Świecąca ciemność, Pasterze dolin (dwa poetyckie tomiki) - Elżbieta Juszczak

Pasterze dolin 2024.jpg

Autorka recenzji: Irmina Kosmala

 

Wszystko, co nas stworzyło

 

Czy mocowałeś się kiedyś, drogi Czytelniku, ze swoją własną ciemnością? Czy odważyłeś się zajrzeć do najmroczniejszej pieczary swojego wnętrza? Elżbieta Juszczak w zbiorze wydanym sprzed trzydziestu laty (!) czyni to z taką siłą, że jej poetycki tomik zatytułowany Świecąca ciemność nie tyle świeci, co poraża swym przekazem.

Świecąca ciemność to książka o rzeczach, których nie da się wytłumaczyć, a które się nam zdarzają. Powiedziałam „nam”, ponieważ wszystko, co opisane zostało w tym tomiku, wsączyło się zapewne i w nasze życie. I powiem to już we wstępie – to, co czyni tak atrakcyjnym i ważnym dla nas przekazem – to uniwersalizm tego zbioru.

W wierszu nieprzypadkowo otwierającym rozważania nad ogólną naturą człowieka, o  jego skłonnościach do autodestrukcji, błądzeń, zatraty i duchowej dezintegracji, w owym wierszu pozbawionym tytułu, a zaczynającym się od porażającej apostrofy: „Boże już weź mnie Najwyższa pora/ Za włosy czy za piętę wszystko jedno za co (…)” – Stwórca jawi się nam jako imperator i cichy agresor. Stworzywszy świat, rozpala nasze wnętrza gorączką myśli i uczuć, a potem odchodzi. Odtąd wszelkie próby poszukiwania ukrytego przed ludzkim wzrokiem Boga skazane są na niepowodzenie. Świat jest słaby, cuchnący i niemy. Nie daje odpowiedzi ani żadnej nadziei.

Niezwykły to wiersz, a dzięki niemu niezwykłe otwarcie całego poetyckiego zbioru. Elżbieta Juszczak w utworze tym zamienia wektor relacji: „Bóg-Człowiek” na: „Człowiek-Bóg”. Pamiętamy z Księgi Rodzaju dramatyczny moment, w którym Bóg po spożyciu przez  Adama i Ewę z drzewa poznania zakazanego owocu, poszukuje i woła człowieka: „Gdzie jesteś?”. W świecie autorki Świecącej ciemności jest odwrotnie. Dramat człowieka rozgrywa się na płaszczyźnie poszukiwań Stwórcy, zawołania oraz braku odpowiedzi.

W Świecącej ciemności Bóg bowiem, niczym arystotelesowski „Primus motor”, nakręca świat, staje się przyczyną ruchu, podtrzymuje w trwaniu, porusza kochającego, a następnie się przed nim ukrywa. W związku z tym pozostaje w człowieku jedynie chybotliwa pewność odmieniana przez czasownik „esse” – raz  wielką, raz małą literą: „jesteś Jesteś i nic więcej”.

Drugim zatem bohaterem, po ciemności, jest w tym tomiku poszukiwanie, próba odnalezienia: miłości, dobra, piękna, szlachetności, świętego spokoju, ładu serca, godnego życia – słowem:  próba odnalezienia światła.

 

„(…) Kto mi odpowie / dlaczego tak jesteśmy” - retorycznie zapytuje bohaterka w Krawędziach. Lecz kto nie zazna mroku jaskini, udręki duszy przykutej do różnych pożądań, zaniechań, złudzeń łańcuchami, ten nie pojmie mocy światła. Jesteśmy ulepieni z tej samej materii, powstałej sprzed milionów lat. To, co nas stworzyło, pochodzi od ciemnego jądra umarłej gwiazdy.

(…)

Krzywi się moja twarz rzeźbiona milionami lat
bo myślę o pospolitej biedzie
Szare są moje oczy moja skóra i płaszcz
szary jest wiersz jadący w przyszłość
Moja piękna młodości zalepiono ci oczy
                                                 Betonowym slamsem
pozwolono przeżywać wyłącznie osobiste dramaty
Osuwamy się osuwamy
Powtarzalni
Skazani na tożsamość przez narodowe tragedie
pomiędzy gestem a interesem (…)

                                      (Dalej)

 

To jednak, co czyni nas wyjątkowymi, to śmierć i miłość odmieniana przez wszystkie przypadki, rodzaje i liczby. Eros i Thanatos - dwa główne popędy pobudzające nas zarówno do istnienia, jak i destrukcji. Wydarzają się niezależenie od nas, nie mamy na nie żadnego wpływu. Pozostaje poddać się im. A im większa w nas pustynia, tym większe pragnienie – przypomina poetka.

(…)

Dalej nieco dalej miłość płonie
krzak gorejący którego nie możesz wyrwać ni
ominąć
Od lat na pustkowiu zbyt długo jak na złudzenie to trwa
Fedra się odważyła
dziś czeka się ranka w kwiatach
Tysiąc nierozważnych kroków wiodło cię w tę noc
i drugie tysiąc prowadziło w życie (…)

                                               (Kiedy czwarta nad ranem)

 

Wyjście z jaskini czeka nas, w wydanym dwa lata temu tomiku Pasterze dolin. Oba zbiory wierszy łączy figura retoryczna wyrażona w postaci oksymoronu. Pasterz jest uosobieniem ruchu, zmiany, dziania się, dolina natomiast wyraża stałość, niezmienność, bezruch. Tytuł zatem daje nam obietnicę świata, w którym wiele rzeczy obierze postać paradoksu, jak w modlitwie tytułowego utworu, którą odnajdziemy w epiforze: „Niech pochwalony będzie Pan i obłok pierzasty”, w której to na końcu wybrzmi dramatyczne:

(…)

I ziemski ogród rozkoszy, kogut piejący u płota,
mur czerwony z gałęzią, blask kochanego czoła
Niech pochwalony będzie Pan i wszystko,
co runie w przepaść.

                                              (Pasterze dolin)

 

Ale od początku.

W wierszu otwierającym najnowszy zbiór poetycki Elżbiety Juszczak, mamy do czynienia z anamnezą. Jesteśmy już wolni, wyswobodzeni z łańcuchów, lecz pamięć o tym doświadczeniu wróci do nas, choćby minęło i trzydzieści lat: „Nie byliśmy wolni, / byliśmy spętani. / Przemierzając setki kilometrów, / trzymała nas w rękach stugłowa hydra (…) Nie było dla nas zbawienia, / czekały nas kotły ze smołą i czarci ogon” – usłyszymy w utworze bez tytułu, otwierającym pierwszą część tomiku. Doświadczenia minionej ciemności każą o sobie myśleć w eschatologicznym wymiarze. To, co poraża, to wyrok, przed którym nie ma ucieczki. Bóg jest niemy, ale nasze usta pełne mrocznej prawdy.

Autorka Świecącej ciemności przypomina, że wyjście z mroku bywa bolesne. Nie przynosi ukojenia. Jasność poraża nas niczym najciemniejsza noc, i tak samo, jak ona – przypomina o naszej skończoności: „Baliśmy się śmierci, a śmierć była wszędzie, / mroziła nas oddechem, batożyła śniegiem” – przeczucie skończoności z całą swą mocą wybrzmi  w ostatnich wersach Cmentarza.

W tym tomie – w obu jego częściach –  bohaterami niewątpliwie są Bóg i Miłość. Jednak tutaj, w przeciwieństwie do Świecącej ciemności, nie podejmuje się prób ich usilnego poszukiwania. Raczej się je odnajduje. Bóg objawia nam się w panteizmie – immanentnie występuje w świecie – jest w promieniu, który spada z nieba, w obłoku, w zieleni pól i w dolinach rzek. Miłość z kolei odnajdziemy w epifaniach czułości, rozkoszy, radości z życia. I choć „(…) Nikt nie wiedział jak żyć i otrzymać zbawienie./ Żyliśmy pomiędzy, chodząc, dotykając, patrząc”. Ratunkiem przed niemocą poznania prawdy o życiu staje się zatem samo jego przeżywanie, chłonięcie, sensualne odczuwanie.

We wkładce dodanej do niniejszego tomiku, o prowokacyjnym tytule: Po co komu poezja?, autorka przyznaje, że bliżej jej do afirmacji niż negacji. „Bliżej mi do Walta Whitmana, a nawet nadziei Osipa Mandelsztama”. Ale z pewnością dojrzymy w tych utworach ponadto między innymi inspirację twórczością Leśmiana, Miłosza, czy Lipską.

Elżbieta Juszczak wydała pięć tomików poetyckich. Autorkę Pasterzy dolin możemy poznać w różnych odsłonach: jako poetkę, dziennikarkę, publicystkę, pracownika naukowego (dr hab., prof. Politechniki Koszalińskiej).

To, co jest fascynującego w życiu i twórczości nadmorskiej poetki, to próba połączenia fizyki z mistyką. Może właśnie ta twórcza synergia pozwala nam się otrzeć o metafizykę.

 

----------------------------------------------

Elżbieta Juszczak, Świecąca ciemność, Towarzystwo Literackie, Koszalin 1992.

Elżbieta Juszczak, Pasterze dolin, Polimer, Koszalin 2022.