Z bitwą w tle
Po raz kolejny odbyło się spotkanie poetów w Stasiewiczówce, nieopodal bitwy wojsk pruskich i francuskich. W rekonstrukcji bitwy o twierdzę Nysę z roku 1807 udział wzięło 350 żołnierzy i kilkadziesiąt koni. Bez ustanku słychać było głośne wystrzały z karabinów i potężnych armat. Do tego spalono dwa prowizoryczne drewniane domki. Jak w każdej bitwie byli ranni i zabici, którymi od razu zajmowały się sanitariuszki Marketanki. Po skończonej bitwie u gospodarzy Violetty i Jerzego Stasiewiczów rozpoczęła się gorąca literacka dysputa. Omawiano bierzące wydarzenia literackie, nowe, ambitne (międzynarodowe) projekty wydawnicze, oraz czytano wiersze. Każdy z przybyłych poetów wniósł na wspólny stół „coś” w postaci amucji. Były to nalewki, sałatki, racuchy, a także prawdziwy chleb razowy przywieziony aż ze stolicy. Wśród wojujących słowem do rozmów zasiedli m. in. Teresa i Witold Hreczaniukowie z Gostomii, Edmund Borzemski z Korfantowa, Jan Szczurek z Łącznika, Romana Więczaszek z Brzegu, Danuta Kobyłecka i Romana Klubowicz z Nysy oraz niżej podpisany Piotr Goszczycki z Warszawy.
Gdy ustały już wystrzały armatnie, gdy zakończyły się najważniejsze potyczki słowne postanowiono sprawdzić co dzieje się na fortyfikacjach. Ku zdziwieniu poetów wojska pruskie i francuskie zdążyły się już zaprzyjaźnić: wspólnie obozowano, spożywano trunki, które zagryzano wielkimi pajdami chleba ze szmalcem, rozmawiano w różnych językach. Pod zainspirowaną sceną, na ubitej glebie trwała prawdziwa potupaja. Sanitariuszki Marketanki ponętnie tańczyły, dzieci (które uczestniczyły w bitwie jako bębniarze) radośnie podskakiwały. Niestrudzona kawaleria była podzielona: część dotrzymywała towarzystwa niewiastom, część nie odstępowała kufli ze złocistym trunkiem, a inni w wolnym czasie polerowali dobrze służące armaty. W tej scenerii wydaje się, że tylko konie miały wreszcie spokojną, wieczorną kolację. Przybyli na plac poeci szybko wmieszali się w wojsko. Były wspólne zdjęcia, pogawędki (na temat stuczności XIX wiecznego strzelania). Najmłodszy z poetów opanował parkiet w rytm słowiańskich melodii.
Niestrudzenie wybiła północ. Trwał rozejm, choć w 1807 roku bitwę o Nysę jednoznacznie wygrali Francuzi pod dowódctwem Napoleona Bonaparte. Warto tu wspomnieć, że w okolicy spoczywają prochy jednego z braci największego przywódcy Fancuzów. O historii i literaturze poeci żywo rozmawiali w altance (przy ognisku, którego dym skutecznie odpędzał komary) własnoręcznie wybudowanej przez gospodarza imprezy, Jerzego. Rozmowy takie, mogłyby się toczyć w nieskoczoność, gdyby nie prozaiczny ranek…
Już teraz chciałbym zaprosić wszystkich za rok, w ostatni weekend lipca. Wtedy (miejmy nadzieję) odbędzie się już jubileuszowa, piętnasta bitwa o Twierdzę Nysa. To jedyne takie miejsce w kraju, gdzie podczas rekonstrukcji wojennych wydarzeń, pod obstrzałem armat – poeci, pod dowódctwem Violetty i Jerzego Stasiewiczów dyskutują z literatami o wiecznie żywej poezji.
Piotr Goszczycki