Powrót Orfeja - Ahsan Ridha Hassan

Powrót Orfeja 2024.jpg

Autorka recenzji: Irmina Kosmala

 

Emil, czyli o (wy)chowaniu

 

No proszę! W jednej z ostatnich recenzji pisałam na temat Leibnizowskich monad, że metafora siedemnastowiecznego niemieckiego polihistora nadal jest nośna u dojrzałych twórców, a tymczasem otwieram młodą polską prozę (Ahsan Ridha Hassan to rocznik 1988) i znów znajduję się w samym sercu monadycznej egzystencji.

 

Oto Emil. W chwili naszego z nim spotkania chłopak jest już po studiach wyższych, pracuje zdalnie w branży IT, prowadzi własną działalność gospodarczą. Jest twórczy, ciekawy świata, oczytany. Ma własne mieszkanie oraz golfa 1.9 TDI i w zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie, aby móc wyciągnąć ręce po więcej życia. A jednak Emil zmaga się z wieloma zaburzeniami. Od kilku lat nie potrafi bez panicznego strachu opuścić swojego mieszkania. Cierpi zatem na agorafobię (ponadto: hipochondrię, neurotyzm, depresję, lekomanię, cyborofobię) i inne fobie, o których nie zdążył nam jeszcze na przestrzeni dwustu dwudziestu stron powiedzieć.

 

Opowieść rozpoczyna się w dniu, kiedy Emil odebrał telefon od Zosi, dziewczyny pracującej w call-center. Przypadkowa rozmowa obojga przeradza się w miesiące dalszych, nieprzypadkowych telefonicznych spotkań. Jednak w tej prozie usłyszymy tylko jeden głos: Emila. Ahsan Ridha Hassan w przedstawianiu swojego bohatera będzie konsekwentny do samego końca. Emil to byt monadyczny, pozbawiony okien i drzwi, lecz dopuszczający głosy. Nawet nieoczekiwane wymuszone wyjścia do świata (kilkuminutowy wypad do bankomatu i sklepu, przejazd samochodem do dentysty, odwiedziny ojca czy w końcu Zosi) to tylko muśnięcia rzeczywistości, otarcie się o nią i wycofanie. Dobitnie świadczy o tym próba manifestacji bohatera na krakowskim Rynku, gdy w pewnym momencie poszturchiwany i zlekceważony przez innych zamyka się w sobie i ucieka do swojego bezpiecznego locum.

 

Uwięziony w klatce swojego umysłu chłopak powoli otwiera się przed nieznajomą, opowiadając jej o swoim dzieciństwie, dumie ze starszego brata (dopóki ten nie wpadł z przypadkową dziewczyną i nie założył z nią rodziny), alkoholizmie matki, szajbie ojca, inicjacji seksualnej, próbie wykorzystania przez mężczyznę oraz zgwałceniu przez kobietę… Która z tych rzeczy wpłynęła na to, że Emil stał się tak straumatyzowanym chłopakiem? Przecież później potrafił dać szansę miłości. Zamieszkał nawet ze swoją dziewczyną i planował wspólną przyszłość. Pech chciał, że wcześniejsza gwałcicielka postanowiła zadać mu gwałt powtórny…

Bohaterem powieści Ahsana nie jest wcale Emil, tytułowy Orfej, a zatem Orfeusz poszukujący w ciemnościach swojego Hadesu ukochanej. Owszem, ten wątek jest bardzo czytelny. Jego Eurydyka ukąszona przez żmiję (starą gwałcicielkę Emila) została w końcu przez jej jad zatruta.
„Wyprawa Ofreja to dla mnie historia powrotu. Opowieść o błądzeniu w martwej ciemności, w podziemnym królestwie bez życia i miłości, o znalezieniu ścieżki na powierzchnię. Choćby z iluzją ukochanej, kroczącej tuż-tuż, w odległości oddechu” (s.197).

 

Kim jest zatem pierwszoplanowy bohater powieści Ahsana? Według mnie jest nim właśnie Gwałt. Gwałt dokonany na Emilu przez rodziców, brata, koleżankę, homoseksualistę, starą babę, w końcu samą Zosię. Każda z tych osób coś mu zabiera, czegoś pozbawia. Każda go pomniejsza. Świat zewnętrzy jest okrutny, grzmi z ambony niczym Rousseau autor, cywilizacja, postęp nie prowadzą do dobra, przeciwnie – deprawują człowieka, czyniąc z niego wypraną z uczuć maszynę.

 

I oto być może najdzie nas refleksja, że zamykając się w swoim świecie, Emil tak naprawdę wygrywa:  ratuje się, ocala. Jego romantyczna dusza, empatyczna wrażliwość przetrwają, dopóki „dobry dzikus” nie da się oswoić przez świat. Jest kreatywny, ma ogromną wiedzę na temat rzeczywistości, którą zachłannie podgląda przez lupę książek, internetu czy telefonicznych rozmów. Jego głód wydaje się nienasycony i to nam się podoba.

 

Ale jest coś jeszcze. Język. Emil w opisie świata zachowuje się jak poeta, którym kiedyś tak bardzo pragnął być: „Twoja materia, oblekająca uszy i zmysły woalem, przypomina pajęczynę Horacego. Im silniej wsłuchuję się w ciebie, w ciszę, tym częściej dostrzegam chaotyczne strzępki porwanej przędzy (s.118). Albo: „Chłód rozlewa się w środku, szroni się w ciele” (s. 150).

 

Opisy ciszy, księżyca, własnej cielesności to prawdziwe minipoematy.  Szczególnie bliska może wydać nam się fraza: „Ciało to więzienie”.

 

Ahsana Ridha Hassana poznałam jakieś dziesięć lat temu w Eksplozjach Janusza L. Wiśniewskiego. To  już w nich autor Powrotu Orfeja dał nam popis swojego literackiego kunsztu. Dziś powtórnie dziękuję mu za tamte emocje, związane z przywołaniem ostatniego dnia życia Magdaleny Goebbels, jak i dzisiejsze, obrazujące nasze życie i jego „przeżycie”: albo w społeczeństwie i osobowej dezintegracji (piekło to inni) albo w odosobnieniu, lecz w zgodzie ze sobą (piekło to ja).

 

---------------------------------------------------------------------------

Ahsan Ridha Hassan, Powrót Orfeja, Wydawnictwo Nisza, Warszawa 2022.