Kyna - Michał Kubacki
Autorka: Irmina Kosmala
Kyna, czyli otwarcie
„Otwierasz nowy świat?” – zapytał ośmioletni synek, gdy przyłapał mnie na lekturze Kyny. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, uciekł do ogrodu. Dzięki temu zuchwałemu i jakże metaforycznemu pytaniu uświadomiłam sobie, że odpowiedź na nie jest po wielokroć twierdząca. Otwieram nowy świat, bo zaglądam w nową przestrzeń słów i zdarzeń, otwieram nowy świat, bo dotąd nie byłam fanką fantastyki, a ta książka sprawiła, że jest mi on od dziś ciut bliższy. Otwieram całkiem nowy świat wraz z autorem Kyny, bowiem jest to jego literacki debiut…
Michał Kubacki urodził się w Gnieźnie, czyli w mieście liczącym bodajże sześćdziesiąt tysięcy mieszkańców, w którym wszyscy się znają (czytaj: ci, co piszą, znają tych, co piszą; ci, co tańczą, znają tych, co tańczą; ci, co piją…, itd.). Michała poznałam, gdy miałam kilkanaście lat, na ognisku zorganizowanym przez jego rodziców. I w zasadzie tyle. Nigdy więcej go nie spotkałam. Teraz już wiem, że to z tej racji, iż kilka dobrych lat spędził mieszkając w samym sercu Anglii, przy jednej z głównych aort Londynu (Kentish Town Road 6). Od dziecka wychowany na Lemie, Sapkowskim, Zelaznym (z jego sławetnym cyklem Kronik Amberu) i innych gigantach fantastyki, znalazł się nagle – jak lubi mówić – w najbardziej fantastycznym miejscu na świecie. To nie przypadek, że to tu zrodziła się ta cudowna literatura C.S. Lewisa, czy nieco bardziej współcześnie – wielotomowa opowieść J.K. Rowling. W pobliżu mieszkali ponadto Rimbaud i Verlaine… Ale, co chyba najważniejsze dla zaistnienia niniejszej powieści, dom autora Kyny usytuowany był kilkanaście metrów od lokum siedemnastowiecznej czarownicy – Old Mother Redcap – jednej z ostatnich i najsłynniejszych angielskich wiedźm. I, zdaje się, że to właśnie postać tej sławetnej kobiety zainicjowała w Michale Kubackim myśl o napisaniu niniejszego dzieła.
O nieszczęsnej Babie w Czerwonym Czepcu usłyszymy mniej więcej w połowie dzieła: „Jej pierwszego ukochanego powieszono za kradzież owiec, dopiero co ukończyła szesnaście lat i została sama z nowo narodzoną córką. Pomagali jej rodzice, ojciec zbudował dla niej chatę na odludziu, tam, gdzie teraz stoi pub The Word`s End, który zresztą przez stulecia nazywał się Mother Red Cap, od jej przezwiska. Ale w siedemnastym wieku to były dzikie tereny. Drugi partner, Darby, okazał się być pijakiem i brutalem. Jinney poprosiła o pomoc matkę i Darby zniknął w tajemniczych okolicznościach. Przyszło jednak drogo za to zapłacić, jej rodzice zostali pojmani i straceni za czary. Odtąd Jinney musiała sobie radzić sama. I radziła, za pomocą magii, zupełnie nieźle. Kolejnego kochanka, który jej się naraził, znaleziono częściowo spalonego w piecu. Tu robi się ciekawie…” (s.148 i n.). I rzeczywiście – robi się ciekawie, ponieważ fikcja przeplata się w niniejszej powieści z rzeczywistymi faktami. Kto jest ciekaw następstw interwencji ciemnej mocy Niebieskiego Maga i jego wiedźm czy też światła Władających – niech zajrzy do tej książki.
Kyna zaprasza nas do świata magii, w którym nic nie jest dane raz na zawsze. Tutaj nawet wyżej wymienione czarownice czy Władające, do których zalicza się główna bohaterka, potrzebują codziennie staczać walkę o swoją moc, poszukując źródła.
Bardzo podobał mi się pomysł opisujący zjawisko retencji, czyli „zatrzymywania mocy w wytworach ludzkich rąk”. To dzięki temu odkryciu Kyna potrafiła spijać z tychże „wytworów ludzkich rąk” smakowite osady mocy. Dotykając starych, zabytkowych kamienic, smakując pysznych potraw, odbywając wyprawy do muzeów, w końcu – słuchając muzyki z winylowych płyt – wchłaniała i pozyskiwała co dzień moc niezbędną do przetrwania. Sęk w tym, że co prawda dzięki nim żyła, ale miała zbyt słabą moc do tego, by unieść się ponad dachy domów. Tęskniła do tamtego czasu, lecz źródło wyschło lub było w rękach śmiertelnie niebezpiecznych mocy.
Rolą Kyny było zatem porządkowanie świata – pilnowanie, by istniał według swoich dawnych praw i zasad. Życiodajnej mocy z pewnością nie dawały wytwarzane bez smaku i poczucia piękna deweloperskie budynki. Władająca dbała więc o to, aby żaden z bogatych śmiałków nie zburzył starych kamienic, w ich miejsce wbudowując niczym plombę w zębie – tanią, współczesną, bezduszną architekturę.
Prowadząc od wielu wieków swój zakład fryzjerki, miała pod kontrolą wpływowe głowy Anglii. Przychodzili do niej po młodość i wracali usatysfakcjonowani. Władająca w tym czasie mogła, dzięki pozyskanym włosom, manipulować ich umysłem oraz pomysłami zagospodarowywania miejskiej przestrzeni. Wystarczyło tylko owe włosy przypiąć do drewnianej figurki i wypowiedzieć pradawne zaklęcie. Tak, odtąd ów nieszczęsny klient był już tylko w jej mocy.
Kolejny pomysł, który przykuł moją uwagę, dotyczył porozumiewania się za pomocą motylich skrzydeł. To dzięki nim bohaterka domyśliła się, że jej przyjaciółka, rudowłosa Vevila, jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Władająca zlekceważyła zasady Kręgu i zbliżyła się do niekontrolowanego przez nie źródła mocy. Odczucie wszechpotęgi zawłaszczyło nią tak bardzo, że zatraciła się w nim, zapominając o czujności. Prawie straciła przez to życie, ale moc przyjaciółki pomogła jej powrócić do świata.
Od tego momentu akcja powieści zaczyna przyspieszać. Jesteśmy świadkami licznych napięć, starć oraz walk na śmierć i życie. Wielokrotnie, wraz z bohaterkami, poszukujemy tropów przestępców, gdy tymczasem okazuje się, że to oni zastawiają na Władające swe zasieki.
Nie wiem, czy Michał Kubacki oglądał kiedyś amerykański serial fantasy „Koło czasu”, ale motyw z założeniem czarodziejce metalowej obroży, sprawiając, że jej właściciel ma nad nią odtąd całkowitą kontrolę bardzo mi jedną ze scen tego filmu przypomniał. Obroża jako symbol podporządkowania, upodlenia, przejęcia nad drugim władzy – pomysł jakże bliski naszej doczesności!
Opowieści o magii przenośnej, wyjaśnianie historycznych zjawisk, epidemii czy zachowań ludzkich poprzez oddziałujące na nasze życie czary (ot, taka nadnaturalna wpisana w przestrzeń naszej egzystencji teleologia) oraz humor – to i wiele więcej odnajdziemy w debiutanckiej powieści Michała Kubackiego, powieści – dodajmy – inicjującej dalsze jej tomy.
Magia jest wszędzie. Wystarczy tylko soczewkę oka zbliżyć do jej źródła. Zabawić się w „dotykanie świata”. Z taką nauką wychodzę z lektury Michała. Najlepiej to wiedzą chyba jednak dzieci, bo gdy po powrocie z ogrodu zapytałam syna, co tam tak długo porabiał – „Uczyłem ptaki latać” – odpowiedział.
--------------------------------------------------------------------
Michał Kubacki, Kyna, Wyd. Odmienne Stany Fantastyki "OdeSFa", Brzeg 2024.