Piekielna nieobecność. Opowieść o przyjaźni z Zuzią Łapicką - Magda Umer

Umer Piekielna nieobecnosc.jpg

Autorka recenzji: Irmina Kosmala

 

Piekielna nieobecność

 

No wiesz, to jest odwieczny dylemat. Skoro opisujemy życie naszych bliższych i dalszych znajomych, chcemy opowiedzieć te historie sprawiedliwie i prawdziwie. Musimy więc zdecydować, czy chcemy zrobić szereg laurek, czy jednak chcemy naprawdę opisać ten świat.

                                             Agnieszka Osiecka

 

 

Kiedy odchodzi od nas ktoś bardzo bliski, nie tylko robi nam tym krzywdę poprzez brak. Dokonuje nam ponadto tak ogromnej wyrwy w sercu, że po tej stracie nie jesteśmy już nigdy tacy sami. Jest nas po prostu o połowę mniej.

Owszem, żyjemy dalej. Wstajemy, dokądś się udajemy, powracamy, ale to życie odtąd bardziej przypomina snucie się niż chodzenie. A w zasadzie jakie to życie. Od śmierci najbliższej nam osoby rozpoczyna się tak naprawdę i nasze przemijanie.

W niecały rok po śmierci swojej najlepszej przyjaciółki, Magda Umer zgodziła się na wywiad do książki „Opowieść o przyjaźni z Zuzanną Łapicką”, który przeprowadził z nią dziennikarz RMF FM, Marcin Zaborski.

Ze wspomnieniowej książki dowiadujemy się, jaka była Zuzanna Łapicka w oczach swojej najwierniejszej przyjaciółki

.
Z domu hrabianka, niepotrafiąca zrozumieć biedy i ludzkich słabości. Przez całe życie żyła bowiem w dostatku, nie musiała więc nigdy zaglądać do kuchni, by cokolwiek ugotować. Od tego w domu państwa Łapickich była służba. Zuzia musiała za to znać biegle języki oraz bywać w świecie. Gdy jej mężem został Daniel Olbrychski, przyjaźń z Magdą Umer jeszcze bardziej się zacieśniła. Daniel był wtedy „młody, szlachetny, dobry, mniej egocentryczny, mniej narcystyczny (…)” (s. 66). Niestety, zepsuła go sława i uwielbienie fanek. Zaczął też pić i nie kontrolować cudzołóstwa. Pewnego razu Zuzia rozpakowując mu podróżną torbę, wyjęła piękną pończochę. Zapytawszy o nią, usłyszała odpowiedź: - A czy ja wiem, co w pośpiechu pakuję do torby?

Żeby nie było tak bardzo na smutno, to przywołam jeden z cudownych akapitów, w którym Magda przybliża taką oto scenkę sytuacyjną. Pewnego razu, przebywając na wakacjach w Chałupach, w środku nocy Zuzia usłyszała krzyk: „Ratunku, mordują”. Znała tam wszystkich wczasowiczów, więc nie bojąc się o swoje życie, rozgoniła podpitą ferajnę. Następnego dnia wczasowicz, wdzięczny za uratowanie życia, zjawił się u niej z bukietem kwiatów. Zuzia przyjmując bukiet, powiedziała: „Co prawda spałam już głębokim snem, ale usłyszawszy wołanie o pomoc, zerwałam się na równe nogi, umalowałam i pobiegłam”. Taka była z niej hrabianka.

Często usłyszymy z ust Magdy, że najważniejszym mężczyzną w życiu Zuzi Łapickiej był jej ojciec. To właśnie jemu chciała przez całe życie zaimponować. To o jego miłość najbardziej walczyła. Po śmierci matki opiekowała się nim. Przez chwilę był to prawdziwie ich czas. Jednak potem pojawiła się nowa miłość Andrzeja, gdyż ten, jak wiemy, był bardzo kochliwym mężczyzną. Lecz gdy związał się o sześćdziesiąt lat młodszą od siebie Kamilą, co więcej – poślubił ją – stosunki ojca z córką znacznie się pogorszyły. Magda wspomina, że przed mediami Zuzia trzymała fason, pozytywnie wyrażając się o nowej namiętności ojca. Jednak prywatnie bardzo to przeżyła i przecierpiała.

Poruszający jest też moment, w którym Magda Umer opowiada o swoich wielkich problemach w pracy w latach 80. Z dnia na dzień straciła pracę w telewizji. Mając na utrzymaniu małego synka, nie wiedziała, dokąd ma się udać. Próbowała nawet znaleźć pracę na stacji benzynowej. Aż w końcu, po czternastu nieprzespanych nocach z rzędu, trafiła do zakładu leczenia nerwic, gdzie z ust najlepszego specjalisty, doktora Michała Sklalskiego, dowiedziała się, że cierpi na endogenną depresję. Tak, jak Leonard Cohen i Agnieszka, a teraz ona po stracie jednego z rodziców, który nie przystawał nigdy do swojej roli.

Dziennikarz przeprowadzający wywiad z Magdą Umer jest dociekliwy. Dopytuje o różnice w charakterach obu kobiet. A różniły ich bardzo poważne rzeczy. Zuzia była zawsze pogodna i lubiła otaczać się ludźmi. Magda odwrotnie. Przyjaciółka nawet w pewnym momencie przypuszczała, że Magda świadomie udaje smutek, by potem śpiewać smutne piosenki. Różniły ich ponadto formy i miejsca spędzania wolnego czasu. Magda kochała Indie, Zuzia ich nienawidziła. Hindusi stanowili dla niej nację brudasów i bałaganiarzy. A tego nie znosiła. Poza tym uwielbiała śledzić plotkarskie portale. Nieważne, że nie znała aktualnych celebrytów, o których rozpisywały się internetowe media, musiała wiedzieć wszystko. Pracowała też w telewizji,  gdzie jako producentka była odpowiedzialna za wypuszczenie beznadziejnie głupich teleturniejów. Magda nie mogła jej tego wybaczyć. Tej mentalnej deprawacji polskiego widza.

Wielkich przyjaciół życia Magdy Umer już nie ma. Odeszli Jeremi Przybora, Agnieszka Osiecka, Zuzanna Łapicka. Co ratuje naszą pieśniarkę przez totalnym smutkiem? „Im jestem starsza, tym bardziej widzę, że poczucie humoru jest jedyną bronią wobec absurdu świata i przemijania” – odpowie.

Opowieść o przyjaźni wzbogacają zdjęcia przyjaciółek oraz felietony pisane przez Zuzannę Łapicką dla magazynu „Voque Polska”. Tym samym spełniło się jej marzenie o tym, aby kiedyś ukazały się jako książka.

 

 

-----------------------------------------------

Magda Umer, Piekielna nieobecność. Opowieść o przyjaźni z Zuzią Łapicką, Wydawnictwo Osnova, Warszawa 2019.