Historia rodziny Roccamatio- Yann Martel
Autor recenzji: Wiktor Koliński
Czasami warto zaskoczyć, czyli powrót idei konceptu
Dążenie do nieustannego zadziwiania było jednym z wyznaczników poezji baroku, epoki na ogół niedocenianej i nierozumianej przez współczesnego odbiorcę. Ówczesny konceptyzm skłaniał autorów do ciągłego poszukiwania nowych sposobów olśnienia czytelnika nie tylko treścią utworu, ale również formą graficzną. Dziś rzadko spotyka się tego typu zabiegi, które kojarzyć się mogą bardziej z pewnego rodzaju jarmarcznością i tandetą niż prawdziwą sztuką. Czasami jednak pojawia się pisarz, który potrafi wykorzystać stary kunszt konceptu, wprząc go w nowoczesne tryby i stworzyć coś naprawdę wspaniałego. Wspaniale uczynił to między innymi Yann Martel w cyklu swoich opowiadań „Historia rodziny Roccamatio”.
Składające się tę antologię cztery małe dzieła to poruszające spotkania z bohaterami żywymi, ciekawymi i nieszablonowymi. Choć opowieści te nie mają jakiegoś wspólnego mianownika, to można wyczuć, że opisują przeżycia istotne i kluczowe dla bohaterów, zmieniające ich dotychczasowe spojrzenie na świat. Czytelnik nie otrzymuje jednak żadnych czarodziejskich receptur na życie w stylu Paulo Coelho, zostaje za to pozostawiony z przemożnym uczuciem konieczności przeprowadzenia nocnych przemyśleń egzystencjalnych.
Najwspanialszą częścią przygody z opowiadaniami Martela jest jednak poznawanie kolejnych jego pomysłów na przedstawienie wykoncypowanej historii. Mogą to być urywki z kroniki świata pisane wraz z umierającym przyjacielem, tajemniczy głos z wnętrza lustra co rusz przerywający właściwą fabułę utworu czy kilka wersji tego samego listu do matki skazańca. Koncepty nie irytują, ale zaskakują świeżością i pomysłowością. Co najważniejsze zaś, nie mają na celu odwrócenia uwagi od braku sensu utworu czy kiepskich umiejętności literackich autora. Są dopełnieniem fabuły, stanowiąc integralną, acz nie dominującą część opowieści.
Co ciekawe, wspomniane opowiadania są przeróbkami młodzieńczych debiutów literackich pisarza, wydanych na osiem lat przed osławionym „Życiem Pi”. Już wtedy zapowiadały one niebanalne pomysły Martela, tak udoskonalone w kolejnych jego utworach. Dzięki nim, sięgając po kolejną książkę tego kanadyjskiego twórcy, nie można pozbyć się pewnego dreszczu ekscytacji wywołanego wewnętrznym pytaniem „Czym tym razem zostanę zaskoczony?”.