Lala - Jacek Dehnel

Jackowi Dehnelowi, który ma zaledwie 27 lat a na koncie już pierwszą powieść, kilka zbiorów poezji oraz Paszport „Polityki”, zazdroszczę. Zazdroszczę mu tego, z jaką lekkością i dokładnością przedstawił świat, który odchodzi, a jednak pozostanie jego nierozerwalną częścią. Świat swoich prapraprababć, ciotek, dalekich i bliskich krewnych widzianych oczami i opisywanych ustami tytułowej Lali, czyli swojej babci.

Lala jest świetną bohaterką i narratorką, z tym samym polotem i zaangażowaniem opowiada o koncercie skrzypcowym Beethovena i swoim romansie, co o kupce, która jakimś cudem znalazła się na głowie jej maleńkiej córki. Prowadziła życie nie byle jakie, otrzymała dobre wykształcenie, pisała recenzje i artykuły. Każda jej historia ma swój koloryt i prowadzi do jakiejś puenty. To babcia była przewodniczką autora po świecie muzyki i literatury i po nieistniejących już światach, jak dwór w Lisowie, które przechowuje w pamięci. Dlatego to jej głównie autor powierza narrację.

Spacer po pamięci Lali zaczyna się od dziejów jej dziadka Brokla, który doszedł do wielkich pieniędzy, dzięki swoim nie zawsze przemyślanym interesom, a później, jak pisze autor, historia „rozkłącza się, rozkłębia, rozrasta po peryferiach”, by na koniec wrócić do Jacka, który opisuje jak babcia powoli umiera a on staje się klucznikiem rodzinnych historii.

I tego jeszcze zazdroszczę Jackowi Dehnelowi, że świat babci ocalił od zapomnienia, chociaż w tych czasach niewielu z nas ma chęć pamiętać i powtarzać barwne historie naszych dziadków.                                                                                                                       
                                                                                                                                       
                                                                                   Katarzyna Sztuba (magazyn "Głosik")