Stokrotki w śniegu - Richard Paul Evans

Stokrotki w sniegu 2022.jpg

Autor recenzji: Krzysztof Lidon

Opowieść wigilijna opowiedziana na nowo

 

James Kier jest bezwzględnym biznesmenem. Bezwzględny w tym sensie, że chce tylko zarobić i nie dba o uczucia swoich pracowników i ich rodzin. Prowadzi też nieuczciwe praktyki biznesowe i lubi widzieć, jak jego konkurenci zamykają sklepy. Był czas, kiedy doprowadził jednego ze swoich konkurentów do bankructwa, potajemnie kupując wszystkie materiały na rynku, więc biedny zwycięzca (jego konkurent) w licytacji musiał zamknąć sklep, więc James Kier dostał pracę w swojej firmie. Następnie maszeruje do swojego konkurenta, nazywa go „osiołkiem” i mówi, że powinien poprawić swoje planowanie.

 

Pewnego dnia czyta gazetę i widzi swój nekrolog. To, co w nim jest, sprawia, że ​​myśli o tym, co robi w swoim życiu. Dlatego prosi swoją sekretarkę, aby sporządziła listę osób, które skrzywdził i chce zadośćuczynić. Ponieważ lista jest podana na 3 tygodnie przed Bożym Narodzeniem, nazywa ją teraz swoją „Listą świąteczną”.

 

Reszta historii dotyczy życia tych sześciorga osób, które jego sekretarka uważa, że ​​jej szef skrzywdził lub wyrządził krzywdę w przeszłości, oraz o tym, jak James Kier stara się wykorzystać swoje pieniądze i władzę, aby ich uszczęśliwić, a jego sekretarka jest jak jego opiekun czy anioł. Nie tylko wie wszystko o swoim szefie, ale również rozumie jego postawę, zarówno tę przed nawróceniem, jak i po. 

 

Cała treść brzmi bardzo podobnie do fabuły Opowieści wigilijnej Charlesa Dickensa, pomijając oczywiście trzy duchy. Zamiast tego fabuła jest wypełniona ludźmi, którzy istnieją w niniejszej powieści niczym bohaterowie telewizyjnego popołudniowego dramatu. Tak naprawdę nic w tym nowego nie ma. Tyle tylko, że wypowiadają strasznie melodramatyczne słowa i istnieją po to, by podkreślić, jak oportunistyczną James Kier jest osobą. To tak, jakby James Kier był cały zły, a inne postacie, które zostały skrzywdzone, wspaniałe i dobre. 

Życie normalnie nie działa w ten sposób, prawda? W każdym zawsze jest dobra i zła strona. Sposób przedstawiania postaci przez Johna Paula Evansa jest tym, z czego nie jestem zadowolony w jego pracach: jest tak uproszczony, że jego postacie wydają się nierealne lub karykaturalne.

 

Ale temat pokuty, po której następuje odkupienie, istnieje i w niektórych momentach naszego życia wszyscy siadamy przed telewizorem, by obejrzeć popołudniowe seriale.

 

Tak więc morał, jaki mamy wyciągnąć z tego małego syropowatego klejnotu, jest taki, że najwyraźniej, gdy jesteś bogaty, bardzo łatwo jest zadośćuczynić. Po pierwsze dlatego, że możesz sobie pozwolić na dużo wolnego od pracy (i kazać swoim pracownikom zająć się wszystkim). Możesz kupować domy dla ludzi, których skrzywdziłeś, możesz dać swojej lojalnej sekretarce skandaliczną podwyżkę i pozwolić jej pracować z domu, możesz przebudować swoją piwnicę, aby stworzyć pracownię artystyczną dla syna, którego zaniedbałeś, obdarować stypendiami itp. Więc co my, laleczki z klasy robotniczej, mamy zrobić? (Wydaje mi się, że skoro nigdy nie będziemy mieli mocy, by być tak karykaturalnie źli jak James Kier, nie musimy się tym martwić.)

 

Ta książka to trywialna opowiastka z bardzo nielicznymi ciekawymi niuansami i płaskimi postaciami. Gdyby tę powieść napisała trzynastoletnia dziewczyna, powiedziałbym, że miała jakiś talent, ale oczekuję więcej niż ta fabuła od dorosłego mężczyzny, który ma na swoim koncie trzynaście bestsellerów (!). A może bestsellerami zostały właśnie dlatego, że są nieskomplikowanymi czytadłami z wypłaszczoną do granic możliwości puentą?

----------------------------------------------------------------------

Richard Paul Evans, Stokrotki w śniegu, przeł. Ewa Bolińska-Gostkowska, Wydawnictwo Znak, Kraków 2010.