Wszyscy patrzymy na ten sam księżyc - M. Sienkiewicz
Autorka recenzji: M. Janion
Rozpad
Piękni i młodzi spotkali się gdzieś przy okazji jakieś imprezy, jak to w życiu, zaaferowali sobą i postanowili spędzić z sobą resztę życia. Przez pewien czas im się to nawet udawało: zawsze razem, wspólne spędzanie wolnego czasu, wypady w nieznane, miłość na jadalnym stole, rozmowy do rana, czułe słowa, prezenty… Z czasem jednak mały zgrzyt, drobna zadra, ukłucie w serce, silniejsze tętno na podniesiony głos, cichy dzień, ból nieprzespanej nocy, natłok złych myśli i uczuć, zadra, z której zaczęła sączyć się śmierdząca ropa, zawiść, nienawiść. Finito.
Tak pokrótce można by było streścić niniejszą książkę autorstwa M. Sienkiewicz. Rzecz na szczęście do końca nie jest taka oczywista. Początkowo, wgryzając się w dziełko pisane w formie pamiętnika porzuconej samotnej kobiety, mamy wrażenie, że bohaterka i narratorka w jednym próbuje rozliczyć się z traumą porzucenia przez ukochanego. Związek trwał sześć lat i wydawał się – przynajmniej dla bohaterki – najlepszym z możliwych. Po zerwaniu bohaterka, podobnie jak na psychoterapii, postanowiła dokonać retrospekcji w celu ponazywania poszczególnych emocji oraz pozbycia się traumy. Celem bohaterki jest bycie na nowo silną, zadbaną, atrakcyjną kobietą, przed którą nie ma rzeczy niemożliwych do zrealizowania. Z pewnością zaskoczy czytelnika koniec tego dziełka, którego przewidywalność dotąd tak go kłuła w oczy. To zaliczam na duży plus narracji.
Co natomiast zmieniłabym, gdybym była M. Sienkiewicz? Z pewnością moralizatorstwo tej opowieści. Gdy bohaterka zwierza się nam ze swych traum, nawet wtedy, gdy dokonuje analizy porównawczej z innymi ludźmi/przypadkami/pionkami – czujemy, że jest to wypowiedź szczera, momentami dosadna, ale uczciwie obrazująca stany emocjonalne piszącej ów pamiętnik. Gdy natomiast padają zdania na temat naszych powinności i zaniechań, to już czyta się to mniej ciekawie. M. Sienkiewicz szczególnie w drugiej połowie książki dopadła maniera pisania nie tyle pamiętnika, co poradnika. I to są wówczas słabsze momenty dziełka.
Co do autorki. Jeżeli jest to książka napisana przez tajemniczą postać Pani Marioli, Marty, Małgorzaty, czy Maryli Sienkiewicz, to gratuluję jej sposobu na wyjście z toksycznego związku. Opowiedzenie jednak o tym, co kiedyś bolało, to nic innego, jak rozdrapywanie strupa, który się zagoił. Po tym tylko znów tylko krew.
A jeżeli napisał tę książkę Marek, Maciej, Mateusz czy Mirek, to gratuluję mu kobiecej wrażliwości i spojrzenia z naszej perspektywy na męski świat.
Być może jednak M. Sienkiewicz to tylko zgrywa, ślepa uliczka, pseudonim artystyczny. W takim razie polecam, by następną książkę podpisał(a) inicjałem H. Będzie dowcipniej.
-------------------------------------------------------------------------------
M. Sienkiewicz, Wszyscy patrzymy na ten sam księżyc, Gdynia 2021.