Smuga - Katarzyna Kuroczka
Autorka recenzji: Maria Akida
Smuga, ślad, zaciek?
Dla mnie trop składający się z liter pozostawiony przez słowa budujące zdania, gromadzące i zamykające w sobie myśli. Przede wszystkim refleksje, chociaż czasami podbudowane uczuciami. Ważne dla autorki, skoro je zmaterializowała i ważne dla mnie, skoro je odczytałam, choć nie wszystkie prowadziły do wspólnych doświadczeń i wniosków.
To dobrze!
Te wspólne były uniwersalne i ponadczasowe o przemijaniu człowieka i jego mrówczym krzątaniu się w swoim życiu i po świecie, po których pozostaje tytułowa smuga. Po jednych smuga krwi, po innych smuga dymu, a po ludzkości ślad na księżycu/odcisk stopy/niewiadomo komu po co („po ludzkości”) lub altissimum silentium/wieczna stopklatka/jakby reżyser zawahał się/co dalej („wieczna stopklatka”). Może dlatego, że zamist być …vipera. bo człowiek, człowiekowi gadem jest. Tam gdzie nikt nie widzi./oprócz Boga („vulpes et vipera”), powinien zacząć żyć w tej chwili.teraz… („w tej chwili.teraz”). Cieszyć się tym, co się ma, robiąc …uczciwy przegląd/pamięci i raz na zawsze wykreślić/z codziennej litanii braki i porażki/czas rozpocząć dzień od sukcesów/małych zwycięstw których nikt nie widzi… („dziś ucieszysz się z tego co masz”). Patrzeć w przyszłość, zamiast oglądać się za siebie i martwić o swój początek/czy to takie ważne w której galaktyce/i co jeszcze powstało z tego pyłu, skoro w ostateczności po tej podróży w czasie zawsze chwalimy się zdjęciem dzieci w telefonie.
Symbolem przyszłości!
Ostatecznie nie mamy wpływu na dzieje wydarzeń, ewolucję Kosmosu i czasu na gdybanie w obliczu stałych natury, któż bowiem zagwarantuje/że nie wymknie się znowu/spod kontroli („śmierć łóżeczkowa adolfa h.”). Dlatego nawet jeśli życie przypomina rękopisy noszone na sercu, które odbierane są/każdego dnia przez strażników uporządkowanych cyfr („rękopis utracony w auschwitz”), na śmierć nigdy nie przygotujemy się i zawsze ten moment przejścia, a dla niektórych graniczny unicestwienia, ale dla wszystkich najważniejsza chwila ostatnia/prapremiera niećwiczona do końca/wieczna improwizacja („wieczna improwizacja”), to starajmy się odnaleźć w tej niepewnej i nieprzewidywalnej grze, by zaistniała chemia a z nią człowiek i wszystkie/ problemy świata razem wzięte, pytania metafizyczne/o początek i koniec które zawsze pozostaną/w ukryciu, bo w tym cała zabawa by stale być/o cal za piętą boga. choćby tylko achillesa. Ostatecznie każdy z nas jest samotny w tłumie, co najcelniej oddaje wiersz „samotność”, który przytoczę w całości, ponieważ wybrzmiał jak przesłanie, a który został zainspirowany myślą Fiodora Dostojewskiego – Tylko jednego się obawiam, że nie okażę się godny swojego cierpienia. – i dedykowany mojemu autorytetowi Viktorowi E. Franklowi, którego książki (Człowiek w poszukiwaniu sensu – polecam!) uważam za jedne z najważniejszych w moim życiu.
nie ściągniesz rozwiązania i nikt nie podpowie ci
jak żyć; ten egzamin zdajesz na własny rachunek
bo nie ma we wszechświecie drugiego takiego
zestawu zadań; jesteś niepowtarzalny weź zatem
na siebie własne cierpienie i nie próbuj szukać
ulgi u kogokolwiek; nie dąż do zmiany
niewygodnej pozycji; bo nie liczy się to
czego ty chcesz; ale czego życie oczekuje od ciebie;
w końcu nie twoja egzystencja stworzyła byt
i nie twoja śmierć zatrzyma puls kosmosu
To jeden z najbrutalniejszych i jednocześnie wyzwalających wierszy o samotności, jaki czytałam. Wszystko zależy od tego, czy widzimy go jako pustą szklankę do połowy, czy do połowy pełną.
Tak najogólniej ujęłabym przesłanie zawarte w tych wierszach, które próbują odpowiedzieć na podstawowe pytania życiowe, chociaż każdy z nich zasługuje na osobny esej, na długą rozmowę i czytanie jednego niczym lekarstwo raz dziennie, powoli. A może nawet raz w tygodniu, by podążyć szlakiem zawartych w nich licznych nawiązań autorki.
Bo to wymagająca lektura.
Odwołująca się do obserwacji świata i ludzi w nim żyjących, do tekstów i myśli innych osób niekoniecznie powszechnie znanych. Zmuszająca więc do odkryć, które uwielbiałam w tych wierszach. Jednym z nich była muzyka Erika Satie’ego, do której nawiązywał wiersz „noc z erikiem satie”. Nie tylko intertekstualność, ale również interdyscyplinarność zawartości tych wierszy czyniła je nie tylko brzemiennymi w treść, ale również poszerzającymi spojrzenie daleko poza własne granice wiedzy. W efekcie pozostaje po ich wybrzmieniu lista pozycji do przeczytania, muzyki do wysłuchania i zjawisk czy trendów w szeroko pojętej kulturze i obyczajach do zapoznania, w których francuskie „petit morte” nie należy odczytywać dosłownie w wierszu „tabletek z cyrylicą nie zażyje nigdy”. To przykład na to, jak autorka umiała milion słów, skojarzeń, myśli i rozważań formatu obszernego traktatu o bliskości rozkoszy i śmierci maksymalnie skondensować w tekście, by potem uraczyć mnie tą esencją, wręcz eksplodującą w umyśle fajerwerkami przyjemności.
Czysta rozkosz intelektualna, bo kto je czyta jakby sięgał nieba (nie myśl że życie ma sens większy nic jego kres”).
Są w tym tomiku również wiersze intymne i emocjonalne, w które nie jestem w stanie się wczuć. Przed których wchodzeniem w głąb duszy ludzkiej się broniłam. Śmierć dziecka to jeden z tych tematów. Boję się ich i jestem wdzięczna autorce, że w „nieobecności” nie przelała na mnie trudnych emocji towarzyszących żałobie matki po stracie córki i nie próbowała wmusić we mnie konieczność zrozumienia tej sytuacji. Zrobiła coś innego, a przez to cudownego! Dała wskazówkę, jak zachować się w takiej chwili – nie pytaj matki dlaczego odeszła/córka, to wielka tajemnica, jednocześnie zdejmując z sumienia ciężar „obowiązku” empatii.
Mam wrażenie, że przeczytałam próbę odpowiedzi na wiele metafizycznych i egzystencjalnych pytań, chociaż autorka z góry założyła, że poezja nie odpowie na żadne, bo poezja jeszcze niczego mi nie wytłumaczyła/nie rozwiązała zagadki śmierci nie otwarła drzwi/w zaświaty ale raczej zamknęła w pułapce wiary (nie myśl że życie ma sens większy niż jego kres”). Może i nie wytłumaczyła, ale na pewno odrobinę rozświetliła tę mroczną pułapkę niczym światło bo wydobywa/z nieistnienia kształty i kolory/ nagle widzisz że jest coś/raczej niż że nic nie ma („iluminacja”).
A to bardzo dużo!
Zobaczyć postrzeganie i poczuć przeżywanie innych w tej „celi życia” i już sama świadomość, że nie jest się w tym bałaganie Wszechświata może i samotnym, ale nie samym, jest optymistyczna. Że istnieje swoisty przewodnik/poradnik dla ludzi lubiących oprócz prozy również skondensowaną myśl, jaką podsuwa poezja, ale uwaga! – również dla tych, którzy ten kod poezji posługujący się hermetycznym językiem emocji i doświadczeń umieją rozszyfrować, a przynajmniej są chętni do rozwijania tej sztuki porozumienia. Można spróbować, ponieważ autorka wiersze opublikowała w e-tomiku dostępnym w autorskim blogu lub na stronie Kuźni Literackiej.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki, zachowując oryginalną pisownię również tytułów wierszy.
Smuga – Katarzyna Kuroczka, 2021, e-book, 33 strony, literatura polska.