć bohaterów z posterunku w szwedzkiej miejscowości Fjällbacka. Negatywnie odebrałam też samo wydanie książki, bo choć okładka jest przepiękna, wręcz nęci tajemniczością, to ogrom literówek wzbudzał we mnie roztargnienie. Błędy literowe pojawiają się prawie na co drugiej stronie, co mi jako czytelnikowi, przeszkadzało w relaksowaniu się nad lekturą.
"Zamieć śnieżna i woń migdałów" okazała się zatem lekturą lekką, którą pochłonąć można w jeden wieczór, ale która traktuje przedstawione postaci lakonicznie. Jest to krótkie opowiadanie kryminalne, nawiązujące do stylu Agathy Christie, ale dla czytelnika znającego inne dzieła autorki, będzie niekoniecznie tym, czego oczekuje.