Gniezno Antywidokówki, czyli 29 prac Szymona Słupnika
Fotograf musi strasznie walczyć, aby fotografia nie stała się śmiercią.
Roland Barthes
11 kwietnia 2013 r. w sali reprezentacyjnej BPMG przy ul. Staszica 12a w Gnieźnie odbyło się spotkanie autorskie połączone z wernisażem Krzysztofa Szymoniaka.
Zanim jednak dyrektor BPMG zdążył przywitać zebranych licznie gości, komisarz wystawy wraz z jej autorem podziękowali mu za trzydzieści lat pracy. Janusz Ambroży od 1 kwietnia 1983 roku bowiem pełni funkcję dyrektora Biblioteki Publicznej Miasta Gniezna, będąc inicjatorem i współtwórcą wielu przedsięwzięć kulturalnych. Na ręce dyrektora została przekazana pamiątkowa „Złota Księga” - kolekcjonerskie cacko od p. Kubackiego.
Następnie miłośnicy fotografii mogli posłuchać wywiadu poprowadzonego przez przyjaciela Krzysztofa – Władysława Nielipińskiego.
Na pierwsze i dość kontrowersyjne pytanie, czy K. Szymoniak mógłby dla tej niezwykłej ekspresyjnej formy, jaką jest fotografia, porzucić poezję, usłyszeliśmy – o, zgrozo – odpowiedź twierdzącą. Porzucenie statusu „bycia poetą” stało się dla autora „29 prac Szymona Słupnika” faktem dokładnie 1 lipca 2011, w dniu śmierci jego ojca. Był to symboliczny czas rozrachunku z obraną drogą, mitami przeszłości i zastygłością słów, które niczym wosk zwarły się naraz w obrazy i pozostało im teraz zrobić zdjęcie. Wyrazić się poetycko, acz niewerbalnie – ot, sztuka. Sztuka, której podołał, według mnie, bohater spotkania. Jego fotografia, na której broni przed zapomnieniem lub nadaje symboliczny wyraz specyficznej tkance Gniezna, to ciekawy artystyczny sposób komunikowania się ze światem.
Należy pamiętać, że Krzysztof Szymoniak to również prozaik. Nie tak dawno zmierzył się z najtrudniejszym, być może, gatunkiem literackim, jakim jest autobiografia. Nakłamać czytelnikowi, a co gorsza – sobie, czy też napisać prawdę? Ale taką, no wiecie, do bólu. Taką, po której niektórym zawrzy krew w żyłach. Pytanie pozostawiam otwartym, równocześnie zachęcając do sięgnięcia po „Epizody” – pierwszej części tryptyku. Na dalsze wciąż czekamy.
Wróćmy jeszcze na chwilę do wystawy i towarzyszącej jej promocji książki – 2 tomu książki „Fotografioły. Okołofotograficzne ćwiczenia umysłowe”.Jak zaznaczył autor, sposób jego obrazowania można nazwać liryzmem. Jest to najprostsza formuła klasycznej fotografii XIX wieku.
We wstępie do okołofotograficznych ćwiczeń umysłowych, napisał między innymi:
"Drugi tom „Fotografiołówˮ, jaki ośmielam się zaproponować czytającej publiczności, otwierają moje ulubione kadry, na jakie trafiłem w roku 2012. Całość podzieliłem, podobnie jak poprzednio, na trzy części – Ludzie, Sprawy, Rozmowy – które zawierają łącznie trzynaście rozdziałów. Dwa ostatnie są rozmowami – z Krzysztofem Jureckim oraz Anią Ignasińską-Zjeżdżałką. Przy okazji rozmowy z Panią Anną prezentuję także dziesięć nigdy wcześniej nie pokazywanych i nie publikowanych fotografii Ireneusza „Erykaˮ Zjeżdżałki. Z nowości (w stosunku do tomu poprzedniego), które przyjęły tutaj kształt pozytywnych ekstrawagancji intelektualnych, jakich w okołofotograficznej eseistyce raczej niewiele się zdarza, proponuję korespondencję Bogusława Biegowskiego z Lechem Szymanowskim i Lecha Szymanowskiego z Bogusławem Biegowskim. Jest to dosyć obszerny Aneks do tekstu poświęconego wczesnej twórczości Lecha Szymanowskiego i jej estetyce przeniesionej na całą jego, także współczesną, twórczość fotograficzną. Główną kwestią, roztrząsaną i badaną przez B.B. i L.S. w tych listach jest kwestia istnienia i zdefiniowania czegoś, co obaj panowie nazywają „fotografią ubogąˮ – zresztą w nawiązaniu do „teatru ubogiegoˮ, jaki w swojej praktyce teatralnej uprawiał Jerzy Grotowski. Zupełnym „skandalemˮ może być w tej sytuacji aneks do aneksu, czyli Manifest antyhybrydowy, podpisany przez obu wspomnianych uczestników dysputy. Tak więc tom „Fotografioły 2ˮ zawiera, między innymi, rozdziały poświęcone Kolektywowi Fotograficznemu Świetlica, Henrykowi Królowi, Zdzisławowi Stoltmanowi, Maciejowi Kuszeli, Antoniemu Jeśmontowiczowi, Janowi Rosołowskiemu, Lechowi Szymanowskiemu, a także dwie rozmowy, dwa teksty problemowe i omówienie czterech nowych albumów fotograficznych z roku 2012, których autorami są artyści należący do poznańskiego Oddziału ZPAF".
Jeśli natomiast chodzi o wystawę, Szymoniak wyznaje miłość wobec piękna swego miasta w sposób niebanalny. Mamy zatem wgląd w zdjęcia surowe, bo czarno-białe, ale równocześnie – za sprawą światła, refleksu, czy też ujęcia - „miękkie”. Antywidokówkowe.
Fotografowałem, żeby nie pisać.– spointuje spotkanie parafrazą z Różewicza.
Irmina Kosmala