Dziecię boże - Cormac McCarthy

Dziecię boże2017

Autorka recenzji: Venusinfur

 

Człowiek jest liną nad przepaścią...


Czy zastanawialiście się kiedyś dlaczego jest tak, że proza ujmująca świat w sposób przerażający, mroczny, niewolny od tragizmu i wszelkich ułomności jest uznawana za wybitną? Dlaczego często nosi znamiona egzystencjalnej i moralnej degrengolady, dehumanizacji, fatalizmu i przewrotności ludzkiego losu rzuconego w wir rzeczywistości zbudowanej wedle odmiennych prawideł niż boski eden? Otóż dlatego, że taki obraz świata i zanurzonego w nim człowieka jest najprawdziwszy i najbliższy temu, z czym przychodzi się spotykać najczęściej. Na takim fundamencie swój geniusz pisarski zbudował Cormac McCarthy – autor „Dziecięcia bożego”, książki nie tyle bulwersującej, co wzbudzającej empatyczne uczucia oraz stawiającej pytania o moralną odpowiedzialność w świecie wyzutym z boskiej inicjatywy.


Tym razem McCarthy wziął na warsztat temat niepokojący i obsceniczny. Tytułowy bohater – zboczony seksualnie dewiant i morderca – to postać wyjęta z mrocznych marginesów społecznych, pomykająca ze strzelbą u boku pomiędzy jej podobnymi pijakami i outsiderami. Lester Ballard nie stroni od alkoholu i równie jak on zepsutego towarzystwa (rodzina śmieciarza), pęta się po lasach, pomieszkuje w opuszczonych, rozpadających się chatach, ot lump jakich wielu na tym bożym świecie. Do tego lubi półnagie i, jeszcze lepiej nagie, kobiety, czy to żywe czy martwe. Gwałci i zabija. Ale także płacze i przynosi małego ptaszka niedorozwiniętemu malcowi. Bezcześci zwłoki, jednocześnie ubierając je w drogie sukienki i bieliznę. Ballard to typ spod ciemnej gwiazdy, wyrzutek, samotnik, pogardzany przez innych obiekt kpin. Ile w jego postępowaniu jest bestialskiej perwersji, a ile poczucia winy za swoje takie, a nie inne psychiczne ukształtowanie tego nie sposób określić, autor nam na to nie pozwala, ale bez wątpienia Ballard to nie tylko morderca. Humanizm wpisany w powieść objawia się w samym jej tytule. Wydawać tylko negatywne sądy o Lesterze byłoby niesprawiedliwością (ten, kto tak czyni może postawić się na równi z resztą prymitywnego społeczeństwa Seviervill). Bardziej zasadne wydaje się przepuszczenie jego historii przez pryzmat idei samotności człowieka – dziecka bożego – w świecie opuszczonym przez jego stwórcę. Postępowanie Lestera to w głównej mierze symbol ludzkiej niemożności i nieumiejętności podporządkowania się roli, jaką narzucił nam Bóg – roli dzieci bożych. Skazany na nią bohater przegrywa z kretesem; choć stoi ponad prawem i moralnością nie da się go postrzegać jako nadczłowieka, raczej jako ofiarę i egzystencjalnego bankruta.


Cormac jednoznacznie spycha w tło boski pierwiastek tkwiący w człowieku, pokazując jego niewystarczalność w zderzeniu z ściśle psychicznymi i fizycznymi popędami (jak libido, czy pęd ku przetrwaniu), które sterują życiem Lestera w większym stopniu niż świadomość, że jest on stworzony na podobieństwo istoty absolutnej. Taka wizja człowieka, uwikłanego w sferę ścierania się ‘sacrum’ i ‘profanum’, to jeden z naczelnych wątków w twórczości Cormaca (chociażby „W ciemność”), w „Dziecięciu bożym” podniesiony do rangi klucza interpretacyjnego. Choć znaczna większość Czytelników jest zdegustowana potwornymi czynami Lestera, warto podkreślić, że w pierwszej kolejności jest to człowiek potwornie samotny, wyobcowany z kręgu społeczeństwa za swoją intelektualną ułomność i sieroctwo. Nikt nie potrafił dostrzec, że świetnie strzela, kocha przyrodę i jest uczciwy. Potrzeba akceptacji i miłości osiągnęła swój punkt kulminacyjny w momencie, gdy Ballard odnajduje w porzuconym samochodzie zwłoki kochanków (zmarłych w niewyjaśnionych okolicznościach). Stosunek seksualny, jaki odbywa z martwą dziewczyną wyzwala w nim nieznane odczucie – po raz pierwszy nie został odtrącony.


Przestrzenią sprzymierzoną z mordercą jest w powieści przyroda, której McCarthy przypisał niezwykłą rolę. Została ona przeciwstawiona zamkniętemu, ucywilizowanemu społeczeństwu, wrogo nastawionemu do wszelkich przejawów inności i ułomności. Lester swoje schronienie znajduje w lasach, zagubionych w pustkowiach chatach, gdzie przez wybite okna wieje wiatr i sypie śnieg, dzikich ostępach pełnych zwierzyny oraz w wilgotnych jaskiniach. Ich wzajemna relacja (Ballarda i natury) jest w powieści bardzo silnie zaznaczona – zbrodnie bohatera wydają się być strzeżone przez same siły natury, mróz uniemożliwia poszukiwania ciał, a padający śnieg skutecznie grzebie ślady.



Niejednoznaczności i sprzeczności, jakimi karmi Czytelnika autor, czają się wszędzie – magia przyrody i brutalność, z jaką Lester morduje, groźne, boskie oko wiszące nad bohaterem i czysto fizyczne ludzkie popędy generują ogromne namnożenie wieloznaczności w ocenie bohaterów i fabularnych wydarzeń. Ascetyczny charakter poprowadzonej narracji, mroczność, elementy ballady i legendy tworzą tło dla czysto ludzkiego, empirycznego i namacalnego dramatu moralnego i egzystencjalnego. To przenikanie się pewnej oniryczności, mityczności z naturalizmem i bezkompromisowością w przedstawieniu najmroczniejszych stron ludzkiej osobowości złożyło się na zdumiewającą powieść. Cormac to pisarz z górnej półki, mało kto potrafi stworzyć demonicznego, odrażającego bohatera, któremu Czytelnik jest w stanie współczuć.