451° Fahrenheita - Ray Bradbury
Autorka recenzji: Lou Salome
O śmierci książek i tragarzach wiedzy
Rozumie pan teraz, dlaczego książki budzą nienawiść i lęk? Pokazują pory na obliczu życia. Ludzie są wygodni, wolą gładkie, księżycowe twarze.
Ray Bradbury
Świat przed zagładą. Taką dość nietypową przedapokaliptyczną wizję rozpościera przed nami Ray Bradbury. Jego gniew wymierzony jest w strażaków, przeciwko którym uknuł w latach 50. ubiegłego wieku ów narracyjny spisek. Już w pierwszym akapicie trzeba przyznać, że bardzo udany.
Strażacy w świecie Bradbury`ego zamiast gasić ogień, wzniecają pożary. Ich zadaniem jest spalenie wszystkich niepożądanych, deprawacyjnych czy rewolucyjnych dzieł. Jednak pytanie, jakie ciśnie się na usta po wgryzieniu się w ów niewielkich rozmiarów tekst (raptem stupięćdziesięciostronicowy), brzmi: czy jest to tylko powieść o bezgranicznej i wszechobecnej cenzurze?
W moim przekonaniu autor rozważa przy okazji pandemicznej pożogi ludzkiego materialnego dobra kultury, fakt, jak kultura popularna, a zwłaszcza telewizja, ma na społeczeństwo, gdy rozrywka i bezmyślna zabawa stają się jedynymi celami.
Dystopijna wizja Bradbury`ego dla miłośników książek jest fascynującym portretem współczesnego społeczeństwa. W przeciwieństwie do wielu książek z tego gatunku, totalitarny rząd nie ma zamiaru prać mózgu ludzi i przejmować nad nimi całkowitej kontroli. Zamiast tego ludzie stopniowo oddalają się od zajęć intelektualnych, takich jak czytanie, na rzecz telewizji oraz rzeczy, które sprawiają, że czują się dobrze. Natomiast wszystko, co rodzi dręczące pytania lub przypomina o trudniejszych aspektach życia, jest zabronione, a w przypadku książek. spalone.
Okazuje się również, że technologia, masowy wyzysk i naciski mniejszości przyniosły ze sobą podstęp. Dzięki nim dziś możesz cały czas być szczęśliwy, możesz czytać komiksy, stare dobre wyznania lub dzienniki handlowe. W takim świecie ogołoconym z różnic rasowych, społecznych czy kulturowych „każdy z nas staje się odbiciem wszystkich innych i wtedy wszyscy są szczęśliwi, bo znikają góry, z którymi musieliby się porównywać i które by ich onieśmielały”.
Obraz całej popularnej kultury jako zdegenerowanej jest oczywiście ogromną przesadą, ale w tej książce jest tak wiele aktualnych treści, które mocno rezonują ze współczesnym podejściem do kultury wyższej i masowej, że nie sposób oderwać się od tych analogii, spisanych – powtórzmy – blisko siedemdziesiąt lat temu!
Ostatecznie dla mnie ta książka jest namiętną obroną potęgi idei, aby zmienić świat na lepsze. Wizerunek ludzi, którzy zapamiętują książki i przekazują te idee przyszłym pokoleniom, nawet gdy świat idzie do piekła wokół nich, jest wzruszający i krzepiący. Bo „kto nie buduje, ten pali”. Amen.