Jesień - Ali Smith
Autorka recenzji: Ilse
Jesienna Anglia
Jesień Ali Smith - to pierwsza część jej "kwartetu sezonowego" - cyklu "badającego subiektywne doświadczenie czasu, kwestionującego naturę samego czasu". Zainspirowana do czytania tymże tytułem – jesień bowiem to mój ulubiony sezon – pierwsza z czterech odsłon zobrazowanych przez pisarkę pór roku była dla mnie cudownym wprowadzeniem do pisarstwa Smith. Oczekiwanie, przewidywanie, zastanawianie się nad kolejnymi częściami – które postacie powrócą, na które artystka Ali Smith zatrzyma dłuższą uwagę – było integralną częścią cudownego i radosnego doświadczenia, jakim było czytanie całego cyklu w kolejności jego pojawiania się.
Jesień to zabawna, wielowarstwowa i czasami przepysznie wywrotowa powieść o unoszącej się w czasie, starzeniu się, tożsamości, sztuce, miłości i przyjaźni, zakorzeniona po kolana w ponurych realiach dzisiejszej polityki post-prawdy, na tle następstw głosowania w sprawie Brexitu.
Osadzona właśnie tutaj, właśnie teraz, historia podróżuje w czasie tam i z powrotem między przeszłością a teraźniejszością. Od szkoły podstawowej Elisabeth (obecnie 32-letnia wykładowczyni historii sztuki), oraz jej sąsiad, Daniel Gluck (starszy od niej o około 70 lat), są bliskimi przyjaciółmi. Obie bratnie dusze są posiniaczone - Elisabeth jest bez ojca, a Daniel żyje sam. Z retrospekcji i snów uczymy się z ich dzieciństwa i przeszłości. Podczas gdy Daniel – kolekcjoner "sztuki artystycznej" – obudził wrażliwość Elisabeth na sztukę i doskonalił jej umiejętności krytycznego myślenia, zachęcając ją do bycia dziewczyną "czytającą świat", Elisabeth spędza teraz godziny przy jego łóżku, podczas gdy on drzemie w domu opieki, czytając mu Szekspira i Huxleya.
Co czytasz? Zawsze coś czytaj, powiedział. Nawet jeśli nie czytamy fizycznie. Jak inaczej będziemy czytać świat? Pomyśl o tym jako o stałej.
Smith porównuje dwa kluczowe momenty w najnowszej historii i dzisiejszej Wielkiej Brytanii, łącząc je z nieuczciwością w polityce, sugerując, że te kłamstwa miały krytyczny wpływ na społeczeństwo, głosowanie w sprawie Brexitu i skandal Profumo w 1963 roku. Sprytnie przemyca to ostatnie do powieści, przeplatając skandal i życie swoich głównych bohaterów, Daniela i Elisabeth, z żywym i tragicznie krótkim życiem Pauline Boty (1938-1966), jedynej reprezentatywnej artystki w brytyjskim pop-arcie, której spuścizna nieustannie oscyluje między zapomnieniem a ponownym odkryciem. Pauline Boty wykorzystała ujęcie słynnej serii fotografii krzeseł Lewisa Morleya przedstawiającej kobiety w samym sercu skandalu Profumo, Christine Keeler, w kolażu, którego tajemniczo brakowało wkrótce po tym, jak go namalowała, Skandal '63.
Mówiąc oględnie, te kłamstwa sprawiają, że ludzie chorują: nie wiedziała, że bliskość kłamstw, nawet samo czytanie o nich, może sprawić, że poczujesz się tak źle. Pokazując wpływ kłamstw możnych na społeczeństwo, jak dzielą ludzi i rozwścieczają ich, Smith skłania do zastanowienia się nad znaczeniem prawdy. Czy naprawdę jest coś nowego pod słońcem w tym okrutnym roku dominacji polityki post-prawdy? A może jest to tylko ilustracja niezmiennej natury władzy i skorodowanego porządku rzeczy?
Ożywiając feministyczną artystkę Pauline Boty, Smith modelizuje pozycję kobiet w sztuce współczesnej. Niektóre tytuły obrazów Boty'ego, takie jak "To męski świat", mówią wiele w tym względzie. Boty Smitha ogłasza, że jestem osobą. Jestem inteligentną nagością. Ciało intelektualne. Jestem inteligencją cielesną. Sztuka jest pełna aktów, a ja jestem myślącym wybierającym aktem. Jestem artystką nagą. Jestem naga jako artystka". To stwierdzenie przypomniało mi misję Guerrilla Girls, feministycznej grupy potępiającej dyskryminację, śledzącej i prowadzącej statystyki dotyczące reprezentacji artystek w muzeach. Sztuka nadal jest światem człowieka, w bardzo dużym stopniu.
Jakkolwiek oczywiste są sympatie Smith w debacie, nie oczekujmy czystej zagłady i mroku. Zamiast pogrążać się w żałosnym defetyzmie, bohaterowie błyszczą rozgrzewającą serce i zaraźliwą wojowniczością oraz dowcipnym powstaniem. Kafkowskie sceny na poczcie przypominają absurdalne szkice, a jednocześnie są zjadliwą krytyką absurdalnie biurokratycznych żądań, jakie regulacje narzucają ludziom - i społeczeństwu, które przymyka oko na bezdomnych wegetujących w miejskiej przestrzeni.
Energetyczne tempo pisania, przepełnione żartobliwą grą słów, literackimi odniesieniami i kalamburami płynnie zbiega się z melancholijnym nurtem tej powieści, a jesień oddycha atmosferą przemijania. Ludzie umierają w młodym wieku. Wszystko jest tymczasowe, jak liście opadające jesienią. Wejście do historii równa się znalezieniu "niekończącej się smutnej kruchości".