Maksymilian Tchoń

 Maksymilian Tchoń

Urodzony w 1987 roku. Licencjat filologii polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Członek Stowarzyszenia Twórczego Artystyczno-Literackiego (STAL) z siedzibą w Krakowie. Jestem autorem tomów poezji, m. in.: Wiedziałem (2020), Ziemia złych wyroków (2019), Narracje (2019), Kolor po dniu Teoria geocentryczna (2018), W osierdzie (2017), Potępiony (2016), Ars poetica (2015), Http (2015), Niecierpliwy (2013), także książki eseistycznej: Rezerwat znaków przestankowych (2018). Redaktor Almanachu Literackiego Młodych Synekdocha i internetowego portalu BibliotekaeSynƎkdochy. Publikował w wielu ogólnopolskich pismach literackich, ważniejsze: Wyspa, Akant, Poezja dzisiaj, Biuro Literackie, 2Miesięcznik, Okolica Poetów, Gazeta Kulturalna, Galerii Sztuki Eprawda, Latarnia Morska. Pasjonuje się muzyką, sportem, oraz dobrą książką. Jego teksty są tłumaczone na język angielski i włoski. Ważniejsze osiągnięcia: Dział Archiwum Muzeum Powstania Warszawskiego wyraził zgodę na przyjęcie jego wiersza poświęconego wydarzeniom z ’44 roku pt. “Godzina W” do zbiorów bibliotecznych, określając je mianem ,cenne’. Publikowałem również swoje patriotyczne utwory na prawicowym Portalu Hej-kto-Polak! Poeta projektu antyWalentynki (FONT) Fundacji Otwartych Na Twórczość. Jeden z wierszy autora (miniatur) został wyświetlony na fasadzie kamienicy przy ul. Brackiej 1 w Krakowie. Laureat m.in. prywatnej nagrody Arnolda Samsonowicza. Motto: „Okazje są jak wschody słońca. Jeśli czeka się zbyt długo, można je przegapić.” William Wharton

 

Ruchome dzieje (z tomu Kolor po dniu Teoria geocentryczna)

 

ruchome dzieje

kapłani nauczyciele sędziowie artyści
szewcy lekarze referenci

 

trzydzieści lat wojny minęło w imię boga

trzydzieści lat po ślubie

trzydzieści wierszy

 

 

kapłani nauczyciele sędziowie artyści
szewcy lekarze referenci

 

za trzydzieści srebrników sprzedany krzyżowi 

upór nad męstwem

 

 

poszcząc trzydzieści dni

jako post scriptum post mortem post factum

 

niech wola pisania wyprzedzi

niewolę niepisania uznanie przychodzi zawsze

o jeden dzień za późno

 

 

wziąłem tabletkę antykoncepcyjną

a koncepcja wylała się z kielicha

 

pedagogowie zagubieni we własnych sercach

w raju gdzie nie-młodość

 

 

choć nie wierzę już w nic

daj mi wieczną miłość niech trzydzieści sekund rozbije minutę

o periodyczność słońca

 

w dwa ciała: boskie i ludzkie

bym uwierzył

 

 

w kapłanów nauczycieli sędziów artystów
szewców lekarzy referentów

 

chociaż nie widziałem tęczy ani trzydziestu osób

którym zadano pytanie?

 

 

w żadnych językach świata

blues grany czysto harmonijnie

 

 

Żeremie (Z tomu Http)

 

czasem słowa puste są

a milczenie lepsze jest

od mowy w takiej kniei

słów zapadam się po stogi

 

   siana ja wędrowiec słowny

   malarz tristan pośród

   nadziei poczekaj na moje

   westchnienie a zamienię

 

miłość na wiersze

w żeremiach kąsających

słów wiersze na mowę

słowa na pocałunki będę

 

   dotykał twoje ciało

   milimetr po milimetrze

   intonując przy tym

   osiecką nim wstanie

 

dzień teraz kiedy

jestem już pewien

swojej drogi trzymam

w ręku pochodnię

 

   niczym wiktorię w dłoni

   jak statua za oceanem twej woli

   przysięgnę pokój i szacunek

   tobie miła tobie w krainach

 

mlekiem i miodem

płynących bo zmartwychwstanę

nim przyjmą kobiety nas

pod swój dach

 

   to ja tułacz bałtyckiej podróży

   artysta malujący pędzlem

   w jamie wyrytej na stromym

   brzegu upajam się tobą niczym

 

gałęziami drzew i powietrzem

chrustem i dziką rośliną

czystą wodą z krystalicznej

rzeki

 

 

 

Kłopot od pierwszego wejrzenia

(Piosenka)

 

rzuć między nas najszerszą z rzek

wersy ludzi tytanicznej pracy

bóg chodzi po tatrach można

go spotkać ale tylko na szlakach

– nie zbaczaj z kursu bo

ci pieśń nie wybaczy

czy wers sromotny nie zbaczaj

sława ściśnie cię za gardło

 

Ref.

a ty zdepcesz źdźbło wyrosłe

na twoich barkach

wsiądziesz i dopłyniesz

do szczytu gdzie rzeki zawracają

 

swój bieg a korona drzew kłania

się jemu dajmy spokój bożemu słowu

nie w teorii a w praktyce

spotkamy się dziś oko w oko face

 

to face kiedy osuwam się z grani

a mój przewodnik łamie wszelkie

normy bezpieczeństwa…

rozwiązanie może być tylko jedno

 

Ref.

a ty zdepcesz źdźbło wyrosłe

na twoich barkach

wsiądziesz i dopłyniesz

do szczytu gdzie rzeki zawracają

 

do ruczaju słowa bo wiara

to nie nauka a doświadczenie

puściły wszystkie zabezpieczenia

dopuściłem się zła: myślą mową

 

uczynkiem i zaniedbaniem – w obliczu

niespodziewanego racz mnie

uniewinnić jak łotra bo nic ze mnie nie

zostanie tylko puder z twarzy

 

Ref.

a ty zdepcesz źdźbło wyrosłe

na twoich barkach

wsiądziesz i dopłyniesz

do szczytu gdzie rzeki zawracają

 

oko puszczonych westchnień

zabierze księżyc we wieczną noc

– barbarzyńskie pytanie –

ustępuje z dolą człowieka

 

czy będzie to noc polarna? a

może sen tetmajera? pewność

nieśmiertelności – wydartego

boga z ram epoki i dziecko które

 

przyjdzie niespodziewanie

powiesz głuptasie – jestem twoją

nową kartką gwiazdą nadaj

sens niech zrodzi się tabula rasa

(i znój wędrówki)

 

Ref.

a ty zdepcesz źdźbło wyrosłe

na twoich barkach

wsiądziesz i dopłyniesz

do szczytu gdzie rzeki zawracają

 

a ty zdepcesz źdźbło wyrosłe

na twoich barkach

wsiądziesz i dopłyniesz

do szczytu gdzie rzeki umierają

 

 

 

Haiku (Wybór z tomu Walkirie. Noc ciszy)

 

I

kinkiet słońca

gołe niebo

perełka rosy na martwym policzku

 

 

 

II

nadstawił drugie ucho
pan Bóg od wiosny
zakwitły dni

 

 

 

IV

chciałbym żebyś miała usta

Janis Joplin

pra–przyczyno

 

 

 

LXXXIX

poetyckie śledztwo 

narzucająca się przenośnia 

synonim jako alibi

 

 

Errato

 

 

– ,Ja zbieram okruchy dnia łączę wszystkie w całość słońce świeci dzisiaj dla mnie jak co rano’, a ty staniesz się autorem jednej z wielu nienazwanych ulic? W tym przystanku, gdziekolwiek zawrócę, w jakimkolwiek usłyszę języku dźwięk talii rozsypującej po życiu swe karty. – na stopach niesie wolność bruk spocony, gdzie jednym z dziesięciu okazuje się źródło. To twierdzenie i odpowiedź

 

– kamienia z lampką czerwonego wina schody zwalają z nóg, Łamią charaktery, ale spowinowacony z dokumentem, jak depczą osę pod rajską jabłonią. Niepojęte pastele na obrazach impresjonistów. – Moja wina, moja wina; między mną, a jabłonią kraje, powietrze czyste, kto chce piękna niech zapyta wiatr igrający z cieniami imion. Stany zjednoczone duszą w sobie incipity. Jedne z dziesięciu dla zbawczej misji,

 

– naplute w ogień wiersze zaczynają się wiatrem, cień zagarnia architekturę. Poeta z Berkley mówi: kołyszącym drabiną Jakubową oddam dzisiaj zadośćuczynienie, nie będzie świadectwa natury, żadnych talentów, win – ust pełnych uwięzionego żalu, na krawędzi stoi kropla, może spadnie i uderzy w podłogę, może z zazdrości stworzy morze miłości? ptaki budują ósmy cud świata, na gniazdach z planet, wiatr to wprawka w poważne pisanie, utopione w kieliszku łagodne pasma górskie, duma mojego życia spoczywa w strzępach jakie lądują na deskach teatru… 

 

– Wiem, że poza prozą walizy z łamiącym się sercem, jak chlebem, bo nic nas przecież nie dzieli, a wszystko nas wiąże, deszczem przeszywając gryps na ruinie, bo dom złoty jest zawsze tam, gdzie ludzie których kochamy. Bo budowałem przez trzydzieści lat horyzonty z żółtych liści, a nie dają mi lata – skorupki z orzechów i ich histeria, kiedy rozłupujesz nasze życie na dwoje… O dwóch językach spotkałem kiedyś czarodzieja.

 

 

 

*  *  * (Z tomu Ziemia złych wyroków)  

 

Wytarte buty

niczym wytarte metafory

ubiegają się o zezwolenie na pobyt stały

na podstawie polskiego pochodzenia

w domu bez wstydu

 

kiedy nosisz różaniec

a każdy paciorek bez granic pór roku

o tobie świadczy ziemia bez ognia

i obywatelstwo względem poezji

obywatelstwo jawne i czyste

i prywatny holocaust pajęczyn nad rzeką,

której nie ma

 

dziewczyna stała nad brzegiem morza tuliła się

do butelki, jakby tam był inny świat

sznurówki mam biało czarne

i oczy pełne rumieńców

 

ale świat mój zna jedyną metaforę,

że złote serce kosztuje mnie godzinę

za czas stania i biegania wieczorem w stolicy

mamy te same bieguny w kieszeniach

a nigdy nie ma się drugiej okazji, żeby

zrobić pierwsze wrażenie

 

 

 

*  *  *

 

Śnię o pniach drzew

na których żywioł

nigdy nie usiądzie

 

śnię ile było lat tłustych

okrągłych

 

a jeśli ciernie, to tym,

którzy służą ojczyźnie

drwal ma ręce pełne

 

roboty, na papierze kancelaryjnym

zapiszę postanowienia

na porę wyrębu, w zawód

wkalkulowane nieszczęście

 

ryzyko, miejmy słój

swój na zimową porę

 

 

Spragnionym szczęścia jedna chmura na niebie (Z tomu Ziemia złych wyroków)

 

Wiem kiedy bijesz się w pierś

 

stare i nowe

przepowiednie senne

coraz mocniej powracają

z biegiem lat. galopadą

 

a ty całe życie w jednym łóżku.

jakby miłość, wierność i uczciwość

potocznie mówiąc:

 

wyszła z lekcji religii

na temacie o łamaniu tabu.

 

wyśpij się po dniu pełnym

tworzenia i prawa…

czy wiesz, że dziesięć części piękna zstąpiło na świat.

Jerozolima otrzymała dziewięć,

a jedną reszta świata

 

 

 

*   *   * (Z tomu Ziemia złych wyroków)

 

Wyrzuceni

Za burtę kosmosu

Nazywamy się widzialni

Nazywamy się słyszalni

Nazywamy się dziećmi świata i nimi jesteśmy

 

Niepotrzebne nam wielkie sumienia

Jesteśmy w kontakcie

Za a nawet przeciw

Poznaniu wszelkiemu

 

Od początku oferują adresy

Wielkiego gówna

Adresy kanoniczne

I miejsca wiecznego spoczynku

W sieci pająka

Pojąłem, jak używać

Poprawnie języka

Za granicą są kraty

 

Wyjść poza nie, to nazwać czego nie da się nazwać

Tak, by było jasne

Oblicze paru dowodów

Odstąpionych

 

Ziemia się zatrzymała

Zestarzała

I podniosła się jej temperatura

Wyrzuceni, wiemy,

Że została stworzona z rąk do rąk

Z ust do ust, z wyrazów szacunku

Dla wyrazów drwin

Z płaskiej wyobraźni

Dla obłej komety,

 

Która widoczna gołym okiem

Zaprowadzi nas do Ciebie

Tego Konstruktora Wszechrzeczy,

Który dałeś moc

 

Architektom świata

 

 

Muzyka kosmosu (Z tomu Narracje)

 

Nauczyłem się patrzeć na ciebie Słoneczko

tak, że nic mnie nie oślepia

 

– tyle lat nie było cię w domu zbudowanym z chrustu

każda chwila, którą muszę spędzić z dala od Ciebie

oddala mnie od etiudy. Czyżby sprawiły to twoje piękne

słowa?  bo w Twoje życie weszło moje życie.

 

Nic mnie nie powstrzyma przed kolejnym wybuchem –

Wielki głód odsunął nasze zaślubiny gdzieś na peryferie.

 

Ja mam wiarę, że wielkim wozem dojadę…

Ty masz pewność, że ten jedyny dźwięk, to

 

My razem wchłonięci.

 

 

Hymn o miłości (Z tomu Niecierpliwy)

 

Mówiłaś,

pięknie jest kochać,

tak pięknie jest mówić językami ludzi i aniołów,

wedle postanowień, nowych prawd, odwiecznych prawideł,

 

językiem migowym,

 

nade wszystko

 

 

mieć splątane

czułością ręce.

 

 

*   *   *

 

stanowczo
mówię

 

a na mówieniu
się nie kończy

 

nie wiem – jak, gdzie?

 

utrwalone
starość i młodość

 

za dużo
zbyt mało

 

od zera
do wszystkiego

 

od wszystkiego
poprzez stworzenie

 

artyści
błądźcie

 

artyści
odnajdujcie

 

artyści
żartujcie