Tysiąc metrów nad ziemią - Agnieszka Andrzejczak

Tysiąc-metrów-nad-ziemią-Tysiac-metrow-ziemia-ANDRZEJCZAK.jpg

Autorka recenzji: Irmina Kosmala 


Powieść o potędze miłości

Czy wierzysz w anioły? Że stoją tuż za Tobą, gdy tego potrzebujesz, reagują na Twoje pragnienia, obawy i lęki? Pytanie o wiarę w istnienie anioła jest oczywiście jednoznaczne z pytaniem o wiarę w Boga. Jeśli pamiętamy o Nim, On pamięta o nas. Podobnie jest z aniołami i innymi duchami.

Książka, którą trzymam w ręce jest przesiąknięta wiarą i miłością. Oczywiście, najpierw wszystko zaczyna się w mroku – mroku duszy. Młoda, kilkunastoletnia dziewczyna, postanawia nagle zakończyć swoje życie. Źle wybrany kierunek studiów, brak przyjaciół, trudne relacje z matką, samotność, nieakceptacja siebie – to wszystko sprawia, że Marta sięga po tabletki. Po ich zażyciu, w nagłym porywie pragnienia, postanawia się wyspowiadać, lecz na klatce schodowej traci przytomność. Poobijana i nieprzytomna trafia do szpitala psychiatrycznego, gdzie poddana zostaje rozlicznym badaniom. Okazuje się, że przez fatalny upadek najprawdopodobniej nie będzie chodzić. Ponadto źle dobrane przez lekarza tabletki sprawiają, że depresja dziewczyny pogłębia się na tyle, iż po raz kolejny postanawia targnąć się na swoje życie. I tym razem szczęśliwie udaje jej się wymknąć śmierci, jednak wszyscy wokół wyczuwają, że potrzebna jest dziewczynie natychmiastowa pomoc doświadczonego terapeuty. I  wtedy pojawiają się dwa „anioły” – psycholog Anna oraz wolontariusz Michał. Oboje małymi krokami uzdrawiają poharataną duszę bohaterki.

Dzięki rozmowom z doktor Anną młoda dziewczyna uświadamia sobie prawdziwe podłoże depresji, której korzeń zasadził się głęboko w jej dzieciństwie i traumatycznych przeżyciach. W oderwaniu od złych myśli pomaga jej również przystojny Michał, który opiekując się Martą, zabierając na spacery i do świątyni, oddala ją od złych myśli oraz wspomnień.

W przemianie bohaterki pomaga jej jeszcze jeden anioł – Ognista – która co rusz wstawia się u Stwórcy za swą podopieczną. Bóg początkowo wydaje się zbywać natrętną dziewczynę, oznajmiając, że każdy jest kowalem swojego losu i On, jako Stwórca, nie może w niego ingerować, bowiem wówczas zachwiałoby to w posadach pojęcie wolnej woli. Na szczęście wszystko zmienia się, gdy Marta przychodzi do kościoła. Tam odkrywa  na nowo Boga oraz swoje powołanie – taniec.

Michał zabiera jeszcze Martę w podniebną wyprawę na paralotni. Podczas lotu robi jej zdjęcie, które wygrywa konkurs i dzięki temu mogą we dwoje polecieć do Hiszpanii. Tam ponownie Marta zalecza rany duszy smakami, zapachami i tańcem, który widzi na ulicy.

Jeszcze tylko pozostaje przedstawienie swojej dziewczyny rodzicom, wręczenie zaręczynowego pierścionka i happy end! Nie, nic z tych rzeczy. Książka jest tak skonstruowana, że na Czytelnika czeka na końcu ciekawy suspens.

Świat, do którego zaprasza nas Agnieszka Andrzejczak wydaje się prawdziwy, sensualny, jakby spisany jakimś niezwykłym doświadczeniem autorki. W tej mądrej książce znajdziemy odpowiedzi na pytania o depresję – w jaki sposób do niej dochodzi i jak ją leczyć. Marta miała szczęście. Na jej drodze stanęli mądrzy i szlachetni ludzie, którzy pokazali, jak bardzo jest dla nich ważna, ale zarazem udowodnili, jak ważna jest dla siebie oraz Stwórcy.

Pomimo poruszonego w Tysiącu metrów nad ziemią trudnego tematu depresji, próby samobójczej i odrzucenia, książkę gnieźnianki czyta się szybko. Gratuluję Autorce udanego debiutu i życzę wielu twórczych dni w jej życiu. No i – rzecz jasna – Ognistej obok!

------------------------------------------------------------

Agnieszka Andrzejczak, Tysiąc metrów nad ziemią, Wydawnictwo Paulinianum, Częstochowa 2021.