Afazja - Kati Fado

Kati 2024.jpg

Autor recenzji: Igor Frender

 

KATI CZRUJE JAK NALEŻY

 

Dla Kati Fado Art z okazji urodzin.

Czy można napisać wiersze pełne kacowego lamentu? Oczywiście, można, i nawet całkiem sporo takich się znajdzie (też takie pisuję!). Czy można pisać wiersze, w których emocje wylewają się na tyle, że logika idzie na urlop i zachowuje się jakby zjadała cały garnek grochówki albo mdłe ciastko? (takich nawet nie próbuję pisać) Pewnie, zdarza się, i to częściej niż myślimy. Ale czy da się stworzyć wiersze refleksyjne, pełne pasji i jednocześnie nie zgubić w nich rozumu, utrzymując dyscyplinę, by nie przesadzić? O, tak, lecz to już zdecydowanie trudniejsze. A jednak Kati to potrafi! Jej poezja to prawdziwa jazda bez trzymanki (niech będzie, że z hamulcami) – najpierw wytrąca cię z równowagi, a potem wrzuca na właściwe tory, tak, że znów jesteś w samym centrum wydarzeń. Ot, taki literacki slalom po kartkach papieru (swoją drogą, tomik jest bardzo ładnie wydany), z tym, że to ty decydujesz, kiedy chcesz go zakończyć – nie ma tu przymusu ani narzucania się. Jest prawda, a nie zmyślone bajki przy ciepłym kaloryferku prosto spod koca.

Lubię poezję, która nie jest nachalna, nie próbuje ci sprzedać buntu w stylu promocji „proszku do prania”, albo intelektualnego bełkotu, ani nie podsuwa różowych, tryskających miłością cukierków dla fanek insta-poezji. Tu jest po prostu i raz, i dwa, i trzy – wszystko gra jak w orkiestrze. Czaruje jak należy!

Nie lubię pisać o poezji zbyt poważnie, bo wiecie, jak to jest – człowiek się zapędzi i brzmi, jakby chciał pomnik postawić, a wychodzi nadęty pajac. Ale co poradzić, kiedy tak mi to wychodzi? Dlatego, żeby nieco spuścić z tonu, zdradzę, że miałem okazję poznać Kati osobiście. I co? Jest w niej uśmiech, miła aparycja, a do tego świetnie się z nią piło piwko pośród całego szeregu Literatów, u których ego czasami dotykało sufitu. Na szczęście nic nie wybuchło!

Kati Fado Art pisze życiem, dlatego jej tomik mnie po prostu rozbroił. Wiersze się rozwijają i mają się dobrze. Są w nich ból i cierpienie, ale podane w tak mistrzowski sposób, że człowiek czyta, przeczytuje,  od razu myśli, refleksje przychodzą same. Nie usycha wzruszenie. I to wszystko bez tej całej nadętej pretensjonalności, która sprawia, że czasem wolałbym obejrzeć tandetny film na Netflix, niż czytać niektóre współczesne wiersze.

      Kasiu, wielkie brawa! 
      Przybij piątkę! Jest na piątkę!


Igor Frender