Księżyc zza nikabu - Monika Abdelaziz, Ewa Zarychta
Autorka recenzji: Ewa Kowru
Egipt chłodnym i ciepłym okiem
Jeśli napijesz się wody z Nilu, to na pewno do niej powrócisz.
(przysłowie egipskie)
Na wstępie trzeba to od razu powiedzieć: wydawnictwo bardzo się postarało (Novae Res). Do ręki czytelnika trafia bowiem debiutancka książka dwóch Polek mieszkających w Egipcie z piękną okładką, po porządnie przeprowadzonej korekcie, inkrustowana zdjęciami z urzekających miejsc. Tytuł i zdjęcia od razu przykuwają uwagę, zachęcają, by wgryźć się w tekst i doświadczyć tego, co przeżyły obie Polki w obym kulturowo państwie.
„Księżyc zza nikabu” to nie dramat obyczajowy w rodzaju „Tylko razem z córką”. Książka ta z pewnością nie stanowi również przewodnika po Egipcie, choć wiele ciekawych miejsc opisuje, włącznie ze zwyczajami tubylców, nazwami hoteli czy kultowymi posiłkami, których koniecznie należy spróbować, spędzając w danym miejscu czas. Niniejsza książka jest rodzajem retrospektywnego spojrzenia na to, co przydarzyło się matce i córce w Egipcie, zamieszkałym i pracującym w Szarm el-Szejk, a prowadzącym swój biznes SPA.
Dwa spojrzenia, jakże różne… Monika Abdelaziz to reprezentantka „ciepłego oka”, które zza nikabu zdaje się widzieć lepiej i więcej. Nakrycie głowy i twarzy sprawia, że czuje się swobodnie, nie będąc przez żadnego Araba nagabywaną. Jak sama powie: „zakrywanie się daje wolność i spokój”. Spokój – zgoda, bowiem włosy kobiety w muzułmańskich państwach mają walor erotyczny, stanowią intymną część ciała, dlatego są zakrywane. Jednak, czy zakrywanie się stanowi wyraz wolności? Bardzo ryzykowna teza. Pani Monika podąża jednak dalej w swych apologetycznych wywodach, twierdząc, że „kobietę w Egipcie szanuje się i poważa, a jej osiągnięcia w dziedzinie macierzyństwa i prowadzenia domu podnoszone są do najwyższej rangi”. Z tekstu dowiemy się również, że każda kobieta, jeśli tylko chce, może się kształcić, a nawet zarabiać i że ogólnie mężczyźni tu boją się krzykliwych i zrzędliwych kobiet…
Dużo ciekawiej robi się, gdy przechodzimy do rozdziału „Różne oblicza egipskich mężczyzn”, w którym to zarówno pani Monika, jak i jej mama, Ewa, przyznają, że mężczyźni są generalnie w tej części świata kłamcami, mataczami, nakierowanymi na sukces i zysk. Często łamią serca naiwnym Europejkom, przybyłym do Kairu na wycieczkę krajoznawczą. Obiecują złote góry, a potem albo znikają sami, albo – co gorsza – z majątkiem zadurzonych w nich niewiast. Obalają jednak przy tym mit Araba „brudasa” wyjaśniając, że wyznawcy Allaha myją się przynajmniej pięć razy dziennie, przed każdą modlitwą.
Im dalej w zagłębiałam się w lekturę, tym robiło się ciekawiej i… bardziej obiektywnie. Monika Abdelaziz przestała gloryfikować swój obecny kraj zamieszkania, a zaczęła przyglądać mu się bardziej krytycznym okiem. Szczególnie nieprzyjemnie wracało się jej do Egiptu z Polski, która choć też nie pozbawiona wad, była po prostu schludna, uporządkowana, spokojna i dostatnia. Tu, w Egipcie, wszystkiego na ogół brakuje, nic się nikomu nie chce zrobić na czas, wokół panuje brud i hałas. Do miejsca tutaj trzeba po prostu się przyzwyczaić. Na domiar złego, o wszystko trzeba się wykłócać, walczyć. Nawet dając pracę tubylcom, nie jest się ich dobroczyńcą, a pazernym wyzyskiwaczem, na którego, gdy tylko nadarzy się sposobność, należy donieść.
Ostatnia część książki stanowi zapis intrygujących wypraw z prywatnym przewodnikiem w dzikie rejony Egiptu, opis zwyczajów Beduinów i miejsc, które warto poznać.
„Księżyc zza nikabu” stanowi świetną lekturę dla tego, kto chciałby zmierzyć się z kulturą egipską, poznać zwyczaje kobiet i mężczyzn, wniknąć na chwilę w ich świat i mentalność. Książkę czyta się szybko, bowiem oprócz faktów niczym z przewodnika, przybliża historie poszczególnych bohaterów, jak np. tę o zmartwychwstałym narzeczonym…
Zachęcam do lektury.