Korespondencja literacka - Műldner &Jakób

                                             Przeszłość nigdy nie umiera. Nie jest nawet przeszłością.
                                                                                                        William Faulkner

 

Biorąc do ręki czyjąś wydaną korespondencję - za każdym razem z  mieszanymi uczuciami zasiadam do lektury. Bo oto niespodziewanie sfera prywatna staje się publiczną. Następuje nieuchronna desakralizacja sacrum - osób, miejsc, poglądów korespondujących z sobą ludzi. Szczególne słowa i zawarte w nich emocje, adresowane do konkretnego człowieka, budzą odtąd podziw lub niechęć u anonimowego czytelnika. Staje się on naraz gościem w niewyimaginowanej, a realnie istniejącej przestrzeni czyjegoś jestestwa. I odtąd żaden bies nie będzie w stanie go z niej wywabić.

 

Moje wątpliwości dotyczące upublicznienia prywatnej dotąd korespondencji, kołatały równie mocno w głowach i samych jej autorów, którzy ostatecznie  przystali na pomysł jej systematycznego wydawania, zaproponowany przez Leona Zdanowicza, redaktora naczelnego Prowincjonalnego Okazjonalnika Literackiego "Łabuź" jesienią 1998 roku, w tymże piśmie. I tak okres otwartego literackiego korespondowania Lecha M. Jakóba oraz Piotra Műldnera-Nieckowskiego  zamknął rok 2007, w którym to pismo "Łabuź" przestało się ukazywać.

 

Przez dziewięć lat, co kwartał, bo z taką częstotliwością ukazywało się pismo L. Zdanowicza, czytelnicy "Łabuzia" mogli wczytać się w siedemdziesiąt pięć listów literackiej rzeczywistości, w której byli w tym czasie zakotwiczeni autorzy. Dziś i my, dzięki toruńskiemu Wydawnictwu Adama Marszałka, możemy prześledzić tę niezwykłą korespondencję.

 

Dlaczego niezwykłą?

 

Bo i machający do siebie przyjacielskim piórem ludzie są niezwykli: połączeni pasją kreacji świata poprzez słowo - pisarze, poeci, publicyści w jednym, choć krytycznie nastawieni do dzisiejszego świata płynnych wartości, jawią nam się mimo wszystko jednak jako idealiści,  żywiący nadzieję odnalezienia dobrych Ludzi i Czytelników*, potrafiących doczytać ich do ostatniego słowa, czy wersu. Potrafiących nadto wejść w sens utworu i w jego przesłanie.

 

Dzięki listom, które zgodzili się rozpowszechnić, będziemy mogli poznać upodobania czytelnicze obojga autorów, wysłuchać celnych refleksji na temat przeczytanych dzieł, obejrzanych spektakli, czy uczestnictwa w wieczorach autorskich.

 

Co ciekawe, darzący się "intelektualną sympatią" pisarze, będą potrafili nie tylko krytycznie ocenić  czyjś literacki dorobek, ale również spojrzeć na swoją twórczość z dystansem. Będziemy zatem świadkami spektakularnej wymiany myśli na temat warsztatu pracy obojga pisarzy. Zastaniemy pochylonego Lecha M. Jakóba m.in. nad powieścią "Drapieżcy", tomikiem poetyckim "Horyzont zdarzeń" (tytuł wydania: "Wibrujące serce"), zbiorem aforyzmów "Jęzostrzępy", wyborem wierszy "Zielony promień", za który otrzymał w  2004 r. nagrodę im. Ryszarda Milczewskiego-Bruno. Z kolei Piotr Műldner-Nieckowski w tym czasie twórczo zmagał się będzie z "Łaziebnym" (powieść), zbiorem opowiadań "Raz jeden jedyny. 53 opowiadania z nieustannego stanu w.", tomem poezji "Za kobietą tren", czy - absorbującym go długie lata -  "Wielkim słownikiem frazeologicznym języka polskiego".

 

Nie zabraknie też w listach refleksji na temat kondycji współczesnej rzeczywistości - i tej literackiej, i pozaliterackiej.  Pomiędzy pochwałą twórczą młodych poetów, znajdziemy miażdżącą krytykę rynku wydawniczego ostatnich lat: Tępiona tandeta wróciła w glorii wraz z liberalizmem gospodarczym i znachorstwem w 1990, bo publiczność tylko na to czekała. Chciała tego, pożądała i natychmiast zaczęła pochłaniać. W tej chwili kryzys wydawniczy (bo księgarski) jest już faktem, nawet tandeta sprzedaje się źle (z listu PMN, s.68). Usłyszymy też  o "sejmokracji" w cynicznym opisie: Jeden matoł z drugim ruga z trybun naród, opluwa przeciwników, łże zwichniętą pamięcią, zawłaszcza kompetencje ministrów (…). Ministerialni urzędnicy usiłują robić służbie zdrowia sztuczne oddychanie metodą odbyt-usta. Radośnie dobija się i tak na raty już konającą naukę... (z listu LMJ, s.194).

 

I trudno nam się z tą smutną diagnozą nie zgodzić. Dokonuje się dziś powrót do pewnej formy zniewolenia, lecz tym razem bez terroru, ale z milczącą zgodą odmóżdżonego podmiotu, który wcześniej pozbawił się swego "ja" wskutek pogardy, jaką żywił do własnego świata kulturowego. Współczesne zniewolenie ma charakterystyczne i łatwo rozpoznawalne przejawy: konformizm oficjalnego myślenia, który wszelką krytykę traktuje jako bezczelność i tępi ją; edukacja, z której rodzina stopniowo rezygnuje na rzecz szybkiego dorobku; relatywizm aksjologiczny itd.

 

Autentyczny podmiot, który przemawia do nas z listów Lecha M. Jakóba i Piotra Műldnera-Nieckowskiego bywa też dowcipny, zabawny, autokrytyczny. Nade wszystko, żywi wewnętrzną pewność: wie, że jest niedokończony, stworzony do połowy. I to czyni Go wartościowym i godnym wysłuchania do ostatniego zdania.

 

                                                                                                                     Irmina Kosmala

 

 

 

 

* Zdania zaznaczone kursywą pochodzą z książki: Műldner &Jakób, Korespondencja literacka, Toruń 2010.