Płomiennie obojętny - Bogusław Kierc
Autorka recenzji: Irmina Kosmala
JASNE I CIEMNE ODCZUWANIE PRZYBOSIA
Proza i poezja to dawki lekarstw. Uzdrawiają to pęknięcie, któremu ulega wyobraźnia z winy rzeczywistości.
Jeanette Winterson
W pięćdziesiątą rocznicę śmierci jednego z najwybitniejszych poetów Awangardy Krakowskiej, eseisty i tłumacza, pierwszego prezesa Zawodowego Związku Literatów Polskich, dyplomaty polskiego w Szwajcarii w latach 1947-1951 oraz dyrektora Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie, powołany zostaje do życia zbiór szkiców poświęconych jego twórczości - Płomiennie obojętny Bogusława Kierca.
Autor niniejszych zapisków oprowadza czytelnika po dwóch równoległych, niemalże nachodzących się na siebie światach – swoim oraz autora Próby całości.
W osobistej nieraz zapisce, Bogusław Kierc wraca wspomnieniem do chwili, która ukształtowała jego wewnętrzny głos. Był to Wstęp do poetyki Juliana Przybosia. Od tamtego momentu zbratanie z jednym z najważniejszych dla niego poetów polskich zostało przypieczętowane niezniszczalną pewnością o duchowej paranteli.
Dzięki niniejszym, przyjmującym eseistyczną formę notatkom, jesteśmy świadkami głęboko intymnego doświadczenia lekturowego autora szkicu ogłoszonego we „Współczesności”: Pomiędzy słońcem a dnem kielicha kwiatu. Warto w tym miejscu przywołać wrażenie, jakie wywołała na samym Przybosiu ówczesna interpretacja jego utworów dokonana przez Bogusława Kierca: „Po tym twoim eseju przeszedł mnie dreszcz niesamowitości: mam w tobie jakby sobowtóra, który lepiej wie, co się u mnie dzieje pod skórą, w środku, niż ja sam to sobie mogę uświadomić. Jesteś jakąś moją superświadomością krytyczną” (s.95). Wspólnotowość krwi potwierdzał nawet ten sam charakter pisma obu poetów.
Doświadczenie poezji Przybosia przez autora Ciemnego chleba organizowało jego literackie uniwersum, wrażliwość na sensualne wartości słowa, na rytm i dźwięk powoływanego do życia wiersza. Nie dziwi więc fakt, że w niniejszych zapiskach o chłopcu, który… chciał być Bogiem przeziera osobiste współistnienie tych dwojga wybitnych artystycznych indywidualności o wielu równorzędnych profilach.
Podążając duktem czaru słów naszego niedościgłego przybosiologa, rozszyfrowując z nim cielesno-duchową materię utworów awangardowego poety, zachwycając się przy tym co i rusz maestrią języka jakim operuje, zdążamy za ludzko-boską rzeczywistością Juliana Przybosia, aż do jego mistycznych doświadczeń.
CAŁOŚĆ RECENZJI - NA STRONIE LATARNIA MORSKA