Mistrz - Janusz Nagiecki

mistrz okl2015

Autorka recenzji: Magdalena Wardęcka

 

Od uwielbienia do nienawiści

 

Zdarza się spotkać na swojej drodze ludzi, którzy nas inspirują, motywują do działania. Może to być ktoś bliski, bądź początkowo ktoś obcy, z kim po czasie budujemy silną więź nie tylko w relacji uczeń-mistrz.

Taką osobę w swoim życiu odnalazł Janek, bohater najnowszej książki Janusza Nagieckiego. Student szkoły teatralnej przygotowuje się do ostatniego, najważniejszego egzaminu. To on zweryfikuje, czy aktorstwo jest mu pisane. Pełen entuzjazmu i nadziei czeka na propozycje wspólnej pracy nad przygotowaniem sztuki i warsztaty. Znajomości zostały zweryfikowane – przyjaciele nie chcą Janka w swojej grupie. Chłopak nie rokuje i swoją obecnością mógłby tylko popsuć ich występ. Janek upokorzony i samotny, praktycznie u kresu swej studenckiej drogi, musi zrezygnować. Podobno się nie nadaje. Wtedy z pomocą przychodzi mu ON. Mistrz. Rektor i zarazem sławne nazwisko w aktorskim świecie. Wyciąga do Janka dłoń i proponuje mu aktorski duet – wspólne odegranie Raskolnikowa i Porfirego ze „Zbrodni i Kary” Dostojewskiego.Mistrz stara się wydobyć z Janka to, co najlepsze, sprawić by odgrywana przez niego postać Raskolnikowa dosłownie w nim żyła. Janek nie zdaje sobie sprawy, na co się faktycznie godzi.

„Mistrz” Nagieckiego to specyficzna powieść. Mistrz nie żyje, o czym dowiadujemy się już na pierwszej stronie, a Janek w alkoholowym transie wygłasza nad jego grobem monolog. To swoista historia ich „znajomości” i trudnych relacjach, jakie łączyły tych dwoje.

Idealnie został tutaj zastosowany zabieg fabularny stworzony przez Janusza Nagieckiego – student i mistrz odgrywający dialogi Raskolnikowa i śledczego Porfirego. Jest to poniekąd metafora i opis relacji, na których opiera się książka Mistrz.

Strach, podziw, miłość i nienawiść miesza się w jedno. Znajomość Janka i Mistrza przechodziła wszystkie te etapy, a nawet scaliła się w jedno. Książka Nagieckiego to nie do końca literacki wymysł. Czasem odbić można się tylko od dna, czasem trzeba kogoś zniszczyć, aby ostatecznie go wzmocnić, wyzwolić niespotykaną siłę. Janek zmuszany był odgrywać te odczucia, ale ostatecznie przeniknęły one do jego życia. Zaiste, relacja tych dwojga była co najmniej skomplikowana, ale czy w rezultacie przyniosła którejkolwiek ze stron jakąś korzyść?

Mistrz Nagieckiego nie należy do najłatwiejszych lektur. Już sama opowieść snuta nad grobem tytułowego mistrza jest  specyficzna. Janek wyzwala tam emocje silne i skrajne, jednak dwieście stron wystarczyło, by opisać jak wiele zawiera się w słowie Mistrz.