Szach mat - Jostein Gaarder
Najkrócej można powiedzieć, że Gaarder poczynił „The Best off”. W muzyce nikomu to nie przeszkadza, dlaczego miałoby przeszkadzać w literaturze?
Dziś, kiedy sztuka w dużej mierze sprowadza się do układania gotowych już elementów w inne kompilacje, takie literackie samplowanie samego siebie przez autora: Diagnozy i Świata Zofii, zdaje się sprawdzać. Norweg zresztą sam przyznaje, że właściwie tylko esej „czy świadomość to kosmiczny przypadek?”. Jest nowy...
Dostajemy do ręki blisko 390 stron solidnych tekstów. Taka układanka: trochę tu Córki dyrektora Cyrku, trochę Mai, Tajemnicy Bożego Narodzenia, a ponad tym powiewa sztandar Świata Zofii. Ot, taka „Gaarderowa literatura”, którą czyta się dobrze, która czaruje formą na granicy baśni i powiastki.
A w niej rzeczy proste, te ważne, jak to:
„Aniołek Umuriel popatrzył na mędrca z urazą.
- Tak czy inaczej, siedziałem na czubku kościelnej wieży wiele godzin – powiedział.
Kacper odchrząknął.
- Być może masz rację, ale to nie to samo co ćwierć wieczności.” Są też rzeczy jeszcze ważniejsze - te z Przepowiedni Dżokera, jak tajemnica purpurowej oranżady:
”- Ta odrobina to więcej niż dość. Smak jednej kropli purpurowej oranżady utrzymuje się przez wiele godzin.”
Opisanie rzeczy oczywistych, a wielkich - czasem niezauważalnych - to umiejętność, którą nauczyciel filozofii posiadł bezbłędnie. Skandynawia wydaje się krainą tak chłodną, że chce się wierzyć w to wszystko. Mgła tajemnicy oczywistości oraz prosty język sprawiają, że Gaarder nie jest sprzedawcą taniej duchowości. Nie każe nam ścigać własnej legendy lub płakać nad rzeką. Więc możemy czytać bezpiecznie, nawet jeśli oczywistość podpowiada nam banał:
”ŚWIAT PRZENIKA TĘSKNOTA. Im coś większe i potężniejsze, tym dotkliwsza staje się tęsknota za wybawieniem. Kto słucha tęsknoty ziarnka piasku? Kto wysłucha pragnień weszki? Gdyby nic nie istniało, nikt nie tęskniłby za niczym.”
Gaarder pisze tak po prostu, bez wydumanej quasi psychologii, nie próbuje nawet być prorokiem. Prawdy nie muszą mieć formy moralitetu, ani felietonu z kolorowej gazety, a może nawet nie powinny, za co w pełni możemy być wdzięczni Norwegowi.
Książka – idealny prezent również dla samego siebie.
Jarosław Mixer Mikołajczyk