Andrzej Święcichowski (15)
Andrzej Święcichowski
Filozofia dialogu…miłość mądrości przez Słowo
Usłyszeć
I stać się wyłącznie z usłyszenia.
Słuchać
I stawać się ze słuchania.
A potem już tylko między sobą pogadać,
Szukając dużych liter
W codziennych spotkaniach.
Gniezno, 21 października 2011 roku
***
Katedra gnieźnieńska…moja Katedra
Boczna kaplica, jak kuchnia.
Czerwona lampka świeci spokojnie…
Tabernakulum, jak kuchenna szafa z mojego domu.
Skromnie.
Gniezno, 20.08.2011 r.
***
Oto matka moja…
Przekwitają bratki, szarzeją stokrotki,
zaraz zacznie się lato.
Drewniany krzyż ciepły od słońca
Zatknięty wśród kwiatów.
Znajome słowa …oto matka twoja…
Właśnie jestem pod krzyżem!
Pamiętam każdy dźwięk i zapach domu…
Tam jest mi najbliżej.
Bezradne myśli, nie ma dokąd wracać,
Już nic nie jest mi domem.
Wykrzykuję miłość tęsknotą…
Dla wszystkich obcy, choć wszystko znajome.
Oto Matka twoja…
Czuję pod palcami suche, ciepłe drewno.
Twarde słoje głaszczę, jak znajomą rękę.
Kolorowe bratki bledną, więdną - zaraz lato…
To tylko czas zmienia sukienkę.
Wielość znaczeń w jednym słowie
Świętość - przeszłość i przyszłość
Bóg uśmiecha się nad grobami matek.
Jest jakoś bardzo blisko.
Gniezno Dzień Matki 26 maja 2011 r.
***
...krótka historia powojenna...długa peregrynacja…
( tekst piosenki )
Ks. Prymasowi Wyszyńskiemu
Kiedy przygasł pożar w naszym domu.
A na grobach, we flakonach pełnych łez...
pojaśniało - przy radosnym dźwięku dzwonu,
To nadzieja kwitła niczym biały bez.
A w ulice pełne śmiechu i radosnej krzątaniny,
wpełznął Smok w baranią wełnę okutany.
Nikt nie poznał w jego ślepiach błysku piekieł.
I na tronie zasiadł znowu król niechciany.
W nowe święta ciszę płoszył tupot nóg.
To pochody szły herosom bić pokłony.
„..kto nie idzie z nami ten nasz wróg !”
A na wieżach Anioł Pański biją dzwony.
Na dźwięk dzwonów zadrżał pomiot Wielkiej Nierządnicy,
który przyszedł spełnić czas apokalipsy,
więc Dzwonnika Wszystkich Wież w kajdany kazał zakuć.
By nie drażnił Ojca Wszelkiej Pychy.
Lecz przez kraty, poprzez mury, z cel więzienia,
Przez cierpienie, poprzez łzy i próśb tysiące.
Idzie Matka walczyć o Swe Dzieci.
Idzie Matka Obleczona w Słońce.
I wybuchła wielka wojna z armią Bestii.
Król niejeden jeszcze spadnie z swego tronu.
Więc przyszliśmy o Maryjo, więc jesteśmy
Prosić Ciebie byś została w naszym domu.
(... Matko która nas znasz....
Z dziećmi swymi bądź....)
Rok 1988 Gniezno-Mogilno
***
Taniec przy jednym dźwięku
Krzysiowi - bratu
Brak Twych słów,
To nie cisza, to pustka.
Twoje oczy, milczenie aż boli ...
Jakiś obraz wypełnia Twe myśli,
Kształt bez stóp tonący powoli.
Czarna woda,
I krucha łupina ...
Jednym dźwiękiem opowiadasz życie.
Pod powieką smutną nie ma deszczu łez,
Nie ma ciepła uśmiechu w zachwycie.
Wychudłe ciało -
Bezwładny odwłok.
Jak kukiełka wsparta na lasce.
Jednym dźwiękiem żyjesz i milczeniem.
Przy muzyce własnej, groteskowy tancerz.
....................................................................................
Paraliż lęku
Wymazał słowa
Nie ma już kobiet które kochałeś
Jesteś pomiędzy Ojcem i Synem.
Wyschnięte ręce deszczem łez zalej.
Ty ciągle jesteś
Tylko posłuchaj
Jak kolorowe jest w deszczu światło
Ktoś Cię okłamał, że to już noc
Popatrz, za oknem ciągle jest jasno.
Gniezno 29 lipca 2010 r.
***
Odkupiłem od Ciebie smutek... Paulince
Biorę troszeczkę Twojego smutku
I staję się większy dokładnie o tyle
O ciężar łez bogatszy
Przybieram na sile...
To nie gniew, to radość z Twojego lżejszego oddechu
To nie grzech, to ciepło ulgi Twojego uśmiechu....
I już nie ma smutku
Ani w Tobie
Ani we mnie
Staję się większy o Ciebie... o Twoje szczęście
Łzy nie były daremne
Myślęcin 10.05.2010 r.
***
To chyba naprawdę Miłość bo... Paulince
w tym spotkaniu jest wspomnienie Raju
Tęsknota, a więc pamięć czegoś ... kogoś?
Zapatrzenie w światło
Jak zaglądanie przez okno
Słońce staje się zupełnie białe
Jak Hostia
Już nie razi... jest świeżą kroplą
Zamyślenie aż do bólu prawie
Aż do łez – kuleczek niezwykłych
Co otwierają świat kolorów czerpanych ze światła
Cudownych, ale nie magicznych
Zielone czupryny, a więc to liście
Sam nie wiem skąd znam to słowo
Bieleją w tysiące barw kwiaty, dotąd przezroczyste
Jest przepysznie kolorowo
Wianek z kruchych gałązek stokrotek
Białe i różowe łebki
I niezapominajki absurdalnie niebieskie
Jak oczu kropelki
Dwie łzy błękitne wypełnione niebem
Aż sczerniałe w skupieniu
I ciepły wiatr oddechu wprost z uśmiechu
Już znam Twoje imię
Witaj miłości na Ziemi
Myślęcin 07.05.2010 r.
***
Paulince...
Niezwykła jednoczesność
Wszystko odbywa się jakby jednocześnie.
Wszystko rozrywa się
Jak Ciało rozciągnięte na zabitym drzewie
Miłość rozsadza serce i ból je rozrywa
Płacząca u stóp Matka i wytchnienie w Ojcu
Jednocześnie na Ziemi i w Niebie.
Piekło wygraża pięściami – drwi z oszpeconego ciała
Żegnam Matkę, a tam już Ojciec wyciąga ramiona
Niebo i Ziemia - mają oczy niebieskie
Potworny strach – przed tęsknotą
I szalona tęsknota za szczęściem
Żeby żyć należy skonać
Gniezno marzec 2010 r.
***
Spotykam różnych ludzi...mała inwentura
Są ludzie, którzy mówią chodź...
Gdy idą do Ciebie porozmawiać Panie,
I chociaż wcale nie za rękę...
Być u Ciebie, to razem śpiewanie...
Są ludzie, którzy mówią wejdź...
I otwierają... siebie na oścież
Choć za rękę do stołu prowadzą
Ty... jakoś nie jesteś tam gościem.
Są ludzie, którzy głośno nie mówią...
Twojego, ani nawet swojego imienia,
Ale są!... w Twym Imieniu - Jestem-
Bardziej realni niż Ziemia.
Są ludzie... jak jedna wielka potrzeba
Ci bywają pokusą najczystszą
Dać z siebie to po prostu nieprawda
To od Ciebie jest wszystko
Są ludzie... ale są także cienie
Rosną... im dalej od Światła
W chłód gęstnieją nałożone na siebie
Maski bez oczu, namiętności bez ciała.
Ale są ludzie, a czasem tylko ich oczy
Krople deszczu, w których siebie otwierasz
Drżącą tęczy muzyką
Po prosu się Uśmiechasz.
Gniezno 31 stycznia 2010 r.
***
…zamyślenie nad Magdaleną wobec Śmierci i Zmartwychwstania…
Wszyscy uciekli… ze strachu, ze wstydu,
Przecież krzyż to największa hańba,
To już koniec.
Wszyscy się spodziewali… mieli swoje plany.
A tutaj płynie Krew i Woda… akt zgonu.
Nawet zgasło Słońce.
A pod krzyżem stała matka Jego… no cóż?... Matka.
I jej siostra… pewnie wstyd, ale rodziny się nie wybiera.
I Jan – dzieciak prawie i Magdalena… dopełnia zgorszenia,
Łzami się zalewa.
……………………………………………………………………………………………
(…) Niewiasto, oto syn twój (…) Oto matka twoja…
A do Marii z Magdallah nic, ani słowa.
(…) Ojcze, czemuś mnie opuścił (…) Wykonało się…
I opadła głowa.
……………………………………………………………………………………………
Kim naprawdę byłaś? … różnie o Tobie mówią,
Ale stoisz pod krzyżem – zasłuchany w milczenie Przyjaciel.
Z Jego serca płynie krew i woda, z Twoich oczu łzy.
Co robisz Magdaleno?
Kochasz? Ufasz? Płaczesz?
Słońce zgasło. Judasz się powiesił,
A zasłona na pół się rozdarła.
Kogut pieje Piotrowi do ucha,
Z Ciebie pewnie kpią i szydzą,
Ale Twoja miłość nie umarła.
Co czułaś idąc do grobu? … zakochana w Bogu dziewczyno,
Beznadziejnie romantyczna? Czy jednak wybrana?
Żołnierzy się nie boisz, ludzi zaczepiasz,
Gdzie zabraliście Pana?
Słońce wschodziło dopiero,
Przy grobie było pewnie jeszcze ciemno.
Ale On, już Zmartwychwstały mówi właśnie do Ciebie…
Szalom Magdaleno! Idź i powiedz moim uczniom… przyjdę…
Niezwykłe spotkanie w drodze do Ojca w Niebie.
Gniezno 20 lipca 2009 r.
***
Kana...to było wesele...
Trochę poplątany czas
A może w tej Galilejskiej Kanie,
było nieco inaczej?
Może wciąż nie słyszymy w Słowach,
Tych Prawdziwych znaczeń?
Przecież to jeszcze nie Matka spod Krzyża,
To jeszcze matka z Kany,
Jeszcze nie... Wykonało się...
Więc napełnili dzbany....
To była tylko woda,
choć im smakowała jak wino
Kamienne stągwie nie Kielich
Jeszcze stary czas płynął...
Tańczył Stary Izrael
przy swych ojców muzyce,
Krew jeszcze płynęła w Baranku,
Dzieci rodziły się śliczne...
Woda, która miała oczyszczać,
Poszła do głowy, myśl plącze.
Pascha już dawno minęła,
Baranek nadal na łące...
Koszmary Krzyża nas męczą,
No cóż, to było wesele...
Rozgrzane myśli się studzą,
W chłodnym cichym kościele...
Dziś Krew smakuje jak wino.
Chleb nie ma smaku Cierpienia...kim jestem?
Dzieckiem nocy poślubnej w Kanie?
Czy Synem Odkupienia?
Gniezno 27 czerwca 2009 r.
***
DZIEŃ MATKI
Mojej Matce
Czyje to właściwie święto?
Czy tej Kobiety, która wraz z mężem
Dała budulec na moje ciało?
Kim jest ten mężczyzna?
Czy kobiety było zbyt mało?
Jezu...Mówisz, że matka właśnie stoi pod krzyżem.
Jezu.. a Ci, którzy Cię słuchają?
Do kogo mi bliżej?
Więc i ja jestem i dzieckiem i matką i czuję się ojcem,
To taka jednoczesność.
Być cieniem i Słońcem.
To taka przezroczystość, że nie może być cienia.
Jak z tym być?
Gdy pod nogami wciąż ziemia?
Wzrastałem w Tej Kobiecie...
Ciągle wzrastam, czekam...
Ona mnie urodziła, a ja umrę.
Boże... tak stwarzasz Człowieka.
Gniezno 26 maja 2009 r.
***
Galeria perspektyw
Magdzie, koleżance z marzeń o świętości...
Stoimy na placu przed...
A, może nawet w środku Świątyni.
Już samo miejsce skrzydeł dodaje.
Chcemy uczciwie żyć.
Nawet podatki płacić w terminie.
Wspólnie wzdychać za utraconym rajem.
W złoconych kopułach myśli,
W gorsetach ślubów i przysiąg
W ciasnocie historii i artystycznych uniesień,
Wciąż w miejscu,
Wciąż w pielgrzymce pod Krzyż.
Z ustami pełnymi gotowości wyrzeczeń.
Betonowe podwórko,
Gmach filozofii i sztuki,
Od cnót zadymiły czupryny i oczy zmętniały,
Na ołtarzach -
Rodziny, społeczeństwa, narody...
I najczystsze akordy wydają organy.
Poświęcono juz banki i kasy,
Konstytucje, kodeksy, przepisy...
Środki trwałe i masowego przekazu...
A ja sam gdzie się plączę?
Z jakiej listy chcę iść?
Ja- obywatel sceny innego Obrazu.
Pamięć wplata się w dziś,
Znam te miejsca, ten Krzyż,
Same z siebie nakładają się sceny.
Strach o wczoraj,
I tęsknota za tym, co jest.
Inny Obraz, choć z tej samej galerii.
Sen olejny - mój dom,
Świat namalowany z rozmysłem -
Kompozycje światła, wiatru i dźwięku...
Ciepły dotyk bez rąk,
Śmierci nie ma, bo skąd?
Po co śmierć? Tutaj nie ma już lęku.
Jakże inny ten sam plac,
A może nawet inna - ta sama Świątynia,
Tu Wiatr rozpala ognie we włosach.
Płoną grzechy i łzy,
Płonie śmierć, głupie sny...
Nikt nie wskrzesza Uśmiechu na stosach.
Światło drży – skrzą się sny...
Nie ma nocy - zaciśniętych powiek...
Tylko oczy szeroko otwarte.
Krople rosy u rzęs,
Tu nie ma miejsca na cień,
Serce Światła na oścież otwarte.
Na liturgicznych szatach,
Rudy warkocz się splata,
Jak pieszczoty Słońca i Wiatru.
Delikatna muzyka,
Tuli, głaszcze, dotyka,
W tej Liturgii Zaufania na placu.
Bóg uśmiecha się czule,
Na placu przed,
I nawet w Świątyni nikt nie musi tęsknić za rajem.
Po cóż tęsknić, gdy jest -
Drzewo Krzyża – kwitnący krzew,
Czas już spłonął. Ufam Ci Panie.
Gniezno 17 maja 2009 r.
***
.....rozważania w Święto Niepokalanego Poczęcia NMP ....
(... dlaczego bez grzechu poczęta?)
To nieprawda, że pierwszym człowiekiem był Adam.
To nieprawda, że pierwszą matką była Ewa.
Byli sobie, to prawda.
Podobnie jak ptaki i drzewa.
Ty to wiesz najlepiej, bo z Nim byłaś, jak rozdzielał morza od lądu
I bawiło Cię nazywanie wszechrzeczy.
I cieszyłaś się, że to Ty staniesz pierwsza, na tym, jeszcze nieskończonym,
Nowiuteńkim świecie.
Gdy poczułaś pod nogami ziemię,
Rozejrzałaś się ciekawie dookoła.
Coś mówiłaś? Coś nuciłaś cicho?...Nie wiem.
Ty czekałaś na Słowa...Anioła?
Nie, to tylko posłaniec... to, Słowa są kluczem,
Ty otwierasz Nim drzwi stwarzanemu światu.
To Ty wypełnisz kołyskę Człowiekiem i Bóstwem.
Dzieckiem, co do Boga mówi...Tato.
Gniezno 08.12.2008 r.
***
...rozważania w Święto Wniebowzięcia 15 sierpnia ...
Twe życie dobiegło końca.
Było bez grzechu,
Więc co to za śmierć?
To tylko Uśmiech do Słońca
Przepraszam...
Czy już mogę wejść? 15 sierpnia 2008 r.